Motorola Moto G7 to najlepszy smartfon do 1200 zł. Przekonaj mnie do zmiany zdania
Na pytanie „jaki smartfon do 1200 zł” większość osób odpowiada – Huawei, Honor lub Xiaomi. A ja konsekwentnie mówię – Motorola, która nową Moto G7 pokazuje, że wciąż bryluje na średniej półce.
Spędziłem z Motorolą Moto G7 i Moto G7 Plus kilka tygodni. I wiecie co? Jakbym przymknął oko na aparat, to w zasadzie nie poczułbym różnicy między topowymi urządzeniami, z których korzystam na co dzień.
Nieczęsto się zdarza, żeby sprzęt za 1200 zł (Moto G7) czy 1400 zł (Moto G7 Plus) przekonał mnie do siebie na tyle, bym w ogóle rozważał używanie go jako głównego smartfona. Gdybym jednak miał wydać na smartfon taką kwotę, używałbym Moto G7 czy G7 Plus bez cienia żalu i bez większych kompromisów względem znacznie droższych konstrukcji.
Biorąc Moto G7 do ręki nie sposób odgadnąć ceny.
Motorola na przestrzeni lat wypracowała sobie godną podziwu jakość konstrukcji. Może nowym Motkom daleko do niegdysiejszej solidności i ergonomii Moto X Style, ale Moto G7 i tak pozostaje bardzo solidnym, znakomicie wykonanym urządzeniem, o pięknym wzornictwie.
Szczególnie do gustu przypadła mi biała wersja, która wyróżnia się w morzu czarnych smartfonów, a do tego nie widać na niej odcisków palców.
Między wersją G7 a G7 Plus nie da się w zasadzie odczuć różnicy. Od strony konstrukcji i rozmiaru te smartfony są niemal identyczne (moto G7 Plus waży o 4 gramy więcej). Kluczową różnicą w wariancie Plus są głośniki stereo. Osobiście bez wahania dopłaciłbym dla nich 200 zł, ale to już kwestia indywidualnych potrzeb.
Melomanów z pewnością ucieszy też obecność gniazda słuchawkowego, które – tu miłe zaskoczenie – gra naprawdę przyzwoicie.
Ekran nie rozczarowuje.
Do panelu IPS LCD o przekątnej 6,24” i rozdzielczości 2270 x 1080 mam w sumie tylko jeden zarzut – jest odrobinkę, ociupinkę zbyt ciemny. Przydałaby się dodatkowa setka nitów, żeby przezwyciężyć światło słoneczne. Tym niemniej używając smartfona w domu czy w pochmurny dzień nie mogę nic zarzucić wyświetlaczom nowych Motoroli. Pięknie wyświetlają kolory, mają znakomite kąty widzenia jak na tę półkę cenową, a notch w kształcie łezki nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu.
Specyfikacja jest całkiem OK. Nie trzeba więcej.
Moto G7 napędza Snapdragon 632, zaś G7 Plus – Snapdragon 636. W codziennym użyciu różnicy w ogóle nie czuć, za wyjątkiem nagrywania wideo: mocniejszy procesor umożliwia rejestrację obrazu w 4K. Moto G7 rejestruje filmy w maksymalnej rozdzielczości Full HD.
Poza tym obydwa urządzenia mają 4 GB RAM-u, 64 GB pamięci na dane i akumulatory o pojemności 3000 mAh ładowane przez USB-C, z szybką ładowarką Turbo Power w zestawie. Pomimo przeciętnej wielkości akumulatora eergii bez problemu wystarczy na cały dzień. To w dużej mierze zasługa znakomitego oprogramowania.
Oprogramowanie jest powodem nr 1, dla którego Motorola zawsze będzie dla mnie przed Xiaomi i Huawei.
Systemowe nakładki chińskich gigantów mają to do siebie, że są dość… przeładowane. Mają mnóstwo opcji i wizualnych fejerwerków na i tak przesadnie cukierkowym interfejsie. W efekcie ani nie obsługuje się ich przyjemnie, ani nie wyglądają ładnie, ani nie działają przesadnie płynnie.
Co innego Motorola. Tam, na czyściutkim Androidzie 9.0, mamy tylko kilka dodatków i każdy z nich jest użyteczny.
Niezmiennie od lat uwielbiam gesty Moto – potrząśnięcie by uruchomić latarkę i przekręcenie nadgarstka by uruchomić aparat.
Niezmiennie od lat uważam, że Motorola robi najlepszy always-on display – gdy jeszcze ekrany w Moto G7 były AMOLED-ami…
Motorola konsekwentnie trzyma się swojej filozofii phone-life-balance, minimalizując wszelakie rozpraszacze i ułatwiając nam nieużywanie smartfona. I ja to bardzo szanuję.
A przy okazji taka prosta iteracja Androida oznacza szybką i płynną pracę interfejsu, nawet jeśli procesory pod maską nowych Motoroli nie należą do demonów prędkości.
Aparat to nadal pięta achillesowa smartfonów Moto.
Lata poprawek i udoskonaleń niewiele dały – niedrogie Motorole nadal robią mocno przeciętne zdjęcia.
Podwójny układ przednich aparatów – 12 i 5 Mpix w Moto G7 oraz 16 i 5 Mpix w Moto G7 Plus – produkuje całkiem znośne rezultaty za dnia, choć ewidentnie brakuje im zakresu dynamicznego. Tutaj przykłady z teoretycznie lepszej Moto G7 Plus. W praktyce – obydwa smartfony robią w zasadzie identyczne ujęcia:
Tak sobie działa też tryb rozmywania tła, który wygląda sztucznie, a do tego często pudłuje z ostrością:
Przednia kamerka o rozdzielczości 8 Mpix wypada jeszcze słabiej, jeśli chodzi o rozpiętość tonalną, a do tego sztucznie „upiększa” twarz. Można to wyłączyć w ustawieniach, ale domyślnie nawet na najniższym poziomie „upiększania” efekty wyglądają sztucznie.
Po zmroku aparaty nowych Moto G7 są po prostu kiepskie, tak jak wszystkie inne w tym segmencie. Zdjęcia są zaszumione, często wychodzą nieostre, a do tego w plikach pojawia się szum kolorowy, wypaczający barwy.
Dotyczy to zarówno głównych aparatów, jak i przedniego sensora.
Przeciętny aparat to jednak niewielka wada na tle tego, jak przyjemnie używa się Moto G7 na co dzień.
Przez kilka tygodni testów nie znalazłem żadnego innego powodu do narzekań. No, może chciałbym, żeby Moto G7 była wodo- i pyłoodporna (jest tylko odporna na zachlapanie), ale poza tym? Bajka.
Smartfon zawsze i wszędzie działa płynnie. Niekoniecznie najszybciej na świecie, ale zawsze z idealną płynnością. Czytniki linii papilarnych na pleckach odblokowują smartfon błyskawicznie. Podobnie jak rozpoznawanie twarzy, aczkolwiek nie jest to rozwiązanie bezpieczne – można je oszukać zwykłym zdjęciem.
Obydwa smartfony mają funkcję Dual SIM (choć tylko Moto G7 Plus na obydwu kartach ma LTE), obydwa mają też NFC do płatności zbliżeniowych. Nie ma do czego się przyczepić.
Można powiedzieć, że zawodowo zajmuję się znajdowaniem słabych punktów w elektronice użytkowej i Moto G7 jest jednym z tych rzadkich przypadków, kiedy naprawdę nie mam się nad czym znęcać. A jeśli już zdarza się jakiś kompromis, to jest on podyktowany ceną i jest w pełni akceptowalny.
Motorola dobrze zna swoje mocne strony. Dlatego też nie inwestuje przesadnie w półkę wyższą, bo nie tam leży największa siła marki. Siłą marki jest właśnie to, co reprezentuje sobą Motorola Moto G7 – doskonały stosunek jakości do ceny oraz użyteczne innowacje. Moto G7 nie ma każdej funkcji pod słońcem. Ma za to te, które realnie przydają się użytkownikom na co dzień.
Nie ma co się zbędnie rozpisywać – jeśli stajecie przed wyborem smartfona do 1200 zł, na waszym miejscu nie szukałbym dalej.