Google ucina spekulacje. Mamy oficjalną datę premiery nowych smartfonów Google Pixel 3
Nie jestem ajfoniarzem. Nie chodzi też o fakt, że o telefonach tych wiemy już prawie wszystko. Jestem jeszcze większym heretykiem: tak zwany czysty Android to w mojej ocenie jedna z gorszych jego wersji. Dlatego nie czekam z zapartym tchem na premierę nowych Google Pixel 3 i Pixel 3 XL.
Nieoficjalne plotki znalazły swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Rodzina telefonów Pixel trzeciej generacji zostanie oficjalnie zaprezentowana za nieco ponad miesiąc, a dokładniej 9 października. Składać się będą na nią dwa modele: Pixel 3 oraz Pixel 3 XL.
Sercem nowych telefonów Google’a będzie ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 845 z 4 GB RAM LPDDR4 i układem graficznym Adreno 630. Obydwa telefony otrzymają także wyświetlacze OLED produkcji LG. Wersja XL zostanie wyposażona w 6,7-calowy wyświetlacz QHD+ z wcięciem. Z kolei zwykły Pixel 3 dostanie ekran o przekątnej 5,4 cala bez wcięcia.
Dużym zaskoczeniem jest konserwatywne podejście do aparatu.
W nowych Pixelach znajdziemy jednostkę z pojedynczym obiektywem, wbrew panującym trendom. Należy jednak pamiętać, że poprzednia generacja tych telefonów potrafiła wykonywać doskonałe zdjęcia. Zdaniem niektórych, były to najlepsze mobilne aparaty na rynku. Po części za sprawą dedykowanego układu Visual Core do przetwarzania danych z matrycy.
Podwójnego aparatu nie zabraknie jednak w miejscu, w którym będzie przydatny do ładnych zdjęć portretowych, czyli z przodu telefonu. Jeden z przednich obiektywów ma być również szerokokątny, dzięki czemu użytkownik będzie mógł objąć szerszy kadr robiąc zdjęcie przednim aparatem.
Oficjalna data premiery telefonów Pixel 3 jest już znana. Będę jej wypatrywał głównie ze służbowego obowiązku.
Z linią Pixel mam bowiem dwa problemy. Oba wynikają z mojego okropnego czepialstwa – czego jestem świadom – ale właściwie jedyne, co będzie mnie interesować w tych telefonach, to możliwości ich aparatów. Ciekaw jestem ile jeszcze można wycisnąć z malutkich szkiełek i matryc i czy osiągnięcie jakości aparatów DLSR jest w ogóle fizycznie możliwe.
Mój pierwszy problem z Pixelami wynika z ich ceny. Przy czym oczywiście jestem świadom tego, że konkurencja również ma drogie telefony w swojej ofercie. Bardzo jednak podobała mi się idea Pixeli Nexusów, w których oferowano doskonale skomponowany sprzęt: stosownie do potrzeb większości oraz do zasobności ich portfeli. Telefony Google Nexus, które pomagały budować między innymi Huawei czy LG, kosztowały kilkaset złotych mniej od topowych urządzeń na rynku, a w praktyce nic im nie brakowało. Szkoda, że te czasy minęły. Rozumiem jednak, że to taki mój prywatny hejcik, który traci na znaczeniu patrząc na ceny iPhone’a X czy Galaxy Note 9.
Jest jeszcze kwestia czystego Androida.
Nie mogłem wyjść ze zdumienia, gdy ktoś przed kilkunastoma tygodniami dał mi na chwilę Pixela do zabawy, a ja nie mogłem znaleźć systemowego skrótu do latarki. Nie ma – jak się dowiedziałem. Im dłużej się nim bawiłem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że tęsknię już do oprogramowania w moim Samsungu. Czy do tego od Huawei. Czy nawet tego od LG.
Android od Google’a jest w mojej subiektywnej ocenie najmniej wygodną wersją tego systemu operacyjnego. By nie być gołosłownym, podam kilka przykładów funkcji z mojego stareńkiego już Galaxy S7, które w Pixelu są nieosiągalne lub ewentualnie wymagają instalacji aplikacji firm trzecich.
Galaxy S7 nie zablokuje się po upływie wskazanego czasu, jeżeli wykryje, że mój wzrok jest na niego skierowany. Pozwala na relatywnie dowolną konfigurację działania przycisków sprzętowych i to w zależności od kontekstu wykonywanej czynności. Dzielił ekran na dwie aplikacje na długo zanim funkcja ta trafiła do oficjalnego Androida. Zamilknie, jeżeli zasłonię go ręką lub odwrócę pleckami do góry. Pozwoli mi na instalowanie kilku instancji komunikatorów, jeżeli chcę korzystać równocześnie z kilku kont. Mógłbym dalej wymieniać, ale zapewne zaczynacie rozumieć, do czego zmierzam. Android od innych producentów potrafi (zazwyczaj) więcej.
A co z aktualizacjami?
Mój Galaxy S7 otrzymał uaktualnienie do Androida Oreo raptem kilka tygodni temu, podczas gdy posiadacze Pixeli mogli się nim cieszyć właściwie od razu po jego premierze. Tyle że po przejściu na nowszą wersję systemu w praktyce zmieniło się niewiele. Twórcy aplikacji i tak czekają na popularyzację danej edycji Androida, by wykorzystać jego nowe API – swoją drogą, nie ma w nich przesadnych rewolucji. Często wręcz wprowadzane udogodnienia interfejsu wprowadzane są na długo przed Google’em.
Pozostaje kwestia bezpieczeństwa. Tu niestety wiele zależy od producenta – lwia część telefonów z Androidem nie jest łatana wcale. Tym niemniej większość urządzeń markowych otrzymuje regularnie łatki związane z bezpieczeństwem. Mój stareńki telefon ma na pokładzie sierpniowy zestaw łatek, spodziewam się, że zaraz otrzyma wrześniowy. No i nie zapominajmy, że część istotnych uaktualnień związanych ze sprawnością i bezpieczeństwem jest wypychanych przez Usługi Play – przez co trafia do wszystkich zgodnych urządzeń.
Fajnie się zapowiada ten Pixel 3. Pieniądze wyłożyłbym jednak na Galaxy S9. Albo Huawei P20 Pro.
I zapewne bym zaoszczędził jeszcze pewną kwotę, za którą kupiłbym sobie jakieś fajne etui czy inny gadżet. Co więcej, prawdopodobnie kupiłbym produkt lepszy. Szybki, sprawny, z wygodnym systemem operacyjnym i świetnym aparatem. Ostatni telefon Google’a, jaki mnie żywo interesował i którego zakup rozważałem, to Nexus 6P. Pixel 3 XL? Z ostatecznym werdyktem trzeba poczekać na właściwe obcowanie ze sprzętem. Póki co jednak, gdybym poczuł potrzebę wymiany sprzętu, w stronę Pixela 3 nawet bym nie spojrzał.