REKLAMA

Afera z pakowanym w plastik bio-jedzeniem z Lidla pokazuje, jak bardzo potrzebujemy ekologicznych rozwiązań

Nawet 80 proc. naszych śmieci trafia na składowiska. Tylko kilka procent podlega recyklingowi. Aby uratować środowisko naturalne musimy szukać alternatywy dla plastików. Jeden z pomysłów na ich zastąpienie nadchodzi właśnie z Polski.

29.10.2018 14.35
mikroplastik w oceanach
REKLAMA
REKLAMA

Plastikowe opakowania to jeden z symboli postępu technicznego. Począwszy od lat 60. zaczęły rozprzestrzeniać się po całym świecie, wypierając inne materiały wykorzystywane do pakowana produktów w sklepach. Jednorazówki wygrywały niewielką wagą, trwałością i darmowością. Ekonomia uczy nas jednak, że nie ma darmowych obiadów.

Za wygodę korzystania z plastików zapłacą zapewne przyszłe pokolenia.

Plastikowe torebki wymiernie przyczyniają się do zatruwania naszego środowiska naturalnego. Jednej torebki używamy przez 12 minut, podczas gdy później rozkłada się ona nawet przez tysiąc lat! Spośród biliona (10 do 12 potęgi) torebek, jakie produkuje się rocznie, tylko 13 proc. jest poddawanych recyklingowi. Pozostałe kończą na hałdach, co – zwłaszcza w biedniejszych krajach – ma niepowetowane konsekwencje.

Plastiki zatykające rury odpływowe przyczyniły się do tragicznych w skutki powodzi w Bangladeszu przed dwiema dekadami, Manili, południowych Chinach czy wielokrotnie w Indiach.

Naukowiec przewiduje, że obecną erę przyszłe pokolenia nazwą epoką plastiku.

Polacy też mają swoje na sumieniu. Rocznie zużywamy bowiem 11 mld plastikowych torebek.

Jeszcze dekadę temu było ich dwa razy więcej, ale i tak przeciętnie daje to od 250 do 300 torebek na mieszkańca. Aby jeszcze bardziej ograniczyć ich zużycie już od 1 stycznia do każdej foliówki doliczana jest opłata – 20 groszy. Nie wszystkich to jednak przekonuje.

W ostatnich dniach dyskusja rozgorzała na nowo po wpisie posłanki PO, Agnieszki Pomaskiej, która skrytykowała Lidla, za plastikowe opakowania produktów ekologicznych.

Czas jest bowiem szczególny. W zeszłym tygodniu Parlament Europejski poparł regulacje dotyczące sprzedaży jednorazowych przedmiotów z tworzyw sztucznych. Będą one obowiązywały od 2021 roku i zakładają zakaz sprzedaży plastikowych produktów, dla których istnieją alternatywy, czyli np. plastikowych sztućców. Jednorazówki czeka inny los. Ich produkcja ma zostać zredukowana o 25 proc. do 2025 roku. Wtedy 90 proc. plastikowych butelek ma podlega recyklingowi.

Swoją decyzje Komisja motywowała faktem, że aż 80 proc. morskich zanieczyszczeń to właśnie plastik. Promieniowanie słoneczne rozbija go na niewielkie, niewidoczne dla oka cząstki, które trafiają do rybiego jadłospisu, a później odkładają się łańcuchu pokarmowym. Narażeni są także ludzie. Jesteśmy przecież na samym końcu większości łańcuchów pokarmowych.

Naukowcy szacują, że na dnie oceanów znajduje się aktualnie ok. 400 mln ton plastikowych śmieci. Jest on obecny choćby w soli. Kiedy przebadano 39 marek soli spożywczej, tylko 2 trzech nie znaleziono plastikowych dodatków.

Biodegradowalne opakowania odpowiedzią na plastikowy kryzys?

Szybko rozkładające się, nieszkodliwe dla środowiska opakowania mogą stać się remedium na kłopoty współczesności. W awangardzie tego ruchu znajduje się polska projektantka, Róża Rutkowska, która opakowanie... wyhodowała.

Scoby, bo tak nazywa się projekt, jest tkaniną z grzybka kombuchy, którą teoretycznie można zjeść razem z zawartością (albo wyrzucić na kompost).

REKLAMA
 class="wp-image-829793"
Scoby po przyrządzeniu.

Choć projekt jest bardziej zwróceniem uwagi na problem niż faktycznym remedium godnym przemysłowej produkcji, to rozbudza wyobraźnię. Pokazuje bowiem, że świat bez plastikowych torebek jest możliwy. Niestety wymaga poświęceń po stronie produkcji i konsumenta. Obie strony muszą jednak wziąć odpowiedzialność za błędy przeszłości.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA