Samsung Galaxy S20 będzie zapisywał zdjęcia z trzech obiektywów naraz
Klikasz przycisk migawki raz, a Galaxy S20 zapisuje zdjęcia z trzech obiektywów jednocześnie. Tak ma działać aparat w nadchodzącym Samsungu.
Świetnie poinformowany Max Weinbach z XDA właśnie zdradził bardzo ciekawą funkcję, która trafi do aparatów w smartfonach serii Samsung Galaxy S20. Funkcja nosi nazwę „Quick Take” i umożliwia robienie zdjęć z dwóch lub nawet trzech obiektywów jednocześnie.
Klikasz przycisk migawki raz, a aparat zapisuje zdjęcie z obiektywu ultraszerokokątnego, standardowego i tele.
Nie znamy jeszcze szczegółów działania tej funkcji, ale wszystkie zdjęcia mają być dostępne w galerii. Dodatkowe ujęcia prawdopodobnie będzie można wyświetlić po otwarciu zdjęcia z głównego obiektywu. Można będzie zachować wszystkie ujęcia lub wybrać tylko jedno najlepsze.
Taka funkcja ma kilka dużych plusów, a największym z nich jest fakt, że można fotografować szybciej. Najczęściej w sytuacjach, gdy chcemy uchwycić coś jak najszybciej, nie zastanawiamy się. Po prostu uruchamiamy aparat i robimy zdjęcie korzystając z domyślnego - czyli standardowego - obiektywu.
Bywa, że chwilę później, przy oglądaniu zdjęcia, uświadamiamy sobie, że lepiej sprawdziłby się teleobiektyw lub ultraszeroki kąt. Wraz z trybem „Quick Take” teoretycznie takie sytuacje odejdą w niepamięć, bo aparat zapisze ujęcia z trzech głównych obiektywów.
To rozwiązanie nie jest zupełną nowością. Znamy je ze smartfonów LG.
LG używa w swoich smartfonach z potrójnym aparatem funkcji Triple Shot. Została ona wprowadzona na rynek już w 2018 r., wraz z premierą LG V40. Smartfon w trybie Triple Shot wykonują trzy zdjęcia, po jednym z każdego obiektywu.
Niestety ta funkcja ma sporą wadę, a mianowicie długi czas zapisu. Zrobienie zdjęcia z wykorzystaniem Triple Shot trwa zdecydowanie dłużej niż zapis pojedynczej fotki. Mam nadzieję, że Samsungowi uda się stworzyć mechanizm działający w tle, natychmiast, bez uciążliwego czekania. Jeśli na zdjęcia trzeba będzie czekać, funkcja nigdy nie stanie się popularna.
iPhone również potrafi zapisywać zdjęcia z dwóch obiektywów.
No właśnie, z dwóch, a nie z trzech. Działa to jednak wręcz idealnie, o czym przekonałem się testując iPhone’a 11.
Zdarza się, że podczas robienia zdjęcia standardowym obiektywem utniemy fragment osoby na pierwszym planie, szczególnie jeśli fotografujemy kilka osób. W takiej sytuacji po wejściu do galerii iPhone informuje nas, że kadr można poszerzyć. I faktycznie, po dotknięciu jednego przycisku kadr staje się szerszy, dzięki czemu nikt nie jest ucięty. Jest to możliwe dzięki temu, że iPhone robi jednoczenie zdjęcie zwykłym obiektywem i tym ultraszerokokątnym.
Apple w mistrzowski sposób wdrożyło tę funkcję. Użytkownik nawet nie musi wiedzieć, że może poszerzyć kadr. iPhone sam go o tym poinformuje w razie potrzeby. A jeśli ktoś wie o funkcji i chce ją wykorzystać przy edycji zdjęcia, ma możliwość ręcznego wymuszenia poszerzenia kadru.
I taka właśnie powinna być fotografia mobilna.
Fotografowanie smartfonem ma być szybkie i ma wymagać jak najmniej skupienia na aparacie, parametrach i nastawach. Smartfon ma w końcu umożliwiać robienie zdjęć w każdych warunkach, a nie przeszkadzać użytkownikowi w szybkim złapaniu kadru.
Obecność wielu obiektywów zawsze komplikuje proces szybkiego fotografowania. Tyczy się to nie tylko smartfonów, bo w przypadku dedykowanych aparatów sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Wymiana obiektywu zajmuje kilkadziesiąt sekund, wymaga ostrożności i precyzji, a do tego nie zawsze jest możliwa. Dlatego najwygodniej - choć nie zawsze najlepiej - jest fotografować zoomem, czyli obiektywem, który ma wszystko w jednym.
Takim odpowiednikiem obiektywu „wszystko w jednym” w fotografii mobilnej może być właśnie tryb robienia zdjęć kilkoma obiektywami jednocześnie. To naprawdę dobry pomysł, choć ma swoje minusy, na czele z problemem pojemności pamięci. Każde zdjęcie wykonane w trybie Quick Take (lub Triple Shot) zajmuje trzykrotnie więcej miejsca od standardowego zdjęcia z jednego obiektywu.
Można sobie z tym jednak poradzić, jeśli oprogramowanie co jakiś czas usuwa kopie zdjęć. Dobrym pomysłem jest usuwanie nadprogramowych fotek np. po miesiącu, w sytuacji, kiedy użytkownik nie wrócił przez ten czas do dodatkowego zdjęcia z teleobiektywu lub ultraszerokiego kąta. Czy tak to będzie działało w Galaxy S20? Przekonamy się o tym już 11 lutego, na premierze nowej serii smartfonów.