Polskie narzędzie do tropienia fejków o wirusie. Wystarczy zainstalować wtyczkę
Polska Agencja Prasowa wraz z GovTech ogłosiła uruchomienie aplikacji #FakeHunter. Narzędzie ma pomóc internautom zweryfikować informacje dotyczące koronawirusa.
Nowe informacje dotyczące liczby zakażeń wirusem, nowych nadziei na jego leczenie czy przepisów związanych z epidemią pojawiają się niemal nieustannie. Jesteśmy bombardowani ze wszech stron newsami z bardziej i mniej wiarygodnych źródeł. Od naszej czujności w dużej mierze zależy to, czy damy się złapać w dezinformacyjne sidła, czy uwierzymy, że koronawirus wyciekł z tajnych chińskich laboratoriów, jest bronią biologiczną wymyśloną przez amerykańskie firmy farmaceutyczne lub globalna pandemia jest pokłosiem popularyzacji technologii 5G. Szybkości rozprzestrzeniania się fake newsów o koronawirusie przekracza nawet szybkość rozwoju pandemii, a narzędzia oferowane przez media społecznościowe nie zawsze ułatwiają walkę z nimi.
Żeby zweryfikować informacje, zainstaluj wtyczkę do przeglądarki.
#FakeHunter, jak piszą tego twórcy, to społeczny system weryfikacji treści publikowanych w internecie. Jego celem ma być demaskowanie nieprawdziwych wiadomości dotyczących szalejącego na świecie koronawirusa.
W ramach #FakeHunter każdy internauta, który natknie się na budzące jego wątpliwości treści, będzie mógł je zgłosić, ale dopiero po zainstalowaniu w przeglądarce odpowiedniej wtyczki (dostępnej tylko na Chrome'a i Firefoksa). Wyrok w sprawie prawdziwości przesłanych tą drogą materiałów zostanie mu przekazany mailem, a także będzie udostępniony na stronie internetowej projektu, gdzie każdy zainteresowany będzie mógł go sprawdzić.
Wchodząc w raport, uzyskamy bardziej szczegółowe informacje i wyjaśnienie, dlaczego dana informacja została oznaczona jako prawdziwa lub nieprawdziwa.
Kim są #FakeHunterzy?
Zgłaszane treści analizują zaangażowani w projekt wolontariusze, którzy jednak pozostają w większości anonimowi. Na stronie #FakeHunter wymienieni zostali jedynie członkowie zespołu należący do PAP. Ta decyzja może budzić kontrowersje, bo z jednej strony wiedza o źródle informacji jest jedną z istotnych zmiennych pomagających ocenić jej prawdziwość, a z drugiej projekt wspierany przez rząd powinien być realizowany możliwie jak najprzejrzyściej.
Wiadomo jedynie, że „społeczni liderzy opinii” byli rekrutowanie między innymi, jakże adekwatnie, w mediach społecznościowych i żeby dostać się do programu, musieli mieć aktywny w nich profil. Trudno jednak określić, na jakich zasadach byli wybierani. Niektórych spośród ponad 300 szczęśliwych wolontariuszy można wyszperać w internecie, jeśli pochwalili się publicznie uczestnictwem w nowym projekcie. Dzięki magii sieci wiadomo na przykład, że wśród uczestników jednego z prowadzonych w ramach projektu szkoleń znalazł się Bartłomiej Graczak, dziennikarz TVP info.