Smartfony może i zabiły aparaty, ale nie matryce. Sony zarobiło krocie na produkcji matryc do iPhone'a
Choć rynek aparatów jest w odwrocie, to biznes matryc światłoczułych nigdy nie miał się lepiej. Smartfony z jednej strony zabijają rynek, ale z drugiej dają zupełnie nowe szanse zarobku.
Jakieś 20 lat temu, kiedy fotografia cyfrowa popularyzowała się w Polsce, aparaty kompaktowe przestawały być luksusem. W 2000 r. nie było ich w każdym domu, ale myślę, że w każdej rodzinie był ktoś z takim aparatem.
Przez etap pt. „jeden aparat na dom” szybko doszliśmy do momentu, kiedy każdy domownik miał swój aparat, oczywiście za sprawą telefonów komórkowych i później smartfonów. Dziś, w dobie smartfonów o wielu aparatach, każdy ma po dwa, trzy lub nawet cztery aparaty.
I choć aparat smartfona wyposażony w trzy oczka obiektywu można traktować jako jeden układ, to tak naprawdę znajdują się w nim trzy sensory i trzy obiektywy. Doliczając do tego kamerkę do selfie, mamy de facto cztery aparaty w smartfonie. A więc przykładowo Apple musi kupić cztery matryce do produkcji jednego iPhone'a.
W praktyce każdy iPhone 11 Pro korzysta z czterech matryc wyprodukowanych przez Sony. No właśnie - Sony. To ta firma jest największym beneficjentem w skali całego rynku.
W 2019 r. Sony nie dało innym szans na rynku matryc.
Techno Systems Research (TSR) opublikował dane dotyczące rynku matryc za 2019 r. Większych niespodzianek nie ma, bo nadal liczą się tylko trzy firmy, przy czym Sony pozostaje zdecydowanym numerem jeden.
W 2019 r. Sony kontrolowało 49,1 proc. rynku matryc. Na drugim miejscu znalazł się Samsung z udziałem 17,9 proc. Gracz numer trzy to OmniVision z udziałem na poziomie 9,5 proc. Pozostali producenci są znacznie mniejsi i wszyscy łącznie odpowiadają za 23,5 proc. rynku.
A dlaczego nie ma niespodzianek? Bo podobny rozkład w strukturze rynku oglądaliśmy rok wcześniej. W 2018 r. Sony miało udział w runku na poziomie 50,1 proc, Samsung miał 29 proc., a OmniVision 7,9 proc.
Biznes matryc do aparatów robi się coraz większy.
W 2014 r. wartość całego rynku matryc wynosiła 9,3 mld dol. Pięć lat później, w 2019. r., wartość urosła o ponad połowę, do 15,5 mld. dol. Widać też, kto najbardziej skorzystał na tym wzroście - to Sony. Rynkowy udział firmy w latach 2014 - 2019 r. wzrósł z 40 do 50 proc.
Prognozy na kolejne lata są jeszcze lepsze. W 2022 r. wartość rynku ma się zwiększyć do 19 mld dol. Jak widać, coraz bardziej opłaca się produkować podzespoły zamiast całych aparatów, ale nawet w tym segmencie trudno rywalizować z liderami. Przykładowo udział Nikona, który produkuje matryce do części swoich lustrzanek i bezlusterkowców, w skali całego rynku jest niezauważalny, zwłaszcza w starciu np. z Samsungiem, produkującym matryce na rynek mobilny.
Nic dziwnego, że tradycyjna fotografia jest coraz mocniej spychana na boczny tor.