Korzystałem już z przeglądarki Microsoft Edge wykorzystującej Chromium. I mówię, jak jest
Do Internetu wyciekł instalator bardzo wczesnej wersji rozwojowej przeglądarki Edge w wersji 75. To dość przełomowa aktualizacja, bowiem to pierwsza wersja aplikacji Microsoftu, która wykorzystuje Chromium jako swój fundament.
To koniec pewnej historii. Budowana przez dekady microsoftowa autorska technologia przetwarzania witryn internetowych odchodzi do historii. Następna wersja przeglądarki Edge będzie budowana na fundamentach Chromium – otwartoźródłowej przeglądarki składającej się na silnik renderujący Blink i mechanizm przetwarzania JavaScriptów o nazwie V8. Chromium stanowi fundament takich przeglądarek jak Chrome, Opera czy Brave.
Microsoft tym sposobem chce zakończyć walkę o zgodność witryn i aplikacji webowych z jego rozwiązaniem na rzecz wykorzystywania tego najpowszechniej stosowanego na rynku. Firma będzie beneficjentem pracy wszystkich podmiotów inwestujących w Chromium, sama też zamierza je wzbogacać o swoje pomysły. To oznacza, że Edge będzie się różnił od konkurencji niemal wyłącznie warstwą aplikacyjna, a więc interfejsem czy dodatkowymi funkcjami.
A teraz nowy Edge wyciekł do Internetu.
Zanim zaczniemy, zachowajcie proszę w pamięci, że omawiana tu aplikacja nie jest nawet publiczną wersją beta. To edycja przeznaczona do wewnętrznych testów w Microsofcie, a więc w teorii może zmienić się niemal wszystko. Zwracam też uwagę, że aktualnie najnowszy Edge oznaczony jest jako wersja 44. Przeskok aż do numerka 75 uzasadniony jest chęcią zrównania numeracji wersji z tą obowiązującą w ramach Chromium.
Mając jednak w pamięci powyższe zastrzeżenia, trzeba przyznać, że jak na niepubliczną wersję pre-alpha aplikacja sprawuje się doskonale. Nie działa w niej jeszcze synchronizacja danych – niby wszystkie kontrolki są obecne w interfejsie, ale dane najwyraźniej nie trafiają na serwery Microsoftu – a także brakuje kilku funkcji ze starego Edge’a. Należą do nich Tryb czytania, adnotacje rysikiem oraz przycisk do udostępniania.
Przeglądarka działa jednak szybko i stabilnie. Według bardzo nielaboratoryjnych pomiarów wykorzystuje o kilka proc. mniej zasobów od przeglądarki Chrome oraz kilkanaście proc. od aktualnej wersji Edge’a. Zachowuje przy tym takie zalety bieżącej wersji przeglądarki Microsoftu, jak płynne przewijanie witryn czy doskonały mechanizm renderowania czcionek.
Microsoft Edge 75 – przegląd funkcji i mini test.
Przywitanie z użytkownikiem.
Edge w ramach powitania zaproponuje nam import danych z innych przeglądarek, w tym ze starego Edge’a lub z Chrome’a.
Widok nowej karty można dostosować.
Kolejne pytanie, na które po instalacji będziemy musieli odpowiedzieć, to widok nowej karty. Microsoft ma trzy propozycje, z możliwością ich modyfikowania. Ów widok może nam prezentować najczęściej odwiedzane witryny oraz strumień wiadomości z usługi Microsoft News. Może też być ozdobiony codzienną tapetą Binga.
Synchronizacja danych… jest. W teorii.
Niestety, przynajmniej na razie, nie działa. Wykorzystuje ona jednak oczywiście Konto Microsoft do wymiany danych z chmurą i innymi urządzeniami.
Każda witryna internetowa może być aplikacją.
Interfejs przeglądarki stylistycznie wyraźnie przypomina Edge’a w aktualnej wersji. Zwracam szczególną uwagę na fantastyczną możliwość konwertowania witryn internetowych w aplikacje – a więc na funkcję doskonale znaną użytkownikom Chrome’a. Możemy za pomocą paru klików myszki zainstalować jako aplikację dowolną witrynę internetową, taką jak Spider’s Web czy Mapy Google. Będzie ona wtedy dostępna jako skrót na Pulpicie, po uruchomieniu pozbawiona ramek przeglądarki, a jeżeli jest to PWA, będzie pracowała w tle, synchronizując się czy wysyłając powiadomienia.
Tak wygląda stworzona przez Edge’a 75 aplikacja.
Najważniejsze kontrolki zostały schowane w menu z trzema kropeczkami.
Są też rozszerzenia. Przede wszystkim z Microsoft Store.
Rozszerzenia dla nowego Edge’a będą do odnalezienia w tym samym miejscu, co do tej pory. A więc w systemowym repozytorium aplikacji i gier. Na razie ich wybór i liczba wydają się pokrywać z tymi dostępnymi dla Edge’a w bieżącej wersji.
Tym razem jednak nie musimy się ograniczać wyłącznie do Microsoft Store. Edge dogada się z Chrome Web Store.
W ustawieniach przeglądarki możemy odnaleźć nieźle ukryty przełącznik, który otwiera Edge’a na rozszerzenia z innych źródeł. To bardzo sprytny ruch: ów przełącznik jest w miejscu, w którym mniej obeznany użytkownik raczej go nie znajdzie, co pozwala Microsoftowi na zapewnienie mu należytej ochrony przed instalacją rozszerzeń ze źródeł, za które odpowiadać nie może. Zaawansowani użytkownicy, którzy wiedzą co robią, będą mogli skorzystać z oferty Chrome Web Store bez żadnych trudności.
Edge wykorzystuje też autorskie rozwiązania Google’a, takie jak Chromecast.
To jednak oznacza, że przeglądarka nie korzysta już ze standardu Miracast. Tu akurat mam mieszane uczucia, ponieważ preferuję ten porzucony standard z uwagi na jego szerszą zgodność z posiadanymi przeze mnie urządzeniami.
Wygląd przeglądarki na razie bez Fluent Design.
To jednak może ulec zmianie przed premierą, a okno Edge’a będzie być może wizualnie spójne z resztą interfejsu Windowsa.
Bezpieczeństwo ponad wszystko.
Microsoft szczyci się jednymi z najlepszych rozwiązań związanych z cyberbezpieczeństwem. Już teraz użytkownicy indywidualni i klienci firmowi będą chronieni przez zestaw usług, w tym przez windowsowy SmartScreen.
Język polski na razie nie jest dostępny.
Można go wybrać w ustawieniach, jednak nic z tego za bardzo nie wynika.
Microsoft Edge 75 – kiedy premiera?
Tego, niestety, na razie nie wiemy. Zgadywałbym jednak, że publiczne beta-testy rozpoczną się na początku maja. Wtedy bowiem rozpocznie się Microsoft Build, coroczna microsoftowa konferencja dla programistów. Wydanie nowej platformy dla aplikacji webowych dla Windows i macOS-a wydaje się czymś, co bardzo do tego wydarzenia pasuje.
Zwracam też uwagę, że Edge wykorzystujący Chromium w zasadzie już się pojawił w wersji produkcyjnej, choć na dość nietypowej platformie. Przeglądarkę można pobrać ze Sklepu Play w wersji na Androida. I, muszę przyznać, jest świetna.
Dziękuję Michałowi Hawrylukowi za pomoc w realizacji tego materiału.