ZACO A9s to robot sprzątający, który wreszcie przekonał mnie do automatycznych odkurzaczy
Tydzień temu moje koty dostały nową zabawkę, czyli samojezdny odkurzacz ZACO A9s. Dzięki niemu przekonałem się wreszcie do automatycznych robotów sprzątających.
Odkurzacze, które sprzątają same, traktowałem do tej pory z pewną dozą nieufności. Co prawda znajomi już wielokrotnie mnie przekonywali, że takie roboty faktycznie działają i pomagają w codziennym życiu, ale nauczyłem się już, że jeśli coś brzmi zbyt pięknie, by było prawdziwe, to zwykle właśnie takie jest.
Z tego powodu nie byłem gotów zainwestować ponad tysiąca złotych w urządzenie, co do którego nie byłem w pełni przekonany. Gdy pojawiła się możliwość przetestowania robota ZACO A9s, skwapliwie z niej skorzystałem. Po nieco ponad tygodniu z nim spędzonym już wiem, że tego typu sprzęt zawita do mnie na stałe.
Niewykluczone, że będzie to właśnie ZACO A9s.
Na wstępie należy zaznaczyć, że nie jest to najbardziej zaawansowany robot sprzątający, jakiego można kupić. Nie mam jednak ogromnego piętrowego domu z labiryntem w środku, żebym szukał najdroższego modelu odkurzacza albo dwóch. W moim blisko 40-metrowym mieszkaniu jeden samojezdny odkurzacz ZACO sprawdził się dobrze.
Ten model nie jest przy tym też najtańszym urządzeniem tego typu na rynku — za robota o nazwie ZACO A9s trzeba dziś zapłacić ok. 1700 zł. To zarówno dużo, jeśli porównać go do klasycznego odkurzacza, którego w dodatku w pełni nie zestąpi, jak i mało, jeśli weźmie się pod uwagę to, ile potrafią kosztować najlepiej wyposażone roboty sprzątające.
Cieszy też, że robot firmy ZACO, nazywanej wcześniej na naszym rynku iLife, wygląda elegancko i solidnie.
Podobnie jak w przypadku innych urządzeń tej klasy mamy do czynienia z dyskiem. Zewnętrzny pierścień w modelu ZACO A9s jest od góry pokryty metalem, a boki wykonane są z ciemnoszarego plastiku. Główna okrągła część jest z kolei niemal czarna, a jedynie metalowy środek oraz główny przycisk mają kolor srebrny.
Urządzenie wygląda na tyle dobrze, że nie schowałem go za kanapą albo pod łóżkiem w sypialni. Robot stanął w salonie zaraz obok telewizora i nie mam chęci odkładać go do szafy po użyciu. Nie obraziłbym się za to za jasny kabel zasilający do stacji dokującej, bo mniej wyróżniałby się na tle ściany niż czarny.
Zmartwiłem się jednak, bo w instrukcji napisano, że stacja dokująca powinna stać przy niemal pustej ścianie.
Stacja dokująca to przy tym ważny element zestawu. Robota można ładować kablem, ale jest to… upierdliwe. Lepiej, jeśli za każdym razem, gdy zakończy cykl sprzątania lub gdy zacznie mu brakować prądu, sam podjedzie do ładowarki. Problem w tym, że wybranie odpowiedniego miejsca to nie jest wcale taka prosta sprawa.
No, a przynajmniej w teorii. W instrukcji znalazł się zaś zapis, że stacja dokująca, co zrozumiałe, nie powinna znajdować się w pobliżu drzwi, a według książeczki dołączonej do opakowania ZACO A9s powinien mieć bufor dwóch metrów pustej przestrzeni od frontu oraz metr luzu po lewej i po prawej stronie stacji.
Aż tyle miejsca to ja nie mam w domu na żadnej ze ścian.
Na szczęście w praktyce stacji dokującej do robota ZACO A9s wystarczył na oko metr kwadratowy obok telewizora. Ponadto, gdy patrzę na obrazek z instrukcji i jego proporcje, to chyba po prostu osoba przygotowująca ją pomyliła jednostki, czyli stopy i cale, przy przeliczaniu odległości na metry.
Jeśli tak faktycznie się stało, to stacja dokująca od robota marki ZACO wymaga znacznie mniej wolnej przestrzeni — zaledwie nieco ponad 8 cm po bokach i niecałe 17 cm od frontu. Tak czy inaczej, przy takim ustawieniu jak na zdjęciach, urządzenie bez problemu rozpoczyna pracę i samo wraca, by naładować akumulator.
Ogniwo zasilające ładuje się co prawda do pełna aż 5 godzin, ale wystarcza za to na 120 minut pracy.
Dzięki temu w praktyce w moim mieszkaniu ZACO A9s nigdy się nie rozładował przed końcem sprzątania, a posprzątanie 10 mkw. zajmuje zwykle około kwadransa. Automatyczny odkurzacz nie miał też problemu z dostaniem się z dużego pokoju na korytarz, do sypialni, łazienki oraz kuchni.
Zaznaczę jednak, że pomiędzy pomieszczeniami nie mam progów, a jedynie listwy, więc nie mogłem sprawdzić, jak odkurzacz poradziłby sobie z takimi przeszkodami. Otwieram mu też drzwi do łazienki tak, by nie blokowały korytarza. Na szczęście sam włazi pod stolik w dużym pokoju, z którego na dywan spadają okruchy.
A jest to możliwe, bo ZACO A9s ma jedynie 7,6 cm wysokości przy średnicy 33 cm i wadze 3,1 kg.
Sama jakość odkurzania jest przy tym zadowalająca. Urządzenie uruchamiam średnio raz na dwa dni i od ponad tygodnia nie widzę zbyt wielu walających się paprochów i kłaków. Nie wszędzie jest posprzątane na błysk, ale nigdy robot — czy to ZACO A9s, czy jakikolwiek inny — nie zastąpi w pełni zwykłego odkurzacza.
Robot nie da rady dojechać wszędzie tam, gdzie da się wetknąć rurę od odkurzacza i sprawdza się jedynie na dużych, płaskich powierzchniach. Ja na szczęście od początku traktowałem robota jako uzupełnienie, a nie zastępstwo zwykłego odkurzacza — tak jak Switch jest komplementarny dla Xboksa lub PlayStation.
I po prostu się cieszę, że odkurzanie mieszkania do czysta po tygodniu trwa krócej niż przed przyniesieniem do domu robota.
Producent oddał użytkownikom przy tym gros opcji. Po pierwsze — przynajmniej z perspektywy geeka — mamy dostęp do aplikacji mobilnej. Można w niej podejrzeć aktualny tryb pracy oraz wygenerowaną w danej sesji mapę sprzątniętego już obszaru. Oprócz tego można np. ustawić harmonogram sprzątania.
Do tego dochodzi pilot — zarówno wirtualny w aplikacji, jak i całkiem realny w prawdziwym świecie. Można za jego pomocą kazać robotowi dokładnie posprzątać wybrane miejsce, zwiększyć siłę ssania do 1000 Pa oraz nawet zdalnie sterować robotem, by np. kilka razy przejechać po mocno zabrudzonym miejscu.
Z aplikacją miałem tylko jeden mały problem, bo z początku nie byłem w stanie połączyć odkurzacza z domowym Wi-Fi.
Zgodnie z zaleceniem łączyłem urządzenie z siecią 2,4 GHz, bo te w standardzie 5 GHz zapewniają lepszy transfer, ale na krótszym dystansie i nie są obsługiwane, a odkurzacz usilnie odmawiał współpracy z routerem UPC. Wszystko zaskoczyło dopiero, gdy… aktywowałem sieć gościnną i to do niej podpiąłem ZACO A9s.
Poza tym aplikacji mobilnej ZACO Robot trudno coś zarzucić, aczkolwiek szkoda, że nie obsługuje powiadomień. A tak jak jest pomocna i np. informuje o konieczności wymiany elementów eksploatacyjnych, tak nie jest niezbędna. Większość funkcji można wywołać pilotem, a często wystarcza… przycisk w robocie.
Wystarczy raz dotknąć guzika na obudowie ZACO A9s, a za pół godziny mieszkanie będzie posprzątane.
No, a przynajmniej stanie się tak w większości przypadków. Zdarzyło się niestety, że robot potrzebował pomocy. Dwa razy przy dywanie z bardzo długim włosiem jedna z bocznych szczotek się zablokowała. Na szczęście po rozplątaniu ZACO A9s od razu wrócił do pracy, ale bez ingerencji nie wróciłby na miejsce.
Mimo to mechanizm zapobiegania kolizjom działa nieźle, a jedyne, co mnie irytuje, to fakt, że odkurzacz uwielbia pyrgać leżące na podłodze pod szafką RTV pudełka na gry planszowe. Po każdym odkurzaniu muszę podchodzić i je przesuwać, by leżały równo. Nie da się robota nauczyć omijania tego fragmentu.
ZACO A9s w przeciwieństwie do niektórych, zwykle dużo droższych robotów, niestety nie „uczy się” swojego mieszkania.
W tym konkretnym modelu nie ma wsparcia np. sztucznej inteligencji. Każdorazowo przy odkurzaniu robot skanuje otoczenie z użyciem licznych czujników od nowa, jakby pojawił się w mieszkaniu pierwszy raz. Niemniej jednak i tak radzi sobie z szafkami i krzesłami znacznie lepiej, niż myślałem.
W dodatku, jeśli już cokolwiek się stanie, robot woła swojego posiadacza — i to dosłownie. Co prawda wolałbym powiadomienie na telefon, ale producent zdecydował się na rozwiązanie o nazwie I-voice. Robot ma wbudowany głośnik i to za pomocą kobiecego, nieco sztucznie brzmiącego głosu komunikuje się z użytkownikiem.
Ja zdecydowałem się używać ZACO A9s jedynie ad-hoc.
Urządzenie może odkurzać mieszkanie pod nieobecność domowników — da się je zarówno zaprogramować, by sprzątanie uruchomiło się danego dnia o wybranej godzinie, jak i uruchomić robota zdalnie z poziomu aplikacji. Smartfon z aplikacją ZACO Robot nie musi być podpięty pod tę samą sieć Wi-Fi, co odkurzacz.
Sam, ponieważ pracuję z domu, wolę mieć kontrolę nad tym, kiedy urządzenie pracuje. Nie jest uciążliwe, podczas pracy nie hałasuje bardziej niż 63 db. Mam jednak dwa koty i wolałbym, by elektronika z szybko obracającymi się elementami nie jeździła w ich towarzystwie po domu sama pod moją nieobecność.
Nie przeczę też, że to właśnie z myślą o kotach i ich długiej sierści chciałem przetestować samojezdny odkurzacz.
Już po tygodniu widzę, że takie urządzenie poprawia nieco nasz komfort życia, zbierając kurz i kłaki przynajmniej z podłogi. Dzięki temu nieco mniej osadza się ich na kanapie i na ubraniach, aczkolwiek żaden robot nie sprawi magicznie, że sierść z domu, w którym są koty, zniknie całkowicie.
Ciekaw byłem przy tym, jak Logan i Arnold zareagują na taką zabawkę. Z początku oba kocury były dość nieufne, a na dźwięk robota ruszającego do pracy, podskakiwały w miejscu, ale po kilku sesjach moje chłopaki się uspokoiły i zaakceptowały nowego, mechanicznego domownika.
ZACO A9s to przy tym nie tylko odkurzacz, ale również wibrujący mop, co kociarzy i psiarzy bardzo ucieszy.
Ten model robota umie nie tylko odkurzać, ale również myć podłogę, którą koty zapaskudziły np. karmą. W zestawie znalazł się mop z trzystopniową regulacją namoczenia szmatki. Zbiornik wody, który potrafi zmieścić jej aż 300 ml, ma przy tym elektrozawór. Nie ma stresu, że woda wycieknie.
Mycie paneli w salonie i sypialni i kafelków w kuchni działa podobnie jak odkurzanie tych powierzchni. Po zmianie zwykłego pojemnika — który ma pojemność aż 600 ml — na zbiornik z wodą trzeba tylko pamiętać, że mycie podłóg wymaga więcej uwagi niż odkurzanie i trzeba np. zagiąć dywany, by robot na nie nie wjechał i ich nie zamoczył.
Co istotne, ZACO A9s podczas mopowania drga podczas pracy.
W tańszych modelach samojezdnych robotów sprzątających mokra szmatka jedynie przemywa czyszczone powierzchnie mokrą szmatką. W przypadku ZACO A9s moduł odpowiedzialny za mycie podłogi lub kafelków dodatkowo drga, co pomaga w usuwaniu zanieczyszczeń.
W aplikacji ZACO Robot można regulować to, jak bardzo ma być nasączona szmatka. W sprzątaniu może pomóc też specjalny płyn o nazwie Blue Star, który można dolać bez stresu do pojemnika na wodę. Odradza się też stosowanie niezatwierdzonych przez producenta detergentów, zwłaszcza tych mocno pieniących się — mogą uszkodzić robota.
Przy mopowaniu podłóg pomaga na szczęście tzw. wirtualna ściana.
Niewielkie akcesorium na baterie generuje niewidzialną ścianę o długości do trzech metrów, której robot nie jest w stanie pokonać. Można za pomocą tego gadżetu odseparować pomieszczenie podczas odkurzania lub właśnie dywan podczas mycia podłóg. A na nim zawartość pudełka z ZACO A9s się nie kończy.
Oprócz wymiennego modułu z mopem i wirtualnej ściany można znaleźć w nim dodatkowe szczotki boczne, drugą ściereczkę oraz dodatkową szczotkę centralną. Ta podstawowa z włosiem lepiej sprawdza się na dywanach, a druga — gumowa — lepiej sprząta podłogi, ale w praktyce obu można użyć na obu powierzchniach.
Do tego dochodzą filtry na wymianę oraz specjalny środek myjący, który poprawia jakość mopowania. Z całego zestawu jestem zaś bardzo zadowolony i choć jeszcze nie zdecydowałem, czy ZACO A9s zostanie u mnie na dłużej, to ten model przekonał mnie, że automatyczny odkurzacz to bynajmniej nie są wyrzucone pieniądze.
Osoby, które są zainteresowane zakupem robota ZACO A9S, powinny kliknąć ten link. Sprzedawany pod nim odkurzacz wyceniono na 1699 zł, co jest rozsądną ceną jeśli spojrzeć na jego wygląd oraz możliwości.
*Materiał powstał we współpracy z marką ZACO.