Firmy płacą za filmy o przekręcie klimatycznym. Dzięki, YouTube
Avaaz opublikował raport dotyczący YouTube'a i filmów zaprzeczających zmianom klimatu na Ziemi. Platforma będzie miała kłopoty.
17. 01 Pod koniec tekstu znajduje się aktualizacja ze stanowiskiem Google'a.
Firmy, które wszem wobec głoszą walkę ze zmianami klimatu, w ramach wydatków na reklamę płacą ludziom, którzy głoszą, że globalne ocieplenie to jedna wielka ściema. To wina YouTube'a.
YouTube: Rosyjska ruletka reklam
Reklamy 108 marek w tym Samsunga, Decathlonu, Warner Bros, a nawet, o ironio, Greenpeace'u pojawiają się na YouTubie obok filmów zaprzeczających globalnemu ociepleniu. Firmy i organizacje mogą zdecydować, że nie będą reklamować się na platformie obok materiałów poruszających tematy związane z klimatem, ale jest pewien haczyk: wszystkie materiały, również autorstwa osób, które zmianom klimatu zaprzeczają, wrzucane są do jednej kategorii. To potencjalny cios dla wiarygodności korporacji, które próbują pokazać, jak bardzo są proekologiczne.
To nie pierwsza tego typu wpadka YouTube'a. Firma miała już wcześniej problemy z pojawianiem się spotów reklamowych obok treści w najlepszym razie kontrowersyjnych.
W 2017 r. wstrząsnęła YouTube'em afera, nazywana wdzięcznie Adpokalipsą, która odbiła się nie tylko na przychodach firmy, ale także na jej polityce. Serwis w odpowiedzi na protesty reklamodawców i ich masowe wycofywanie się z platformy, zaczął na szybko zmieniać zasady monetyzacji publikowanych treści i wprowadzać nowe pilnujące ich rozwiązania. Tym z kolei sprowadził na siebie gromy ze strony pokrzywdzonych przez zaaplikowany zbyt szybko i zbyt szeroko algorytm twórców. Afera w końcu ucichła, a algorytm został wyregulowany, ale był to jeden z najtrudniejszych okresów w historii platformy.
W Polsce większym echem odbiła się sprawa zablokowania przez YouTube'a reklam przy filmach antyszczepionkowców. Wtedy także na oburzenie mediów zareagowały firmy, których wizerunek był promowany przy takich treściach i zaczęły wycofywać swoje spoty z platformy. YouTube szybko zareagował na nagły odpływ gotówki protesty i sięgnął po przepis, który zabrania monetyzacji treści potencjalnie niebezpiecznych i szkodliwych. Reklamy przy filmach antyszczepionkowców wyłączono.
YouTube jest w trudnym położeniu, ale sam się w nim umieścił.
YouTube z jednej strony podkreśla, że chce być jak najbardziej otwartą platformą, na której każdy może zaprezentować swoje poglądy. Z drugiej zmotywowany wizją uciekających od reklamodawców pieniędzy, musi się czasami spełnić rolę bardziej tradycyjnych mediów – takich, które ponoszą odpowiedzialność za to, co publikują.
To rozdarcie tożsamościowe nie jest typowe tylko dla niego, ale dla mediów społecznościowych w ogóle. Chęć zarabiania na treściach tworzonych przez innych, bez ponoszenia za nie odpowiedzialności to sięga fundamentów ich istnienia.
Aktualizacja z 17.01. Stanowisko Google'a:
Nie jesteśmy w stanie wypowiedzieć się co do metodologii jaką stosuje w swoim raporcie Avaaz, ale nasze systemy rekomendacji nie zostały zaprojektowane, by filtrować lub ukrywać kanały albo filmy w oparciu o określone punkty widzenia. Na YouTube obowiązują surowe wytyczne, które regulują, przy jakich wideo mogą być wyświetlane reklamy. Udostępniamy też reklamodawcom narzędzia pozwalające na wyłączenie ich reklam przy treściach, których nie chcą łączyć ze swoimi markami. Wiele pracy włożyliśmy też w zmniejszenie liczby przypadków rekomendowania materiałów, które mogą stanowić dezinformację, a także we wspieranie źródeł jakościowych informacji na YouTube. Tylko w 2019 roku, oglądalność treści na kanałach wiarygodnych wydawców prasowych wzrosła o 60%. Jak widać w większości przypadków wymienionych w tym raporcie, nasze systemy priorytetyzują wiarygodne źródła informacji dla milionów zapytań. Co więcej, pokazujemy panele informacyjne przy tematach, które są szczególnie narażone na dezinformację, w tym przy treściach poruszających kwestie zmian klimatycznych. Robimy to, by dawać użytkownikom dodatkowy kontekst dla materiałów, które oglądają i będziemy rozszerzać te funkcjonalności na kolejne tematy i udostępniać je w kolejnych krajach – mówi Adam Malczak z biura prasowego Google.