REKLAMA

Blokada kont bankowych z byle powodu i wprowadzanie kretów do prywatnych firm. Tak bawi się chiński rząd

Dane są od tego, by je gromadzić, algorytmy, by je analizować, a oceny, by je wydawać. Rząd chiński chce rozszerzyć System Zaufania Społecznego na firmy.

ocena obywateli w Chinach
REKLAMA
REKLAMA

Każdemu podług zasług.

System Zaufania Społecznego w Chinach

Chiny z perspektywy Systemu Zaufania Społecznego wydają się wcieleniem orwellowskiego państwa. Ich obywatele są oceniani nie tylko na podstawie tego, co robią, ale także, co piszą w mediach społecznościowych, gdzie bywają, kim są członkowie ich rodziny. Nad głowami przechodniów czuwają kamery zdolne rozpoznać ich twarze i skrupulatnie odnotować punkty karne za wyrzucone na ziemie papierki lub przejście przez ulicę na czerwonym świetle. Wszystko może zostać wzięte pod uwagę i ocenione. A zła ocena niesie ze sobą realne konsekwencje. Zbyt niska liczba punktów może skutkować problemami z zakupem biletów na samolot czy na pociąg, zamrożonym kontem w banku, czy utratą pracy.

System społeczny w Chinach jest dopiero w fazie testów i występuje tylko w nielicznych prowincjach. Wielu obywateli mieszkających w objętych eksperymentem miastach deklaruje, że nic w ich życiu nie zmienił. Część nie wie nawet, że on istnieje. Jak wiele niebezpiecznych systemów ten także, póki działa niewidocznie w tle, nie budzi wielkich protestów. W końcu za czynienie dobra nie tylko w Polsce nikt nie karze. Problem zaczyna się, gdy znajdziemy się po złej stronie prawomyślności. Gdy ktoś z naszej rodziny zostanie uznany za persona non grata, a my nie odetniemy się od niego dość szybko. Gdy ktoś będzie miał złe poglądy. Gdy znajomy napisze coś niepoprawnego w mediach społecznościowych. Powodów uzyskania złej oceny może być wiele.

Dygnitarze przewidują, że System Zaufania Społecznego w Chinach wejdzie w życie na większą skalę w przyszłym roku. Wtedy dopiero będzie można mówić o tym, jak się sprawdza na dużą (a nawet wielką biorąc pod uwagę liczebność obywateli Chin) i jakie jeszcze niesie ze sobą zagrożenia. Wcześniej jednak jego idea zostanie rozszerzona. Skrupulatnie oceniani będą już nie tylko obywatele ale też firmy. Także te z Zachodu.

System Zaufania Społecznego w firmie to jeszcze wygodniejsze narzędzie nacisku

Instytucja odpowiedzialna za centralne planowanie w Chinach ogłosiła, że skończyła wstępną ewaluację aż 33 mln firm. Pod uwagę bierze około 30 różnych kategorii, począwszy od wpływu firmy na środowisko, przez bezpieczeństwo jej systemów IT po bezpieczeństwo jej pracowników. Oceny wahają się od 1 do 4, gdzie 1 dostają najprężniejsi korporacyjni prymusi, a 4 podejrzane firemki pana Waldka, który nigdy nie daje paragonów ani fakturek. Jeśli firma dostanie złą ocenę, może pożegnać się z nadzieją na pożyczkę z banku, a jej szef z biletem na samolot. Konsekwencje może bowiem ponieść nie tylko ona sama ale także ci, którzy siedzą za jej sterami i podejmują odpowiednie decyzje.

Sama idea zastosowanie systemu oceny firm nie powinna być dla nas przesadnie szokująca. Każdy, kogo firma brała kredyt, wie, że czasami skrupulatnym ocenom poddać się trzeba. Jednak różnica między systemem w Chinach a oceną kredytową na Zachodzie jest kluczowa. U nas robią to prywatne przedsiębiorstwa, które patrzą na nas z perspektywy spłaty kredytu, a nie na zgodności działań z linią polityczną rządzącej partii. Jak duża to różnica przekonały się niedawno choćby amerykańskie linie lotnicze.

American Airlines, Delta Air Lines, United Airlines dostały listy, z których wynika, że mogą dostać złe o ceny w systemie, jeśli na swoich stronach nie oznaczą Hongkongu, Mackau i Tajwanu jako części Chin. Jak dowiedział się New York Times, przedstawiciele Pekinu zauważyli, że jeśli firmy te nie dostosują się do ich uprzejmej prośby, mogą mieć zamrożone ich konta bankowe, a pracownicy mogą mieć problemy z podróżami.

Chiński rząd zacieśnia kontrolę

REKLAMA

Równolegle chińskie władze planują zacieśnienie i tak bliskiej współpracy między politykami a chińskim biznesem. W ponad 100 prywatnych firmach mających siedzibę w Hangzhou ma się znaleźć po jednym przedstawicielu rządowym, który miałby usprawnić komunikację między prywatnymi firmami a rządzącymi. Największą firmą, która dostała swojego patrona, jest technologiczny gigant Alibaba.

Wszystko to dzieje się w tle toczącej się coraz szybciej wojny handlowej między Chinami i Stanami Zjednoczonymi. Trudno spodziewać się, że te zmiany nie są z sytuacją międzynarodową powiązane, trudno też mieć pewność, że nie zostaną wykorzystane jako broń w toczącym się sporze. Chiński rząd zawsze lubił sprawować kontrolę nad swoimi obywatelami i biznesami, niepokoi to, jak dobre rozwój technologii dał mu do tego narzędzia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA