Facebook rekrutuje specjalistę od praw człowieka. Oby miał pełne ręce roboty
Facebook chce zatrudnić specjalistę od praw człowieka. Mam nadzieję, że będzie miał naprawdę trudną pracę, inaczej stanie się PR-ową wydmuszką.
Spokojnie, Facebook to nie Amazon czy chińska fabryka. Nie ma problemów z oskarżeniami o trzymanie pracowników w kazamatach i nie o godne warunki pracy tu chodzi. Specjalista od praw człowieka jest firmie potrzebny, by radzić sobie na z kryzysami w zawiadywanej przez siebie przestrzeni wirtualnej. O tym, jaka to może być skala problemów, serwis boleśnie przekonuje się od kilku lat.
Był czas, gdy media społecznościowe w dominującej narracji były narzędziem walki o prawa człowieka.
A zaczęło się tak pięknie. Był czas, kiedy to słowa prawa człowieka były łączone niemal wyłącznie pozytywnie z mediami społecznościowymi. Media zachwycały się ich siłą i rolą, kiedy to umożliwiały skoordynowanie demokratycznych protestów po wybuchu łańcucha demonstracji nazwanych potem zbiorczo Arabską Wiosną czy protestów na Ukrainie.
Rzeczywistość jednak wymierzyła marzycielom siarczysty policzek na otrzeźwienie. Okazało się, że media społecznościowe równie dobrze, co do występowania przeciwko reżimom, nadają się do organizowanie linczów i podsycania ksenofobii. Zaczęły się problemy. Facebook jako organizacja został oskarżony o to, że za późno zareagował na przekazywane WhatsAppem fake newsy w Indiach. To doprowadziło do samosądów. Za długo biernie przypatrywał się szybko eskalującej sytuacji w Myanmarze, co doprowadziło do czystki etnicznej.
Za prawa człowieka na Facebooku będzie odpowiadał specjalista. Mam nadzieję, że czeka go dużo wyzwań.
Prezes od praw człowieka miałby przede wszystkim nie dopuścić do powtórzenia się takich sytuacji. W ogłoszeniu o pracę, które z początku nieco przypomina manifest w typie tych, które uwielbia wygłaszać Mark Zuckerbreg, odmieniając przez wszystkie możliwe przypadki (choć w angielskim to może nie jest aż tak wielki wyczyn) słowo społeczność.
W dalszej części robi się bardziej konkretnie. Nowy członek zespołu ma koordynować z organizacjami rządowymi i pozarządowymi prace firmy. Kierować facebookowymi śledztwami w sprawie nadużyć w tej mierze na platformach należących do Facebooka, tworzyć przepisy, które zapewnią, że serwis będzie się rozwijał zgodnie z najważniejszymi zasadami praw człowieka i zadbać o to, żeby o Facebooku mówiło się dobrze w tym kontekście, co nie będzie łatwym zadaniem.
Dla Facebooka kłopotliwe w kontekście praw człowieka jest prawo do głoszenia swoich poglądów i opinii bez względu na ich treść i formę. Chętnie wyciągają je na światło osoby głoszące treści, które nie są zgodne z regulacjami wewnętrznymi platformy, przekładając je w przybliżeniu na bardziej swojskie “hulaj dusza, piekła ni ma”. Na nowego dyrektora czeka więc niełatwa robota. Mam nadzieję tylko, że będzie miał realny wpływ na zasady funkcjonowania platformy, a jego zatrudnienie nie będzie jedynie ruchem PR-owym.