REKLAMA

Mamy nowy problem. Lodowce na Antarktydzie topnieją w rekordowym tempie

Lodowiec Thwaites topnieje w zastraszającym tępie. Jeśli prognozy naukowców się potwierdzą, za 150 lat zniknie on całkowicie, przyczyniając się tym samym do wzrostu poziomu mórz o około 0,5 metra. I to dopiero początek

lodowiec larsen c antarktyka
REKLAMA
REKLAMA

Lodowiec Thwaites to duża masa lodu zrodzona ze śniegu, który z czasem został skompresowany. To część pokrywy lodowej Antarktydy - duży lodowiec kontynentalny, który obejmuje co najmniej 51 800 kilometrów kwadratowych ziemi (powierzchnia równa powierzchni Stanów Zjednoczonych i Meksyku łącznie).

Obecnie jest on uznawany za jeden z niebezpieczniejszych na świecie, jeśli chodzi o tempo topnienia. Szacuje się, że rocznie cofa się on o ok. 800 metrów. W lutym br. naukowcy z NASA Jet Propulsion Laboratory odkryli jamę znajdującą się wewnątrz lodowca, która dodatkowo przyspiesza jego proces topnienia.

Topnienie lodowca Thwaites to część większego trendu

Według naukowców, cała pokrywa lodowa Antarktyki topi się prawie sześć razy szybciej niż 40 lat temu. W latach 80. traciła ok. 40 mld ton lodu rocznie. Obecnie wartość ta wynosi 252 mld ton rocznie i… przez obserwowane obecnie zmiany klimatyczne wciąż przyspiesza.

Dlaczego tak się dzieje? Antarktyda jest otoczona pokrywami lodowymi i pływającymi półkami lodowymi, które tworzą fizyczną barierę między oceanem a śródlądowym lodem na kontynencie. Te pływające arkusze zachowują się jak tama, która zapobiega przedostawaniu się lodu kontynentalnego do oceanu, gdzie stopiłby się powodując wzrost globalnego poziomu morza.

Wraz ze wzrostem temperatury oceanu cieplejsza woda u podstawy tych pokryw lodowych prowadzi do ich topnienia od spodu. Topnienie to powoduje z kolei powstawanie ubytków w lodowcach. Tak właśnie powstała jama w Thwaites, odkryta przez naukowców z NASA. Gdyby cały lodowiec Thwaites stopił się, zgodnie z najnowszymi badaniami spowodowałoby to wzrost poziomu morza na świecie o ok. 0,5 metra.

To mógłby być początek reakcji łańcuchowej

Sprawa robi się jeszcze bardziej problematyczna, bo Thwaites zapobiega również przedostawaniu się sąsiednich lodowców do oceanu. Niektórzy inni naukowcy sądzą, że gdyby stopił się on w całości, mógłby również zdestabilizować otaczające go lodowce. Oznaczałoby to kolejny wzrost poziomu wody w oceanach i prawdopodobnie zapoczątkowałoby nową emigrację klimatyczną na ogromną skalę.

REKLAMA

Scenariusz ten został zresztą przeanalizowany przez dra E. Hauera z Uniwersytetu Georgii. Jego zdaniem podnoszenie się poziomu oceanów sprawi, że w obrębie samych Stanów Zjednoczonych swoje miejsce zamieszkania będzie musiało zmienić 13 mln osób. Tak duża migracja nie rozłoży się oczywiście równomiernie. Z badań Hauera wynika, że na przykład takie Austin, które zamieszkuje obecnie 2,1 mln ludzi, „wzbogaci się” o dodatkowe 800 tys osób, a ok. 2/3 mieszkańców Luizjany będzie musiało przenieść się na wyżej położone tereny w obrębie tego samego stanu. Albo uciekać do Teksasu, Mississippi lub Georgii.

Wzrost poziomu mórz byłby równie problematyczny w naszym kraju. Jeden metr w górę oznaczałby, że Bałtyk pochłonąłby praktycznie całe Żuławy, sporą część Elbląga i Gdańska, a pod twierdzą Krzyżaków w Malborku mielibyśmy nową plażę. Z dostępem do morza oczywiście. Jak na razie nie robimy też nic, co mogłoby powstrzymać topnienie lodowców na Antarktydzie, więc ten scenariusz przedstawiony powyżej jest jak najbardziej realny, tyle że odległy w czasie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA