Play postawił sporo nowych stacji LTE 4G. Prostki, Tykocin, Łyse i Rachanie mają powody do świętowania
Play chwali się rozwojem swojej sieci. W zasięgu LTE znalazły się właśnie kolejne małe miejscowości. Mam tylko nadzieję, że operator przypomni sobie w końcu o stolicy.
Sieci komórkowe rywalizują ze sobą nie tylko pod kątem oferty, dodatkowych usług i cen. Stale poprawiają również zasięg. Najmłodszy polski operator infrastrukturalny pod tym względem nadal goni konkurentów.
Przez lata Play korzystał z tzw. roamingu krajowego. Lider w ujęciu ilościowym nadal zresztą oferuje zasięg czterech sieci, ale w ostatnim czasie widać, że operator postanowił się wreszcie uniezależnić od konkurentów.
Jak podaje rzecznik sieci na Twitterze, średnio co 4 godziny uruchamiana jest kolejna stacja bazowa operatora. Dzięki temu Play może co chwilę chwalić się kolejnymi listami miejscowości, gdzie jest w stanie świadczyć usługi samodzielnie.
Zasięg sieci Play - stan na początek listopada 2018 roku.
Operator chwali się, że dostęp do sieci LTE ma już 95,7 proc. populacji. W przypadku sieci LTE Advanced, którą Play nazywa marketingowo LTE Ultra, ten wskaźnik to 84,8 proc. populacji. Oprócz tego sieć podzieliła się innymi ciekawymi danymi:
- w zasięgu LTE znajduje się 2146 miejscowości powyżej 1 tys. mieszkańców;
- w tym zawarte jest 391 miast powyżej 10 tys. mieszkańców;
- w zasięgu LTE Ultra znajduje się 1652 miejscowości powyżej 1 tys. mieszkańców;
- w tym zawarte jest 381 miast powyżej 10 tys. mieszkańców.
Z pełną listą miejscowości, które zostały objęte zasięgiem LTE w Play w ostatnim czasie, można zapoznać się na blogu rzecznika sieci, Marcina Gruszki. Cieszy, że osoby mieszkające poza dużymi ośrodkami miejskimi odczują teraz poprawę.
Mam tylko nadzieję, że Play nie zapomni o mieszkańcach Warszawy.
Operator chwali się co chwilę stawianiem nowych stacji bazowych. Do tego zapowiedziano nawet program pilotażowy, który zakłada całkowitą rezygnację z roamingu krajowego w wybranych lokalizacjach. Na pierwszy ogień idzie Poznań.
Play powinien jednak zwrócić uwagę na to, co się dzieje w największym ośrodku miejskim w kraju. Odczuwalna jakość usług w Warszawie jest niestety gorsza niż jeszcze kilka lat temu w czasach świetności sieci 3G.
Play w stolicy miewa zadyszki.
Nie zliczę, ile uciekło mi Pokemonów, bo nieopatrznie wszedłem w podziemia przy stacji Metro Centrum, a potem przez kilka minut nie miałem zasięgu. Ani momentów, gdy nie mogłem zamówić Ubera, bo telefon odmówił posłuszeństwa.
Takie sytuacje są teraz niestety nagminne. Potrafią się zdarzyć nawet na Mordorze. Nasz apetyt na dane rośnie, sieć się zapycha, a moi znajomi, którzy są w tej sieci od dekady z okładem, zaczęli ostatnio deklarować chęć zmiany operatora.
Właśnie ze względu na zasięg.
Widzę co prawda u siebie poprawę - kiedyś musiałem sprawdzać godziny odjazdów w JakDojade przed wyjściem z domu na Wi-Fi, bo zasięg łapałem dopiero po przejechaniu dwóch przystanków - ale i tak nie sposób zawsze na zasięgu Play polegać.
Dostęp do sieci w budynku teraz mam, ale taki T-Mobile w mojej lokalizacji wykręca średnio dwukrotnie lepsze transfery. To, że internet w Play jest statystycznie wolniejszy niż u konkurencji, widać zresztą w kolejnych badaniach.
Ponarzekać mogę też na Play poza granicami Polski.
Podczas wakacji we Włoszech rzadko kiedy mogłem liczyć na dobre transfery, a najczęściej telefon łączył się z siecią 3G. Z kolei koleżanka z T-Mobile cały czas widziała pełny zasięg LTE.
Liczę jednak na to, że Play w pogoni za cyferkami w Excelu będzie pamiętać o tym, że liczba nadajników to jedno, ale jakość świadczonych usług też jest dla klientów istotna.