Microsoft nadał właśnie sens przesiadce na Edge'a. Asem w rękawie jest prywatność
Po co właściwie miałbym usuwać Chrome’a z komputera czy telefonu na rzecz Edge’a od Microsoftu? Powodów do tej pory nie było aż tak wiele. Microsoft ma jednak asa w rękawie, o którego wielu go podejrzewało. Tak, chodzi o ochronę prywatności.
Microsoft porzucił dalszy rozwój autorskiej platformy Spartan, na bazie której budowana była przeglądarka Edge. Jej przyszła wersja – choć dostępna już dziś w wersji na Androida – wykorzystywać będzie Chromium, a więc ten sam fundament, jaki wykorzystują Chrome, Opera czy Brave.
Nowego Edge’a w bardzo wczesnej wersji rozwojowej zdążyliśmy już przetestować. Zapowiada się on na sprawną i wygodną przeglądarkę, która nie tylko jest w pełni zgodna z technicznymi trendami sieci Web, ale też i wnosi kilka ciekawych drobiazgów, dzięki którym obcowanie z Internetem jest ciut wydajniejsze.
„Ciut” i „drobiazgi”. A gdzie prawdziwa zachęta do porzucenia Chrome’a? Edge postawi na to samo, co Brave. A więc na prywatność.
Nowy Edge z założenia nie zawiera wbudowanych mechanizmów śledzących i profilujących od Google’a – to wszak jedna z różnic, jakie dzieli Chrome’a od Chromium. To jednak może być za mało dla tych, którzy do Chrome’a się przyzwyczaili i którzy nie widzą sensu w zmianie przeglądarki. Microsoft, co prawda daje i inne powody, takie jak lepsza obsługa chronionych multimediów, integracja z usługami firmy czy nieco inny interfejs, to jednak argumenty dla zapaleńców. W jaki sposób przekonać większą część użytkowników do fatygi, jaką jest przesiadka?
Jak właśnie się dowiedzieliśmy z konferencji Build, microsoftowy Edge zapewni nam pełną kontrolę nad informacjami, jakimi dzielimy się z witrynami internetowymi i aplikacjami webowymi. Do przeglądarki zostanie dodane proste i intuicyjne centrum zarządzania prywatnością, którego działanie ma być zrozumiałe nawet dla laików.
Przeglądarka będzie mogła działać w trzech trybach: nieograniczonym, zrównoważonym i chronionym. Każdy z tych trybów to inny zestaw uprawnień dla mechanizmów śledzących od firm trzecich.
Wystarczy wybrać odpowiedni tryb (którego szczegółowe ustawienia można przejrzeć, jak ktoś bardzo chce) i jesteśmy, przynajmniej teoretycznie, chronieni przed niepożądanym szpiegowaniem i profilowaniem. Od samego początku spodziewano się, że Microsoft stworzy bezpieczne Chromium – miło, że te przewidywania się sprawdziły. Bez wątpienia są to mechanizmy działające w naszym interesie.
Ostatnie pożegnanie Internet Explorera.
Nawet w trzewiach Windows 10 niezmiennie zaszyta jest pradawna przeglądarka Internet Explorer, mimo iż Microsoft ją już lata temu porzucił na rzecz Edge’a. Utrzymywana jest z uwagi na klientów biznesowych firmy, którzy po dziś dzień polegają na aplikacjach webowych pisanych właśnie na tę stareńką przeglądarkę Microsoftu i które nie działają na Edge’u czy rozwiązaniach konkurencji. To kiedyś musi się skończyć, a nowy Edge wykonuje ważny krok w tym kierunku.
Przyszła wersja przeglądarki będzie mogła otwierać karty „w trybie IE”. Nie trzeba więc będzie uruchamiać prehistorycznej przeglądarki na Windowsie tylko po to, by jakaś stareńka aplikacja zadziałała. To oznacza nie tylko porządek na Pulpicie, ale również ułatwienie dla firmowych działów IT, którzy nie muszą już nadzorować dwóch osobnych przeglądarek na komputerach pracowników.
Sztuczna inteligencja w niesamowitych Kolekcjach.
To najbardziej zagadkowa z funkcji, bo tak po prawdzie… nie wierzę w sprawne jej działanie. W szczególności w zestawieniu z językiem polskim. Kolekcje to mechanizm wbudowany w Edge’a, który na podstawie algorytmów SI jest w stanie zrozumieć strukturę informacji na danej witrynie internetowej, by móc je w odpowiedniej formie przenieść do plików formatu Office. Na przykład automatycznie stworzyć arkusz kalkulacyjny Excela z listą cen towarów, które aktualnie oglądamy w internetowym sklepie.
Funkcja ta na razie jest „testowana wewnętrznie” i ma upłynąć jeszcze nieco czasu zanim trafi do beta-testerów. Nic dziwnego, jest to wyjątkowo ambitne przedsięwzięcie i obawiam się, że Microsoft może sobie z nim poradzić. Choć nawet jeśli się nie mylę, to i tak Edge staje się wyjątkowo atrakcyjną alternatywą dla Chrome’a. Niestety, nie jest jasne kiedy zakończą się jego beta-testy ani też kiedy zostanie udostępniony dla macOS-a i starszych wersji Windowsa.