Grawitacji nie ma, a Księżyc potrafi się teleportować. Najważniejsze teorie z pierwszego konwentu płaskoziemców
Płaskoziemcy to wdzięczny temat, którego nijak nie jestem w stanie traktować na poważnie, ale śledzę go bardzo skrupulatnie. Mało rzeczy jest mnie w stanie tak rozbawić, jak na przykład wydarzenia z pierwszego konwentu płaskiej ziemi w Wielkiej Brytanii.
Konwent odbył się w Birmingham i jak na pierwszą edycję może pochwalić się całkiem niezłą frekwencją. Przyszło 200 osób. Z jednej strony liczba ta w ogóle nie imponuje. Z drugiej… znacie chociaż jedną osobę, która rzeczywiście wierzy w to, że nasza planeta jest płaska? No właśnie. Zebranie 200 osób o takich poglądach to osiągnięcie samo w sobie. A to dopiero początek dobrych wiadomości.
Ziemia jest płaska, a grawitacja nie istnieje.
Największą furorę wg mnie zrobił David Marsh, który po pracy na stanowisku managera w biurze NHS Supply Chain w Derbyshire zajmuje się szukaniem dowodów na płaskość Ziemi.
— Moje najnowsze badania niszczą kosmologię opartą na Teorii Wielkiego Wybuchu - mówi Marsh w wywiadzie dla The Telegraph.
Jakie to badania? Marsh za pomocą którejś z darmowych aplikacji na smartfona i swojej lustrzanki zaczął śledzić ruchy Księżyca. Po kilku miesiącach zapisywania tych danych stwierdził, że orbita naszego naturalnego satelity przeczy wszystkim racjonalnym teoriom i udowadnia fakt, że Ziemia jest płaska. Jak do tego doszedł? Nie wiem, chociaż - cytując klasyka - chyba się domyślam.
— Moje badania potwierdzają brak istnienia grawitacji. Jedyną prawdziwą siłą w naturze jest elektromagnetyzm - dodaje Marsh.
Księżyc nie orbituje. On po prostu magicznie pojawia się tam, gdzie akurat powinien.
Można i tak. Zresztą nie jest to najbardziej niedorzeczna teoria przedstawiona na konwencie w Birmingham. Absolutnym mistrzostwem świata jest tzw. "efekt Pac-Mana". Teoria ta została zaprezentowana przez Darrena Nesbita, jednego z płaskoziemskich prelegentów zaproszonych na konwent. Na czym polega?
No właśnie sami płaskoziemcy nie do końca wiedzą, w jaki sposób niektóre ciała niebieskie znikają z jednej strony horyzontu, żeby za jakiś czas pojawić się po jego przeciwnej stronie. Przecież wcale nie dlatego, że Ziemia jest okrągła, a jej naturalny satelita orbituje dookoła niej.
Co to, to nie. Dlatego też kilku z nich zaczęło wierzyć w czary z Pac-Mana. Kto grał, ten pewnie pamięta, że wyjście z prawej strony labiryntu przenosi Pac-Mana do wyjścia z lewej (albo odwrotnie) - na takiej samej zasadzie podobno działa nasz Księżyc.
Aż dziw, że jeszcze nikt nie próbował dołożyć do tej teorii jakichś czasowych czarnych dziur, generowanych przez pole magnetyczne naszego satelity podczas przejścia. Ale myślę, że to tylko kwestia czasu.