Licznik impulsów WIFI Zamel Supla LIW-01 - recenzja
Do czego może mi się przydać licznik impulsów, dodatkowo oferujący połączenie WiFi? Takie pytanie zadałem sobie, kiedy właśnie takie urządzenie dotarło do mnie na testy. Potem zadałem je jeszcze kilku osobom i ostatecznie wyszło, że może się przydać...
... do wszystkiego.
A przynajmniej lista potencjalnych zastosowań jest tak długa, że prawdopodobnie nawet nie uda mi się ich wszystkich wymienić w tekście.
Powód jest prosty - w tym przypadku ogranicza nas właściwie tylko nasza wyobraźnia i potrzeby. I tak, jak ja znalazłem dla takiego licznika sensowne zastosowanie (a nawet kilka, ale o tym za chwilę), tak pewnie każdy, u kogo w domu zawitałby taki sprzęt, szybko wymyśliłby, gdzie go podłączyć.
Licznik impulsów, czyli właściwie co?
W moim przypadku urządzenie o nazwie Licznik impulsów WiFi Supla LIW-01 marki Zamel, czyli tego samego producenta, który przygotował m.in. monitor energii MEW-01, który również gościł w moim domu.
Jaka jest jego funkcja? Nazwa zdradza właściwie wszystko - urządzenie zlicza dostarczane do niego impulsy, a następnie - z wykorzystaniem sieci WiFi - przesyła je do chmury Supla. Do tej chmury z kolei możemy dostać się z dowolnego miejsca na świecie, korzystając z serwisu internetowego albo dedykowanej aplikacji, dostępnej na iOS lub Androida. Swoją drogą, zerknijcie na oceny tej aplikacji - dawno nie widziałem programu z tak wysoką średnią.
Z czego są zliczane te impulsy i co właściwie można w ten sposób mierzyć?
I tutaj właśnie przechodzimy do tematu uniwersalności licznika impulsów - do LIW-01 możemy podłączyć albo urządzenia z odpowiednim wyjściem impulsowym (czyli np. standardowe liczniki impulsów bez łączności bezprzewodowej, etc.), albo nakładkę impulsową (aktualna lista sprawdzonych i obsługiwanych nakładek znajduje się pod tym adresem). W skrócie - cokolwiek, co będzie podawać impulsy do LIW-01. Zresztą jeśli chodzi o czasem naprawdę wyjątkowe pomysły na zastosowanie tego sprzętu, to polecam zdecydowanie ten wątek - od projektu monitorowania funkcjonowania respiratora, po licznik zużycia paliwa do pieca. Gdzieś padł nawet pomysł zliczania liczby otwarć lodówki...
To jednak pomysły z kategorii bardziej rozbudowanych i skomplikowanych. Jakie są najbardziej oczywiste zastosowania LIW-01? Przede wszystkim:
- zliczanie zużycia energii elektrycznej
- zliczanie zużycia wody
- zliczanie zużycia gazu
Czyli wszystko, do czego mamy w domu licznik, który albo ma wyjście impulsowe, albo da się zliczyć z niego impulsy za pomocą nakładki impulsowej albo innego sprzętu.
Zresztą zaraz rozpiszę to dokładniej na moim przykładzie.
Co będzie nam potrzebne?
Po pierwsze coś, z czego można odczytać impulsy - ale to dość oczywiste.
Do tego jakieś źródło zasilania - LIW-01 jest zasilany z napięcia 12-24 V AC/DC, więc warto pomyśleć, czym będziemy go zasilacz. W moim przypadku jest to zwykły doszafkowy zasilacz na szynę TH35.
Ostatnim wymaganiem jest jakieś miejsce, w którym LIW-01 zostanie zamontowany. Bez problemu możemy go zamontować np. na szynie TH35 - co zresztą sam zrobiłem.
To tyle - poza tym niezbędne są oczywiście umiejętności i wiedza, które pozwolą na instalację. Sam na wszelki wypadek pozostawiłem to zadanie wykwalifikowanemu elektrykowi (nie miał z tym najmniejszych problemów) - podejrzewam jednak, że jeśli ktoś zamontował u siebie wcześniej standardowy licznik impulsów albo podobny sprzęt, to i z LIW-01 nie będzie miał najmniejszych problemów.
Jak wygląda cały zestaw po instalacji u mnie i jak wygląda konfiguracja LIW-01?
Wybrałem opcję dość prostą, ale domyślam się, że powszechną, jeśli chodzi o zastosowanie LIW-01. Nowy sprzęt podłączyłem do standardowego licznika impulsów z wyjściem impulsowym. Do tej pory, żeby sprawdzić pochodzące z niego odczyty, konieczne było otwieranie szafki, odczytanie danych i ręczne ich zapisanie. O jakichkolwiek statystykach czy innych wykresach mogłem zapomnieć - chyba że generowałbym je sam, na podstawie regularnie odczytywanych danych.
Powstał więc prosty, trzyelementowy zestaw - LIW-01, zasilacz i prosty licznik impulsów, do tej pory odczytywany manualnie. Całość bez żadnych problemów zmieściła się w mojej standardowej szafce. LIW-01 nie ma nawet dodatkowej zewnętrznej anteny WiFi, więc nie będziemy mieć żadnych problemów z domknięciem drzwiczek czy zdejmowaniem obudowy.
