Trust Duet 2 to tanie, bezprzewodowe słuchawki douszne z ładującym etui - recenzja
Przeraża mnie, gdy widzę na Allegro podróbki AirPodów w cenie paczki papierosów. Z drugiej strony oryginalne słuchawki Apple kosztują 700 złotych. Alternatywne opcje od Sennheisera, Bose czy Sony są jeszcze droższe. Dlatego zaciekawił mnie model Trust Duet 2, który mieści się w przedziale do 200 zł, oferując ładujące etui.
Trust Duet 2 na szczęście nie kopiuje projektu Apple. Zamiast białego, pionowego, bardziej prostokątnego etui mamy czarną mydelniczkę o wymiarach 9 cm na 3 cm na 4 cm. Na takie pudełeczko zawsze znajdzie się miejsce w każdym plecaku, każdej torebce oraz każdej kieszeni. Nawet tej w węższych, modniejszych spodniach. Do tego etui jest po prostu ładne. Plastikowa górna klapka wydaje się dosyć licha, lecz w całościowym ujęciu mydelniczka uchodzi za całkiem fancy.
Obłe etui mieści akumulator 320 mAh, który naładuje bezprzewodowe słuchawki.
Wystarczy odłożyć słuchawki do etui, a akumulator rozpocznie proces uzupełniania energii. Bezprzewodowe pchełki grają do 3 godzin na jednym ładowaniu. Z kolei mydelniczka potrafi dwukrotnie nakarmić słuchawki do pełna, nim musimy podpiąć ją kablem do zasilania. W teorii daje to 9 godzin bezprzewodowego odsłuchu. Praktyka jest nieco bardziej rozczarowująca. Zazwyczaj Trust Duet 2 grał mi dwie godziny ze sporą górką, a ładowanie z poziomu etui dawało łącznie 7 - 8 godzin dobrego rocka.
Krótszy czas działania niż ten sugerowany przez producenta to zapewne efekt głośnego odsłuchu. Nic jednak nie poradzę na to, że słuchawki Trusta nie potrafią grać cicho. O tym jednak przeczytacie w dalszej części recenzji. Co do samych 8 godzin działania - na tle 24 godzin AirPodów taka wartość wypada dosyć blado. Musimy jednak pamiętać, że mówimy o prawie czterokrotnie tańszym produkcie. Sądzę, że 480 minut odsłuchu to aż nadto jak na dzień poza domową siecią energetyczną.
Korzystanie z zestawu Trust Duet 2 bywa problematyczne.
Związek między pchełkami Trusta najlepiej podsumować jako to skomplikowane. Ewentualnie w separacji. Gdy wyjmuję AirPody z pudełka, jedna słuchawka od razu porozumiewa się z drugą. Duety niestety tak nie działają. Najpierw odpalam lewą pchełkę. Potem uruchamiam prawą. Słuchawki szukają siebie nawzajem i dopiero po dobraniu się w szczęśliwą parę można z nich komfortowo korzystać. Taki system prowadzi do wielu dziwacznych sytuacji.
Przykładowo, Łącząc Trust Duet 2 z Windows 10, tylko jedna słuchawka współpracowała z komputerem. Druga wciąż była wierna mojemu iPhone’owi. Musiałem własnoręcznie przerwać ten związek, wchodząc do ustawień Bluetooth. Po pewnym czasie nie wiadomo która pchełka łączy się z czym i najlepiej rozpocząć proces parowania od samego początku. No chyba, że chcecie dedykować zestaw tylko jednemu urządzeniu zdolnemu do transmitowania sygnału Bluetooth. Wtedy jest z górki.
Brakuje mi aplikacji pomocniczej, która pokazywałaby z czym aktualnie jest połączony mój Trust. Chciałbym widzieć stan naładowania akumulatorów w pchełkach. Nie obraziłbym się też na equalizer oraz alert informujący o ostatnich 5 - 10 proc. baterii. Korzystając z Duetu 2 użytkownik czuje, jak gdyby poruszał się nieco po omacku. Zostało ci pięć minut gania? Może dwie godziny? Kto wie. Na pewno nie ty. Brakuje ostrzegawczych sygnałów dźwiękowych.
Dziwi również przypisanie funkcji do przycisków w obudowie.
Jeden klik to zatrzymanie lub wznowienie odtwarzacza. Dwa kliki to powrót do poprzedniego materiału, z kolei trzy kliki to przeskok do materiału następnego. Nie licząc kontekstowego odbierania połączeń telefonicznych, to tyle. Zastanawia mnie, dlaczego Trust Duet 2 nie posiada możliwości regulacji poziomu dźwięku. Jeśli kawałek gra za cicho lub zbyt głośno, trzeba to zmienić na smartfonie/tablecie/PC.
Decyzja dziwna o tyle, że przyciski fizyczne na drugiej słuchawce DUPLIKUJĄ funkcje ze słuchawki pierwszej. Leworęczni użytkownicy na pewno będą za to Trustowi wdzięczni, ale osobiście wolałbym większe zróżnicowanie możliwości. Przykładowo, na prawej pchełce zatrzymuję, cofam i przeskakuję utwory, z kolei na lewej zmieniam ich poziom dźwięku. Skoro producenci Duetów faszerują obudowę przyciskami, dlaczego nie zrobić z nich maksymalnego użytku.
Z przyciskami jest jeszcze jeden problem. Korzystając z nich wciskamy gumową nakładkę słuchawki głębiej do kanału usznego, co oczywiście nie jest pożądanym zjawiskiem. Po zmianie kilku utworów często muszę poprawiać pchełkę. Niby detal, niby chwilka, niby jeden ruch, ale denerwuje.
Trust Duet 2 robi za to dobre wrażenie solidnym projektem i pewnym osadzeniem.
