Pracowała na zmywaku. Poszła do „Mam talent” i dostała się do finału. Teraz zarabia 3500 zł za występ - historia Ukrainki w Polsce
Inna Biliaeva urodziła się w mieście Winnica w środkowej części Ukrainy. W wieku 32 lat z dwójką dzieci przeniosła się do Polski i rozpoczęła nowe życie. Kobieta wzięła udział w polskiej edycji programu „Mam talent”, zaprezentowała magiczny występ z bańkami mydlanymi i weszła do finału. Dziś prowadzi własny biznes, zajmuje się tym, co lubi i otrzymuje zlecenia na występy w Norwegii, Wielkiej Brytanii oraz Holandii. Inna opowiedziała mi swoją zachwycającą historię.
Uwaga: Cykl „z własnego doświadczenia” jest stałym formatem bloga Spider’s Web Ukraina, w ramach którego pokazujemy historie Ukraińców w Polsce. Chcemy przybliżać sylwetki osób, którym udało się w Polsce, rozwijają tutaj swoje kariery, prowadzą własne firmy, itp. Materiały te powstają na bazie długich rozmów z naszymi bohaterami. W tekstach z tej serii oddajemy głos naszym rozmówcom – sami opowiadają swoją historię.
Poznałam w internecie swojego przyszłego męża z Polski. Przez jakiś czas odwiedzaliśmy się nawzajem, czasami przyjeżdżał do mnie na Ukrainę dosłownie na parę godzin, żeby po prostu napić się ze mną kawy. Pytałam go, dlaczego spędza prawie dobę w drodze i od razu wraca z powrotem, a on mówił, że zależy mu tylko na tym, żeby się ze mną spotkać.
Miłość doprowadziła mnie do Polski
W pewnym momencie pomyślałam sobie, ile jeszcze będziemy tak jeździć do siebie, do tego na Ukrainie była trudna sytuacja. Postanowiłam, że trzeba coś z tym zrobić, więc wzięłam dzieci i pojechaliśmy do Polski.
Początki były bardzo trudne. Na Ukrainie miałam swój biznes, zajmowałam się animacją, robiłam pokazy z bańkami mydlanymi. Dość dobrze zarabiałam. Miałam plan, że przyjadę do Polski i zajmę się tym samym, więc podjęłam pracę w sali zabaw dla dzieci w Rudzie Śląskiej. Obiecano mi, że będę robiła tam pokazy z bańkami mydlanymi, że włączą to do swojej oferty.
Jednak w rzeczywistości, kiedy przyszłam, musiałam pracować na zmywaku, myć toalety i sprzątać... To było dla mnie bolesne doświadczenie. Opuściłam dom, pracę, znajomych, krewnych i przeprowadziłam się do nowego kraju - to było niesamowicie trudne, dlatego byłam załamana i bardzo płakałam. Na Ukrainie za 30-minutowy występ z bańkami zarabiałam więcej niż tu za cały dzień pracy w sali zabaw.
Mam normalne wykształcenie i doświadczenie, by nie musieć pracować zmywaku. Powiem szczerze, że to było bardzo mocną motywacją, aby zmienić pracę. Jednak wtedy nie miałam możliwości otwarcia prywatnej działalności, bo ja i dzieci nie posiadaliśmy jeszcze karty pobytu, tylko wizę.
Gdy tylko znalazłam pracę, złożyłam wniosek o tymczasową kartę pobytu w związku z zatrudnieniem. W sali zabaw pracowałam mniej niż rok. Tylko dwa lub trzy razy miałam możliwość wystąpić w niej z bańkami, ale niestety odbyło się to bez żadnego dodatkowego wynagrodzenia. W końcu zostałam zwolniona, bo zaczęłam występować w innej sali zabaw.
Wtedy stał się dla mnie cud - moja siostra znalazła w archiwum informację, że ojciec babci był represjonowany za udział w polskiej organizacji i okazało się, że wszyscy po linii dziadka byli Polakami. Gdy tylko dowiedziałam się o tym, złożyłam dokumenty na kartę stałego pobytu w związku z pochodzeniem.
Gdy się przeprowadziliśmy, trzeba było zapisać dzieci do szkoły. Syn nie miał problemów. Niemal natychmiast nawiązał przyjacielskie relacje, bo jest bardzo komunikatywny. Natomiast z córką było inaczej. Dopiero pod koniec ubiegłego roku szkolnego zżyła się z klasą, czyli adaptacja zajęła około dwóch lat. Początkowo bardzo tęskniła za domem na Ukrainie, szkołą i starymi przyjaciółmi. Jednak, gdy ostatnio pojechalismy na tydzień na Ukrainę, to ona już tęskniła za polskimi znajomymi.
Syn zaczął uprawiać akrobatykę sportową. Zawsze miał do tego zdolności. Kiedy nauczycielka w szkole zobaczyła, że potrafi chodzić na rękach, to dała nam numer kontaktowy do klubu sportowego i poradziła, abyśmy tam się zwróciły. Zadzwoniłyśmy, przyszłyśmy na zajęcia próbne, a już dwa miesiące później syn zaczął występować na ogólnopolskich zawodach.
Bańki mydlane pojawiły się w moim życiu ponad 5 lat temu
W 2012 roku pojechałam na zorganizowane spotkanie animatorów czasu wolnego na Ukrainie i tam po raz pierwszy zobaczyłam występ z bańkami. Zaczęłam robić bardzo proste pokazy na przyjęciach dla dzieci. Jeden kosztował 50 hrn (około 7 zł). Nie miałam jeszcze profesjonalnego sprzętu więc mąż mojej siostry zrobił mi specjalne rakiety z rur do ogrzewania. Ozdobiłam je nićmi i z takim rekwizytem zaczęłam pracować. Na początku miałam występy tylko na przyjęciach dla dzieci, a potem trafiłam na informację, że można wykonywać takie pokazy również na weselach. Dokupiłam jeszcze rurę ogniową, maszynę do dymu i zaczęłam robić pokazy dla uczestników wesel. Byłam w tej dziedzinie jedną z pierwszych osób na Ukrainie. Od maja do września w każdy weekend miałam dwa występy na weselach.
Potem pojechałam do Rosji na kurs organizowania pokazów z bańkami mydlanymi. Kosztował on 12 moich miesięcznych wynagrodzeń nauczycielki w przedszkolu. Wtedy trudno było mi wydać taką kwotę. Dziś wiem, że to była moja najlepsza inwestycja.
Kiedy przyjechałam do Polski myślałam, że z moim doświadczeniem, umiejętnościami i kostiumami, które przywiozłam z Ukrainy, zostanę doceniona. Najbardziej frustrujące jest to, gdy wiesz, że potrafisz i możesz więcej, a powierzają ci mycie naczyń. Gdyby mój szef wykazał zainteresowanie moimi umiejętnościami, włączył występ z bańkami do oferty sali zabaw pewnie nigdy nie poszłabym na casting do programu „Mam talent”.
Jednak życie ułożyło się inaczej.
Myjąc naczynia wyobrażałam sobie występ w „Mam talent”
Na Ukrainie nie wpadłabym na pomysł, by wziąć udział w tym programie, bo dobrze zarabiałam. Natomiast w Polsce bańki mydlane były obecne wyłącznie na miejskich placach, gdzie w ten sposób zabawiano turystów. Nikt nie organizował profesjonalnych pokazów w pomieszczeniach, dlatego tak bardzo chciałam pokazać ludziom, jak magicznie to może wyglądać.
Stojąc przy zmywaku myślałam o udziale w „Mam talent”. Miałam nawet w głowie gotowe pomysły, co pokażę na castingu, co na półfinale, co w finale. Oczywiście, bardzo się denerwowałam, bo wiedziałam, że do programu zgłoszą się wokaliści, tancerze i akrobaci, natomiast ja przyjdę tylko z bańkami. Trudne warunki pracy były bardzo silnym impulsem do rozwoju.
Wypełniłam formularz na stronie programu, dwa dni później zadzwonili do mnie i zaprosili na casting w Katowicach. W pracy zamiast przerwy na obiad chodziłam do pokoju gier, zamykałam się tam, wkładałam słuchawki, włączałam muzykę, którą wybrałam do pokazu i budowałam w głowie cały mój występ po kolei.
