KRRiT chce, żeby telewizja dogoniła internet i nie mierzyła oglądalności ludźmi, którzy chrapią przed telewizorem
Jak się bada oglądalność portalu internetowego na przykładzie Spider's Web i Bezprawnika?
To naprawdę proste. Po pierwsze mamy wpięte skrypty Gemiusa, za które odpowiada niezależna firma zajmująca się monitoringiem internetu. Pomagają nam określić, jak bardzo popularni jesteśmy, a także tworzą sobie całościowy obraz polskiego internauty. Do tego mamy też statystyki Google Analytics, dzięki którym potrafimy zobaczyć, ile czasu w danym tekście spędził internauta, skąd się do internetu loguje, jaką ma przeglądarkę internetowa, jaki system operacyjny i w jakim - a jakże - smartfonie.
Na Bezprawniku dodatkowo stosujemy jeszcze statystyki Jetpacka dodawane do WordPressa, bo dzięki temu cała redakcja na co dzień może szybko i skutecznie zobaczyć, które tematy najbardziej żrą.
Statystyki potrafią nam (oczywiście anonimowo, ale wiarygodnie) zbudować cały profil demograficzny i technologiczny danego użytkownika, a my mniej więcej wiemy, że dany tekst przeczytał się 30 tys. razy, przy czym przez 28 tys. unikalnych osób, czyli przynajmniej 2 tys. weszło na niego jakieś dwa razy. Chyba że ponowne wejście jest jakieś podejrzane, za często, za szybkie, nienaturalne, to system statystyk w ogóle go nie odnotuje, bo to pewnie jakiś bot albo inny spamer nabija wyniki.
Jak się bada oglądalność stacji telewizyjnej? Dali specjalne piloty 2 tys. osób w Polsce, ale Grażyna zasnęła koło 22:00 i tak naprawdę od 3 godzin sztucznie nabija oglądalność wróżbicie Maciejowi.
To, że kiedyś badano oglądalność telewizji w oparciu o telemetrię jest zrozumiałe - niczego lepszego wszakże nie wymyślono. Ale od kilku lat mamy już dość powszechną telewizję cyfrową, tymczasem nadal popularność stacji telewizyjnych monitoruje się na podstawie metod przypominających sondaże wyborcze robione na próbie iluś tam akurat przechodzących studentów Uniwersytetu Łazarskiego.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji chce ten sposób pomiaru oglądalności unowocześnić.
Co zresztą na forum ekonomicznym w Krynicy poparł prezes Wirtualnej Polski, Jacek Świderski. Bezceremonialnie, ale trafnie wskazał, że telemetria, czyli szacowanie oglądalności na podstawie przysypiających przed telewizorem Grażyn, jest brutalnie mówiąc „zupełnie bezwartościowa”.
Jest jeszcze jedna rzecz. Moja dziewczyna często włącza w telewizji jakiś bezwartościowy kanał dla kobiet, a następnie wyjmuje smartfona i w tym czasie dwa razy publikuje coś na Instagramie, Snapchacie, czyta pięć tekstów na Bezprawniku, trzy na Spider's Webie, a na końcu nie jest nawet w stanie powiedzieć, czy spędziła popołudnie przy Polsat Sport, czy TVN Style. Nielsen uważa jednak, że była wartościowym widzem wybranej ze stacji.
Nowy model telemetrii, nad którym pracuje KRRiT, ma objąć milion gospodarstw domowych i odpowiadać realiom – czyli badać wszystkie, nawet jednoczesne formy odbioru różnych mediów, na różnych platformach, nawet jeśli jedna osoba używa kilku tych platform na raz: np. ogląda wyciszoną telewizję, przegląda portale na laptopie i co jakiś czas odtwarza telewizję internetową on-line lub z archiwów portali i sieci.
- czytamy na łamach Super Expressu.
Byłem jakiś czas temu na spotkaniu w dużej agencji reklamowej. Jedna z pań nie mogła zrozumieć, dlaczego nie chcę emitować bannera reklamowego banku, w którym ktoś płaciłby nie za czas emisji, tylko dopiero za sprzedane lokaty.
Przecież dokładnie tak wygląda reklama w prasie drukowanej i telewizji - protestowałem. Tylko że w przypadku wizerunkowej emisji bannera reklamowego w internecie, mamy pewność, że internauta na czas jej emisji nie wychodzi do toalety.
Inicjatywa KRRiT, by uwiarygodnić sposób konsumpcji telewizji przez jej widzów, może zaowocować dużym trzęsieniem ziemi na rynku reklamowym, który już od dłuższego czasu przenosi się do internetu.