Najpierw samobójstwo, a teraz zarzuty prokuratorskie. Sprawa upadku Bitmarketu jest rozwojowa
W lipcu informowaliśmy o zamknięciu kryptowalutowej giełdy Bitmarket. Spółka nią operująca straciła płynność finansową. Niestety sygnały o problemach pojawiły się już wcześniej. A przyczyny upadku giełdy wyglądają na przeciwieństwo niewinnych.
Pierwsze sygnały o problemach Bitmarketu zaczęły się już na początku czerwca. Wtedy bowiem zauważono, że z portfelu kryptowalutowego giełdy zaczęły znikać duże kwoty. Kolejnym sygnałem alarmowym była przerwa w jej działaniu, po której wszystkim jej użytkownikom wymuszono zmianę haseł na kontach, a także na 48 godzin zablokowano możliwość wypłaty środków. W lipcu Bitmarket zakończył swoją działalność, jako uzasadnienie podając utratę płynności finansowej.
Nie jest jasne co się stało. Wiemy jednak, że zajmuje się tym już prokuratura.
Spekulowano, że Bitmarket padł ofiarą cyberprzestępców i najzwyczajniej w świecie został okradziony. Nie zabrakło jednak teorii, że giełda padła ofiarą tak zwanego exit scamu. Czyli ucieczki z rynku wraz z przywłaszczeniem środków należących do jej użytkowników. Dziś pikanterii do całej historii dodała informacja, opublikowana przez Business Insidera, o zarzutach wobec Marcina A. – jednego z właścicieli Bitmarketu.
Przedsiębiorcy zarzuca się popełnienie przestępstwa polegającego na tym, że (...) poprzez sieć Internet działając w imieniu spółek z siedzibą w Londynie i na Seszelach wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, na giełdzie wymiany walut wirtualnych prowadzonej pod domeną bitmarket.pl, wprowadzając w błąd 525 jej użytkowników, doprowadził ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o łącznej wartości 22 661 288 złotych. Dodatkowo, Marcin A. miał doprowadzić w błąd spółkę mającą przejąć jego udziały w Bitmarkecie, nie informując go o nieuregulowanych zobowiązaniach w wysokości ponad 22,5 mln zł.
Gruba afera? Ale przecież to nie koniec. Tobiasz N., inny współwłaściciel giełdy, został znaleziony przez policję nad brzegiem jeziora Żbik w Olsztynie. Przyczyną śmierci miał być strzał w głowę. Policja nie wyklucza samobójstwa, ale i morderstwa.
Częściowo tej tragedii można było uniknąć.
Nie mówimy oczywiście o samym upadku giełdy czy śmierci Tobiasza N. Jak zauważył Mateusz w swoim materiale użytkownicy giełdy, prawdopodobnie z niewiedzy, niewłaściwie zabezpieczali swoje kryptowaluty. Zamiast przenosić zasoby finansowe do swojego prywatnego portfela po zakończeniu danej transakcji, ci trzymali je w portfelu giełdy. Często bardzo długo. Gdyby stosowali bardziej restrykcyjne zasady bezpieczeństwa, upadek Bitmarketu w tak mocny sposób by na nich nie wpłynął.
- Posiadacz kryptowalut powinien mieć prywatny portfel, w którym będzie przechowywał swoje coiny. Ja postawiłem na Trezora – fizyczny portfel, w którym mam wszystkie swoje coiny. Klucz prywatny portfela mam też zapisany i bezpiecznie schowany. W dwóch różnych miejscach. – radzi Mateusz w swoim tekście.
Pozostaje nam sobie powyższą radę wziąć głęboko do serca. A o wynikach śledztwa prokuratury i dalszym przebiegu sprawy będziemy was informować na łamach Spider’s Web.