Oumuamua nie może być kometą wodorową. Pozostaje teoria mówiąca o statku obcych
Oumuamua – tajemniczy, międzygwiezdny obiekt, który przeleciał przez Układ Słoneczny dwa lata temu – wciąż może być statkiem obcych. No dobra, ci, którzy mieli, już polecieli do komentarzy krytykować.
Tymczasem powyższy wniosek wynika z tego, że dotychczas forsowane wyjaśnienie jego pochodzenia ma jeden, ale kluczowy błąd. W efekcie nadal nie wiemy, co nas odwiedziło w 2018 r.
Oczywiście większość naukowców, gdy usłyszy teorię mówiącą o technologii obcej cywilizacji, co najwyżej się uśmiechnie. W sumie wydaje się to sensowną reakcją.
Czemu Oumuamua jest nietypowa?
Obiekt ten porusza się jak kometa, ale nie posiada klasycznej komy, warkocza kometarnego. Gdy kometa zbliża się do Słońca, na jej powierzchnię pada coraz więcej światła słonecznego. Słońce ogrzewa jej powierzchnię z jednej strony, powodując sublimację lodu, czyli zamianę ze stanu stałego wprost w stan gazowy. Dlatego też za kometą powstaje warkocz składający się z gazu. Gdy kometa oddala się od Słońca, jej lodowa powierzchnia nadal sublimuje, uwalniając gaz zgromadzony pod lodem, przez co kometa dzięki sile odrzutu nieznacznie przyspiesza.
Tak samo też było z Oumuamua, z jednym wyjątkiem: oddalając się od Słońca obiekt przyspieszał, ale nie zostawiał za sobą żadnego śladu, żadnej komy. Jeżeli zatem nic z powierzchni obiektu nie sublimuje, to i nie ma żadnego powodu, żeby obiekt oddalający się od Słońca mógł przyspieszać. A mimo to przyspieszenie było zauważalne.
Pierwsza teoria: To JEST statek obcych
Dr Avi Loeb, astrofizyk z Uniwersytetu Harvarda zaproponował jakiś czas temu, że Oumuamua może być artefaktem, sondą lub statkiem wysłanym przez obcą cywilizację. Jeżeli tak by było, mógłby to być obiekt wyposażony w swego rodzaju żagiel, który mógłby być odpychany promieniowaniem słonecznym i w ten sposób uzyskiwać przyspieszenie podczas oddalania się od Słońca.
Owszem, naciągana teoria, ale z drugiej strony, Oumuamua jest z natury wyjątkowa. Wszak w naszym bezpośrednim otoczeniu pojawił się obiekt, który przyleciał z innego układu planetarnego, czyli, jakby nie patrzeć, potwierdził możliwość podróży międzygwiezdnych, aczkolwiek zapewne bardzo długich.
Druga teoria: To NIE JEST statek obcych, a bryła zamarzniętego wodoru
W artykule opublikowanym 9 czerwca w periodyku The Astrophysical Journal Letters astrofizycy Darryl Seligman z Uniwersytetu w Chicago oraz Gregory Laughlin z Yale opisali swoją teorię, według której Oumuamua jest kometą składającą się niemal w całości z zamarzniętego wodoru cząsteczkowego (H2).
H2 zamarza w bryły o niskiej gęstości w temperaturze poniżej -259,14 stopni Celsjusza, zaledwie 14 stopni powyżej absolutnego zera. Już wcześniej badacze zakładali istnienie wodorowych gór lodowych w bardzo chłodnych częściach przestrzeni kosmicznej.
Gdyby Oumuamua faktycznie była takim obiektem, to z Ziemi nie bylibyśmy w stanie wykryć sublimującego wodoru cząsteczkowego, a więc nie mielibyśmy do czynienia z żadną komą. Zasadniczo obliczenia przeprowadzone przez Seligmana i Laughlina wspierały tę teorię, a wodór cząsteczkowy najlepiej pasował do obserwowanego przyspieszenia obiektu.
Aktualnie: To jednak nie jest wodór. Może jednak JEST to statek obcych
W najnowszym artykule opublikowanym 17 sierpnia w periodyku Astrophysical Journal Lettters Avi Loeb oraz Thiem Hoang, astrofizyk z Korea Astronomy and Space Science Institute, odpowiadają na teorię Seligmana. Według badaczy, choć wszystko teoretycznie zdaje się pasować, to teoria o wodorowej bryle lodu ma jedną zasadniczą wadę.
Komety powstają, gdy lodowe ziarna zderzają się ze sobą w przestrzeni kosmicznej i łączą się w coraz większe grupy. Lepkość ziaren lodu można porównać do kostek lodu wyjętych prosto z zamrażarki. W pierwszej chwili mogą się one szybko ze sobą zlepiać, ale kilka minut później na powierzchni kostki pojawia się delikatna warstwa wody i po lepkości nie ma już śladu.
Hoang i Loeb są przekonani, że światło gwiazd nawet w najchłodniejszych rejonach przestrzeni kosmicznej ogrzałaby niewielkie grudy stałego wodoru na tyle, że uniemożliwiłaby ona powstanie tak dużych obiektów jak Oumuamua. Co więcej, podróż nawet z najbliższych wielkich obłoków molekularnych, w których takie skały mogłyby powstawać, trwałaby zbyt długo. Wodorowa góra lodowa podróżująca przez setki milionów lat przez przestrzeń międzygwiezdną dawno uległaby rozpadowi pod wpływem promieniowania gwiazd.
Seligman przyznaje, że Loeb ma rację co do tak długich podróży. Według niego Oumuamua przetrwałaby lot do Układu Słonecznego, tylko gdyby ów lot trwał maksymalnie 40 milionów lat.
Loeb z kolei zauważa, że wodorowe bryły lodowe mogą powstawać tylko w wielkich obłokach molekularnych, których tak blisko nie ma. Stąd też – i stąd cały ten artykuł – wciąż jedyną sensowną, choć bardzo ekstrawagancką, opcją pozostaje wyjaśnienie, że Oumuamua jest dziełem obcej cywilizacji. Do momentu kiedy ktoś nie wymyśli racjonalnego, naturalnego wyjaśnienia pochodzenia tego obiektu, z pewnością będziemy powracali do teorii mówiącej o obcych.