Motorola wraca na najwyższą półkę w wielkim stylu i wielkiej cenie. Oto Motorola Edge i Motorola Edge+
Na taki powrót do gry liczyłem. Po raz pierwszy od lat Motorola wypuszcza na rynek sprzęty z wysokiej półki i robi to z potężnym przytupem. Oto Motorola Edge i Motorola Edge+.
„Zgadnijcie, kto wrócił?”, śpiewał Eminem w 2002 r. Motorola wróciła i też może śpiewać o tym powrocie na cały głos, bo jest się czym chwalić. Po latach przerwy w wypuszczaniu na rynek „prawdziwych flagowców”, ktoś w Motoroli powiedział No pasarán!, tupnął nogą i nakazał przywalić z całą mocą.
I przywalili.
Motorola Edge Plus to smartfon kompletny.
Specyfikacja niemal pozbawiona jest słabych punktów:
- Procesor: Qualcomm Snapdragon 865 5G
- RAM: 12 GB LPDDR5
- Pamięć: 256 GB UFS 3.0
- Ekran: 6,7” OLED, FHD+, 90 Hz, HDR 10+, proporcje 2:1
- Akumulator: 5000 mAh z ładowaniem 18 W, ładowaniem bezprzewodowym 15 W i ładowaniem zwrotnym
- Wymiary: 161,1 x 71,4 x 9,6 mm
- Masa: 203 g
Przy takich parametrach czepiać się można tylko drobiazgów. Na przykład tego, że szybkie ładowanie nie jest tak szybkie, jak np. w Xiaomi Mi 10 czy Samsung Galaxy S20 Ultra. Albo tego, że telefon ma tylko jedno wejście na kartę SIM. Albo tego, że oficjalnie Motorola Edge+ nie posiada certyfikatu IP, ale przedstawiciele firmy zapewniają, że telefon został skonstruowany tak, by zabezpieczyć wnętrze przed zalaniem czy zapiaszczeniem.
Do wszystkich powyższych cyferek należy też dodać pomniejsze, acz nie mniej ważne elementy specyfikacji. Jak choćby głośniki stereo, które zostały opracowane we współpracy z firmą Waves, podobnie jak optymalizacja software’owa dla gniazda słuchawkowego 3,5 mm. Tak, Motorola Edge+ jest jednym z ostatnich – obok nadchodzącego LG V60 – telefonów z najwyższej półki, który oferuje fizyczne gniazdo słuchawkowe.
Oczywiście nowa Motorola wyposażona jest też w łączność 5G, NFC i wszystkie najnowsze standardy łączności, jak Wi-Fi 6 czy Bluetooth 5.1. To Motorola – jeśli chodzi o kwestię jakości transmisji danych, możemy spodziewać się najlepszego.
Patrzę na ekran i sam nie wiem, co o nim sądzić.
Albo Motorola Edge+ zrodziła się w dziale badań i rozwoju firmy dawno temu, albo Motorola celowo idzie pod prąd.
Podczas gdy producenci stopniowo wycofują się ze stosowania zakrzywionych wyświetlaczy, Motorola Edge+ zakrzywia ekran jeszcze bardziej. Wyświetlacz otrzymał nazwę „Endless Edge” i na grafikach promocyjnych prezentuje się olśniewająco. Ramki są niemal niedostrzegalne, a wyświetlacz wypełnia cały front urządzenia.
Sęk w tym, że o ile zakrzywione ekrany wyglądają pięknie na grafikach promocyjnych, tak w codziennym użytku są zwykle uciążliwe i nieprzesadnie użyteczne. Motorola twierdzi jednak, że ma na to sposób w postaci przemyślanych rozwiązań w oprogramowaniu.
Wraz z Motorolą Edge+ debiutuje nowa nakładka Motoroli. Bez obaw, nadal będzie ona wizualnie przypominać czystego Androida; nigdzie nie wybierają się również wszystkie użyteczne gesty czy najlepszy na rynku tryb always-on display. Pojawiają się jednak dwie duże nowości: tryb gamingowy, automatycznie rozpoznający moment rozpoczęcia rozgrywki oraz funkcja Edge Touch.