Słuchawki nie rzucają się w oczy jak wiele innych pchełek bez kabli. Nie wyglądają jednocześnie jak dwa gigantyczne, mocno podpite kleszcze zwisające z małżowin usznych. Nie ma także efektu tamponu znanego z AirPodsów oraz ich podróbek. Trusty są odpowiednio małe, odpowiednio wąskie i odpowiednio lekkie. Podczas wypadu na miasto człowiek potrafi zapomnieć, że cokolwiek nosi w uszach. No bo przecież muzyka pojawia się znikąd, a użytkownik jest bohaterem filmu z podkładem dźwiękowym.
Jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze pchełki utrzymują się w uchu. Nie wypadają ani nie wypychają się z kanału. Lewo, prawo, góra, dół - głową swobodnie i energicznie obracam na wszystkie strony, a słuchawki zostają na swoim miejscu. Można ufać (he-he), że Trusty będą solidnym i bezpiecznym partnerem podczas wizyty na siłowni, jazdy rowerem czy wieczornego biegu. To właśnie jeden z tych obszarów, w których model za 200 zł znacznie różni się od tego za 20 zł.
Drugą płaszczyzną różnicy jest oczywiście jakość dźwięku.
Jak w większości ekonomicznych słuchawek, środowisko dźwiękowe nie jest przesadnie rozwinięte. Scena praktycznie nie istnieje na długości, a jedynie na szerokości. Pchełki grają ciepławo, chociaż nie nazwałbym ich skrajnie ciepłymi. Wzorem większości tanich modeli, bas został lekko podbity i lubi dominować nad średnimi oraz wysokimi tonami. Gitary oraz bębny spisują się bardzo dobrze, ale już grające wyżej instrumenty szarpane oraz perkusyjne lubią się tracić. Tyczy się to na przykład talerzy.
Wcześniej wspomniałem, że zestaw Trust Duet 2 nie potrafi grać cicho. W przedziale od 20 do 70 proc. głośności mam wrażenie kiepskiego rozkwitu audio. Dźwięki nie rozwijają się jak powinny. Zachodzi złudzenie szumu, a pasma momentami przypominają mizerię. Dopiero powyżej 70 proc. zaczyna dziać się magia. Przetworniki 8 mm dostają tyle miejsca, aby rozłożyć skrzydła. Dźwięki zaczynają być poprawnie odseparowane, a tony średnie oraz wysokie nie są tak silnie zniekształcone.
W ogólnym rozrachunku Trusty grają dobrze, ale tylko jeśli odpowiednio podkręcisz poziom dźwięku. Profil idzie delikatnie w kierunku popu i elektroniki, ale powolny, prosty rock również daje radę. Enter Sandman w wykonaniu Metalliki oraz By The Wat od Red Hotów niesie energetycznego kopa. Ciągle ma się jednak świadomość, że oba utwory mogą brzmieć znacznie lepiej. Z drugiej strony, nie oczekujmy cudów w słuchawkach kompletnie bez kabli do 200 zł. Do tego z etui ładującym w cenie zestawu.
Niestety, urządzenie kompletnie nie nadaje się do oglądania filmów oraz seriali, a także grania w gry wideo. Podczas połączenia bezprzewodowego powstaje opóźnienie względem obrazu. Jest to niezwykle frustrujące. Ruch ust aktorów na planie nie pokrywa się z wypowiadanymi kwestiami. Wybuchy w Anthem i Battlefieldzie są opóźnione o pół sekundy względem tego, co widzimy na ekranie. To gigantyczna wada omawianego produktu i trzeba być jej świadomym. Lagi zarejestrowałem zarówno na komputerze z Windows 10, jak również na tablecie z iOS.
Trust Duet 2 spisuje się jako słuchawki zapasowo-treningowe.
Zabrakło miejsca w plecaku na bezprzewodowe Soniacze? Chcesz mieć coś stale wrzucone do torby treningowej? Lubisz mieć w płaszczu pchełki na czarną godzinę? Trust Duet 2 spisuje się jako produkt zadaniowy. Na rower. Na siłownię. Do sprzątania piwnicy. Wszędzie tam, gdzie szkoda zabierać słuchawki za ponad tysiąc złotych, Deuty bardzo mi się przydały.
To stricte funkcyjny sprzęt, który nie wypadnie podczas skłonów, przysiadów czy zakładania łańcucha na korbę. Na tych słuchawkach nie odkryjecie nowego wymiaru brzmienia. Macie za to pewność, że pchełki dadzą radę tam, gdzie inne słuchawki są za duże, za luźne lub za drogie.
Największe zalety:
- Ładne, poręczne etui ładujące
- Słuchawki dobrze leżą w uszach, nie wypadają podczas ruchu
- Produkt nie rzuca się w oczy
- Grają zadziwiająco dobrze na maksymalnym poziomie głośności
Największe wady:
- Odnotowany lag względem obrazu
- Brak wyraźnej informacji o stanie naładowania
- Brak aplikacji pomocniczej
- Konieczność ręcznej synchronizacji obu słuchawek
- Dziwnie przemyślane przyciski funkcyjne
- Brak jakiejkolwiek odporności na płyny
Trusty to sprzęt trudny w ocenie. Słuchawki douszne pozbawione kabli, do tego z etui ładującym, utożsamiane są z półką premium. Na tym tle cena Duetu wypada korzystnie. Z drugiej strony równie dobrze można kupić bezprzewodowe pchełki połączone kablem, które działają tak samo długo, a grają troszkę lepiej. Nie przeczę, ładujące etui jest ładne, a brak kabli gwarantuje porządek w kieszeni. To jednak za mało, żeby polecić Trusty czytelnikom szukającym ekonomicznego, bezprzewodowego rozwiązania.