Podłączenie LIW-01 do chmury Supla jest natomiast tak proste, że zajęło mi mniej niż 2-3 minuty. Wystarczy z poziomu serwisu internetowego aktywować tryb dodawania urządzeń, a potem już z poziomu aplikacji na smartfonie rozpocząć wyszukiwanie nowych sprzętów. LIW-01 zgłosi się automatycznie - konieczne teraz jest już tylko podłączenie się na chwilę do generowanej przez niego sieci WiFi i... to właściwie tyle.
Pozostaje nam jedynie podać niezbędne, podstawowe informacje - w tym liczbę impulsów odpowiadającą oczekiwanej przez nas jednostce zużycia, typ pracy (licznik energii elektrycznej, wody, ciepła), cenę za jednostkę, walutę oraz wartość początkową. Możemy jeszcze dodać nazwę i już - zaczynają się pomiary.
Co dokładnie mierzyłem?
Zużycie energii elektrycznej dla jednego obwodu w moim domu, czyli... dla gniazdek w pralni, do których podłączona jest energożerna pralka i suszarka.
W moim przypadku było to podyktowane oczywiście chęcią sprawdzenia, ile faktycznie kosztuje mnie miesięcznie użytkowanie tych sprzętów i czy np. nie byłoby sensownie ograniczyć użycie szczególnie drugiego z nich. Ot, zaspokojenie ciekawości.
Bez problemu można byłoby jednak takie pomiary realizować na podobnej zasadzie w dużo bardziej praktycznych przypadkach. Szczególnie tam, gdzie prąd (albo inne medium) jest w taki czy inny sposób współdzielony i np. zainstalowane są osobne liczniki, ale ich odczyt wymaga fizycznego pojawienia się na miejscu. Tak jak pisałem - prawdopodobnie każdy będzie miał inny pomysł na zastosowanie LIW-01.
I jak to działa?
To pewnie najciekawszy fragment dla tych, którzy już od początku wiedzieli, co chcą z LIW-01 zrobić. Dostęp do zgromadzonych w chmurze danych możemy uzyskać na dwa sposoby - albo z poziomu przeglądarki internetowej i serwisu internetowego, albo z poziomu aplikacji.
W tym pierwszym przypadku możemy pobrać całą historię pomiarów do pliku CSV. Znajdziemy w nim kolumny z takimi danymi jak:
- znacznik czasowy
- dokładna data i godzina
- liczbę impulsów
- wskazanie zużycia według zadanej jednostki
Wartości są przy tym eksportowane z podziałem co 10 minut i możemy je spokojnie wrzucić np. do Excela i na tej podstawie po kilku kliknięciach wygenerować odpowiedni wykres.
Jeśli chcemy mieć natomiast gotowy wykres natychmiast przed oczami, warto sięgnąć po smartfona. Tutaj możemy sprawdzić m.in.:
- sumaryczne zużycie w bieżącym miesiącu
- koszt w bieżącym miesiącu
- koszt od pierwszego uruchomienia licznika
Znajdziemy tu także pełen zestaw zestaw wykresów, z rozdzielczością od minuty, przez godziny, dni, miesiące, aż po lata.
Nie jesteśmy przy tym ograniczeni do najprostszych wykresów. Możemy przykładowo sprawdzić, w jakich godzinach rejestrowane jest najwyższe zużycie. A to z kolei pomogło mi np. stwierdzić, że zdecydowanie za dużo prania i suszenia robię w drogim prądzie, a nie wtedy, kiedy mam tanio. Możemy też sprawdzić, w jakie dni albo miesiące zużywamy danego medium najwięcej, a także porównać np. poszczególne miesiące z tego roku z rokiem poprzednim. Wszystko na jedno kliknięcie.
I co najważniejsze - wszystkie te dane pobierane i zapisywane są całkowicie bez naszego udziału. Wystarczy, że w podłączymy LIW-01 do WiFi w okolicy i już nie musimy samodzielnie fatygować się do naszego licznika. Zresztą raczej nie wyobrażam sobie, żeby zapisywać co godzinę - nie mówiąc już o odczytach co minutę - wszystkie dane.
Warto?
Jeśli to pytanie jest zadane w kontekście czy działa poprawnie, to zdecydowanie tak - przynajmniej w testowanym scenariuszu. Wartości przesyłane do aplikacji jak najbardziej pokrywają się z tym, co podaje tradycyjny licznik impulsów, więc bez otwierania szafki mam dostęp dokładnie do tych informacji, których potrzebuję.
O ile jednak u mnie ma to charakter eksperymentalno-ciekawostkowy (choć żona teraz regularnie sprawdza, czy nie piorę i nie suszę ubrań poza tzw. tanim prądem), to jestem w stanie bez problemu wyobrazić sobie liczne przypadki, kiedy licznik impulsów z WiFi i wsparciem naprawdę dobrej aplikacji potrafi w realny sposób ułatwić życie. Wystarczy tylko wyobrazić sobie sytuację, w której tych liczników do regularnego odczytu mamy kilka albo np. są one ulokowane w trudno dostępnych miejscach, jak np. zdarza się to w przypadku wodomierzy.
W takich scenariuszach zdecydowanie wolałbym mieć wszystko w jednej aplikacji niż za każdym razem tracić cenny czas na ręczny odczyt. Nie wspominając już nawet o tym, że podałem tylko najbardziej oczywiste zastosowania - a jak widać chociażby po wspomnianym wątku na forum, opcji zliczania jest tyle, ile pomysłów użytkowników.
* Materiał powstał przy współpracy z marką Zamel.