To właśnie ona ma zadbać o to, by zakrzywiona krawędź była użyteczna. Motorola wykorzysta krawędź na kilka sposobów – podobnie jak w wielu innych smartfonach, będzie można na niej znaleźć „bąbelek” ze skrótami do często używanych aplikacji. Możliwe będzie też wykorzystanie krawędzi do szybkich akcji, np. ściągania paska powiadomień. Krawędź będzie też podświetlać się zmieniającymi się kolorami podczas ładowania, sygnalizując stopień naładowania akumulatora.
W końcu krawędzie będzie można też niejako wyłączyć podczas korzystania z niektórych aplikacji. Dajmy na to – częstym problemem w smartfonach z zakrzywionymi krawędziami jest oglądanie wideo z napisami, gdyż napisy giną na krawędzi i stają się przez to nieczytelne. W Motoroli Edge+ możemy wybrać, w których aplikacjach krawędź ma być nieaktywna i wtedy np. Netflix będzie się wyświetlał tylko na płaskiej części ekranu. Bardzo przemyślane, ale na ile będzie to praktyczne, przekonamy się dopiero w czasie testów.
Cieszy mnie natomiast fakt, iż Motorola postanowiła na zastosowanie proporcji 2:1 w swoim nowym smartfonie. Sprawia to co prawda, że telefon jest marginalnie wyższy od innych urządzeń z ekranem o tej przekątnej, ale za to jest od nich o kilka mm węższy, co powinno się przełożyć na wygodniejszą obsługę jedną ręką, a tym samym – na mniejsze prawdopodobieństwo przypadkowego dotykania krawędzi.
Aparat w Motoroli Edge+ ma być punktem zwrotnym w historii firmy.
Historycznie Motorola zawsze oferowała marne aparaty. Nawet w swoich najdroższych telefonach. Można było chwalić każdy jeden element smartfonów firmy, ale aparat nieustannie pozostawał najsłabszym punktem. Teraz ma się to zmienić.
Motorola Edge Plus ma na pokładzie poczwórny układ aparatów:
- Główny sensor 108 Mpix z obiektywem szerokokątnym f/1.8
- Sensor 16 Mpix z obiektywem ultrawide f/2.2 i trybem Macro Vision
- Sensor 8 Mpix z obiektywem telefoto f/2.4 i 3-krotnym powiększeniem optycznym
- Sensor ToF do wykrywania głębi
Z przodu mamy zaś aparat 25 Mpix z obiektywem f/2.0.
Układ aparatów wygląda imponująco, ale hardware nigdy nie był problemem w smartfonach Motoroli. Problemem zawsze był software i przetwarzanie obrazu po zrobieniu zdjęcia. Teraz Motorola chwali się, że programiści poświęcili mnóstwo czasu i pieniędzy, by dopieścić oprogramowanie aparatu i oddać użytkownikom do rąk urządzenie produkujące topowe rezultaty.
Wraz z materiałami prasowymi otrzymałem kilka przykładowych zdjęć, wykonanych Motorolą Edge+. Oczywiście przeprowadzimy własny test aparatu, ale jeśli ten telefon naprawdę potrafi robić takie zdjęcia, jak te poniżej, to mamy do czynienia z jednym z najlepszych układów optycznych na rynku:
Tutaj możemy zobaczyć przykładowe zdjęcie wykonane przy użyciu trybu nocnego:
Tutaj to samo ujęcie, tyle że bez trybu nocnego:
Motorola Edge stara się dać jak najwięcej w jak najbardziej rozsądnej cenie.
Obok Motoroli Edge+ debiutuje dziś również jej nieco uboższa odmiana, bez plusa. Wizualnie obydwa smartfony są praktycznie nie do odróżnienia. Mają z grubsza te same wymiary i niemal ten sam ekran. Różnicę widać dopiero pod maską:
- Procesor: Qualcomm Snapdragon 765 5G
- RAM: 6 GB LPDDR5
- Pamięć: 128 GB
- Ekran: 6,7” OLED, FHD+, 90 Hz, HDR, proporcje 2:1
- Akumulator: 4500 mAh z ładowaniem 15 W, brak ładowania bezprzewodowego
- Wymiary: 161,6 x 71,1 x 9,29 mm
- Masa: 188 g
Kilka pomniejszych różnic widać też poza cyferkami. Nie mamy tu nowego standardu łączności Wi-Fi 6, choć mamy Bluetooth 5.1. Zamiast trzech mikrofonów do rozmów i nagrań, mamy dwa mikrofony.