Udział w „Mam talent” to była przygoda życia
Przed występem trzeba było sprawdzić roztwór mydlany. Po pierwszej bańce widać, czy jest on dobry, czy wszystko się uda. Spróbowałam, a bańka pękła. Mąż szybko przyniósł z samochodu składniki, które wymieszałam. Sprawdziłam drugi raz - to samo. Serce skoczyło mi do gardła, ręce się trzęsły. Wyszłam na scenę, zrobiłam pierwszą bańkę i zobaczyłam, że jednak się udało. Poczułam ulgę i już na spokojnie kontynuowałam występ. Jurorzy byli trzy razy na tak!
Kolejne silne emocje wywołało ogłoszenie półfinałowej czterdziestki w Warszawie. Zupełnie się tego nie spodziewałam, nawet przyjechałam na ogłoszenie w stroju sportowym.
Jest to przygoda na całe życie. Po pierwsze, chciałam sama wypróbować swoich sił, po drugie, pokazać przykład swoim dzieciom, że nie ważne, ile masz lat i czym się zajmujesz, jeśli masz marzenie, to zawsze warto spróbować. Teraz moje dzieci oglądają program i mówią, że „może my też spróbujemy, weźmiemy udział”.
Otworzyłam własną firmę w Polsce i nie żałuję
Zakładanie przedsiębiorstwa z kartą stałego pobytu lub z Kartą Polaka jest darmowe. Znalazłam dobrą księgową i po prostu zawiozłam do niej wszystkie niezbędne dokumenty, a ona otworzyła mi firmę w ciągu jednego dnia. Usługi księgowej kosztują mnie 185 zł na miesiąc. Ona zajmuje się całą dokumentacją.
Po występach w „Mam talent” pojawiło się wiele zamówień. Przed pierwszym zadzwoniła do mnie kobieta i zapytała, czy mój występ będzie interesujący dla mężczyzn. Powiedziałam, że mężczyźni to dzieci, tylko duże. Przyjechałam i zobaczyłem 96 mężczyzn i cztery kobiety. Wszyscy byli policjantami. Weszłam na scenę i zabrakło mi słów. Jednak wszystko poszło dobrze, bardzo im się podobało - z zainteresowaniem obserwowali, a później nawet sami próbowali robić bańki. Już po tym występie, zamówili kolejny pokaz w innym terminie.
Po udziale w programie, dzięki zamówieniom, które otrzymuję mogę w pełni utrzymać się dzięki swoim występom. Jeden kosztuje od 1000 do 3500 zł. To zależy od tego, czy jest to impreza prywatna czy firmowa. Za 3500 zł robię występ, który składa się z 3 bloków: dwa po 5 min i jeden - 15 min. Oczywiście cena odzwierciedla sukces, który odniosłam w „Mam talent”. Wynika też z doświadczenia.
Coraz więcej zamówień otrzymuję w związku z weselami. Taki trend pojawił się po udziale w programie „I nie odpuszczę Cię aż do ślubu”. Klienci dzwonią i umawiają się na występy już nawet na 2020 rok.
Jeden z występów, które najbardziej zapamiętałam, odbył się w kasynie Paris Hilton w Warszawie. Zamówienie otrzymałam od samego kasyna, ludzie przychodzili i grali, a ja robiłam show. Przede wszystkim, zaskoczyło mnie - jak wiele pieniędzy mają bywalcy kasyn, ile wydają w trakcie gry.
Robienie baniek nie jest takie proste i łatwe, jak się wydaje. Człowiek musi mieć charyzmę, aby występ wyglądał naprawdę magicznie. Trzeba zrozumieć, że nie da się osiągnąć wysokiego poziomu z dnia na dzień. Warto uzbroić się w cierpliwość i ćwiczyć po kilka godzin dziennie.
Przygotowując występy w domu, rozkładam duży podkład plastikowy, gumowe maty i ćwiczę. Nie mogę ćwiczyć na zewnątrz, bo przeszkadza wiatr. Gdy przyjeżdżam na występ natychmiast proszę, aby 5 min. przed pokazem wyłączono klimatyzację. Nie może być ani wiatru, ani przeciągów, aby później nie było niespodzianek.
Mam wiele planów na przyszłość, chcę otworzyć własną salę zabaw, ale zupełnie inną niż już istnieją w Polsce. Jednak o tym opowiem następnym razem.