Oburzenie na współpracę Microsoftu z amerykańskim urzędem imigracyjnym to wielki festiwal hipokryzji
Prezes Microsoftu protestuje przeciwko nowej polityce imigracyjnej Stanów Zjednoczonych. Pracownicy firmy i programiści domagają się zerwania współpracy z urzędem imigracyjnym. Patrzę na to wszystko z ogromnym niesmakiem.
Zazwyczaj na Spider’s Web nie zajmujemy się polityką, dystansując się od poglądów i idei, i skupiając się na nowych technologiach. W tym przypadku nie będziemy w stanie tego uniknąć. Wszystko zaczęło się od medialnego reportażu związanego z polityką imigracyjną Stanów Zjednoczonych. Administracja prezydenta Trumpa bardzo agresywnie walczy z nielegalnymi imigrantami, nie mając dla nich żadnej litości – praktycznie zawsze czeka ich sąd federalny i więzienie. Nie jest to przy tym nic nowego – wieści o wyłapywaniu tych imigrantów bulwersowały Amerykanów i resztę świata już w ubiegłym roku.
Media nagłośniły jednak sprawę rozdzielania rodzin nielegalnych imigrantów. Dorośli stają przed sądem, a ich dzieci są im odbierane i przekazywane do rodzin zastępczych. Zdania na temat polityki imigracyjnej Stanów Zjednoczonych są podzielone – choć USA to faktycznie kraj imigrantów, tak kraj ten ma też spory problem z napływem obcej ludności. Rozdzielanie rodzin i cierpienie dzieci zostało jednak przez znaczną część społeczeństwa uznane za nieludzkie.
Nic dziwnego, że Ważne Persony zabrały głos w tej sprawie. Uczynił to również Satya Nadella, prezes Microsoftu, potępiając bieżącą politykę Stanów Zjednoczonych w tej materii. Dodał, że choć jego firma obsługuje ICE (amerykański urząd imigracyjny), współpraca ta obejmuje wyłącznie świadczenie usług biurowych w ramach Office 365.
Po wielu słowach uznania, na Microsoft spadła fala krytyki w sprawie współpracy z ICE. W tym od wewnątrz.
Około 0,4 proc. zatrudnionych w Stanach Zjednoczonych pracowników Microsoftu ostro zaprotestowało. Pracownicy domagają się zerwania współpracy z ICE tak szybko, jak tylko jest to możliwe. W przeciwnym razie deklarują chęć odejścia z firmy – wszak, ich zdaniem, wstyd pracować w takiej korporacji.
Protestuje też grupa deweloperów z GitHuba, którego Microsoft niedawno przejął. Twierdzą, że jeżeli firma ta nie zaprzestanie współpracy z ICE, przeniosą się do innego serwisu. To oczywiście poważny problem dla firmy, która aktualnie próbuje przekonać githubową społeczność, że ta trafiła w dobre i odpowiedzialne ręce.
Festiwal hipokryzji i niedoinformowania.
Zaznaczam, że przedstawiane za chwilę poglądy są tylko moje – mogą, ale nie muszą pokrywać się z poglądami innych autorów Spider’s Web. A politykę Trumpa postrzegam jako bardzo szkodliwą dla Stanów Zjednoczonych i – w wielu aspektach – dla całego świata. Nie wyznaję ślepo ideologii prawicowych czy lewicowych, tu działa zwykły ludzki odruch. Trudno patrzeć na tragedie, jakie codziennie odbywają się na amerykańskiej granicy. Choć przyznam, że nie znam rozwiązania na problem nielegalnych imigrantów w Stanach Zjednoczonych.
Z jednej strony rozumiem też wyżej wymienione protesty. Zakładam, że wynikają one w większości przypadków z dobroci serca i czysto ludzkich odruchów. Ale tylko w przypadku osób, które niespecjalnie interesują się jak działają korporacje, z kim współpracują i jak wygląda geopolityczna sytuacja na świecie.
Te same osoby, które przyjmują tak stanowczą postawę względem Microsoftu, chyba zapomniały ,co ta firma – i większość pozostałych korporacji na świecie – wyczynia w pozostałych częściach świata. Nie podoba się wam, że Microsoft świadczy usługi biurowe w ICE? To słodkie. Czemu więc nie bojkotujecie tej firmy za to, że zabiega o względy chińskiej administracji, nagminnie łamiącej podstawowe prawa człowieka? Jak rozumiem, nie macie już problemu z tym, że w chińskich fabrykach, z których wyjeżdżają nowe Xboksy czy iPhone’y, ludzie giną z przepracowania?
Wszystko w porządku, dopóki teraflopsy w konsoli i kolorki emotikonek w tabletach się zgadzają?
Korporacje takie jak Microsoft mają tylko jedno zadanie – zadowolić akcjonariuszy.
I na tym niezmiennie będą się koncentrować. Akcjonariusze to też istoty ludzkie, więc na pewno należy prowadzić swoje interesy w sposób etyczny. Klienci też na takie rzeczy zwracają uwagę, więc czasem by maksymalizować zyski należy najpierw zainwestować w zieloną energię czy wesprzeć jakiś charytatywny cel. W samych korporacjach też nie pracują bezduszne roboty, na pewno wiele osób decyzyjnych chce postępować przyzwoicie.
Jednak w momencie, gdy zaczynamy rozmawiać o dziesiątkach milionów dolarów przychodu, korporacyjne serca kamienieją. Akcjonariusze domagają się finansowych wzrostów. A konsumenci tańszych i fajniejszych elektrogadżetów. Niewolnicza praca dzieci w afrykańskich kopalniach substancji rzadkich, wykorzystywanych przy produkcji podzespołów elektronicznych? Ciężka praca do upadłego w chińskich fabrykach? Tam kamery CNN, NBC i pozostałych mediów nie zaglądają. Nie ma co się bulwersować, prawda?
Dobry felieton powinien mieć jakąś pointę.
Mi na razie udało się urazić osoby, które w swoim mniemaniu chcą czynić dobro. Mam jednak nadzieję, że uda mi się skłonić choć część z was do przemyśleń. Może czas zacząć wywierać większą presję na korporacje?
Przy całej sympatii do pana Nadelli i jemu podobnych – napisanie na blogu Wyrazów Oburzenia to za mało. A nagłe protesty klientów stają się nieprzyjemnie karykaturalne, gdy tylko zdamy sobie sprawę, jak te korporacje, pośrednio lub bezpośrednio, wyzyskują ludzi w miejscach, do których dziennikarze nie jeżdżą. Co zrobicie z tą myślą i spostrzeżeniem, to już wasza sprawa.