Mamy za to hybrydową tackę na karty, zdolną pomieścić albo dwie karty SIM, albo kartę SIM i kartę SD. Motorola Edge spełnia też normę IP54, co czyni ją oficjalnie odporną na zachlapanie.
Zmienia się również układ aparatów w Motoroli Edge:
- Główny sensor 64 Mpix z obiektywem szerokokątnym f/1.8
- Sensor 16 Mpix z obiektywem ultrawide f/2.2 i trybem Macro Vision
- Sensor 8 Mpix z obiektywem telefoto f/2.4 i 2-krotnym powiększeniem optycznym
- Sensor ToF do wykrywania głębi
Przedni aparat to zaś ten sam sensor 25 Mpix, co w mocniejszej Motoroli Edge+.
Różnic między dwoma smartfonami jest sporo, ale jednocześnie widać też, że Motorola starała się jak mogła, by wyciąć tylko to, bez czego łatwo się obyć. Funkcjonalnie Motorola Edge nadal pozostaje smartfonem o wielkiej mocy i wielkich możliwościach.
Ceny? Trzymajcie się krzeseł.
Obydwa telefony trafią do sprzedaży w maju, dostępność konkretnych egzemplarzy będzie się różnić zależnie od kraju premiery. Ceny w euro prezentują się następująco:
- Motorola Edge+, dostępna w kolorach Smoky Sangria i Thunder Grey, kosztować będzie 1199 euro.
- Motorola Edge, dostępna w kolorach Solar Black i Midnight Magenta, będzie kosztować 599 euro.
Znamy też polską cenę Motoroli Edge. Nad Wisłą telefon zadebiutuje w maju, w cenie... 2999 zł Nie znamy jeszcze oficjalnej ceny i daty debiutu Motoroli Edge Plus, ale można bezpiecznie założyć, że przyjdzie nam za nią zapłacić około 6000 zł.
Gdyby Motorola Edge została wyceniona w zbliżony sposób do wyceny europejskiej, to jest w cenie maksymalnie 2699 zł, powiedziałbym, że jest w tym układzie wyceniona dość rozsądnie. Xiaomi Mi Note 10 Pro czy Oppo Reno 3 Pro kosztują bardzo podobne pieniądze i oferują bardzo podobne możliwości. 2999 zł za taki telefon to jednak stanowczo zbyt wysoka cena. Zwłaszcza gdy spojrzymy na ceny nowego OnePlusa 8.
Cena Motoroli Edge+ za to umyka wszelkiej logice. Jakkolwiek potężny, kompletny smartfon by to nie był, Motorola bardzo ryzykuje, stawiając go w jednym rzędzie z absolutnie najdroższymi telefonami na rynku. Za 6000 zł kupimy Samsunga Galaxy S20 Ultra. Kupimy iPhone’a 11 Pro. Można mieć dowolny inny smartfon z Androidem, w zasadzie to nawet dwa!
Nie sądzę, by Motorola nastawiała się na wielkie ilości sprzedanych egzemplarzy tego modelu, ale nawet jako pokaz siły i flagowy okręt we flocie firmy, Motorola Edge+ wydaje się być stanowczo za droga.
A skoro Motorola Edge+ staje w szranki z najlepszymi, najdroższymi smartfonami, to musi też być gotowa na bardzo surową krytykę i wnikliwy osąd, czy warta jest tak dużej sumy pieniędzy.
O tym jednak przekonamy się dopiero wtedy, gdy Motorola Edge+ trafi do nas na testy.
Czekałem na topowy smartfon Motoroli od co najmniej 5 lat.
Moto X Style nadal pozostaje moim ulubionym smartfonem z Androidem w historii i wciąż czekam na godnego następcę, który chwyci mnie za serce w równym stopniu, co stary flagowiec firmy.
Nie mam wątpliwości, że Motorola Edge+ będzie mocarnym, wszystkomającym smartfonem. Za cenę 1199 euro musi być w niej jednak coś więcej niż tylko suma podzespołów. Mam nadzieję, że uda mi się to znaleźć podczas testów.