REKLAMA

Polsce daleko do Doliny Krzemowej. Nasze startupy to przeważnie inwestycje za publiczne pieniądze

- Można się pokusić o stwierdzenie, że gdyby nie polskie państwo, to funduszy VC w ogóle by u nas nie było – mówi Julia Szopa, z Fundacji Startup Poland.

16.05.2018 07.03
Czy fundusze inwestowałyby w startupy bez państwowego wsparcia?
REKLAMA
REKLAMA

Zobacz naszą relację z European Start-up Days.

Właśnie ta fundacja wydała dziś - podczas European Startup Days - Złotą księgę venture capital w Polsce 2018 roku, czyli przewodnik po rodzimym rynku VC dla przedsiębiorców, partnerów funduszy i inwestorów instytucjonalnych.

Polski venture capital w liczbach.

Podmiotów nazywających się funduszami VC działa u nas niewiele, bo tylko 85. W ciągu ostatnich 10 lat zainwestowały one w 750 spółek, więc przeciętnie na jeden portfel przypada 9 firm. Bardzo mało!

Jak startupy wybierają fundusze? Przez polecenia.

Aż 56 proc. początkujących przedsiębiorców woli się tej gestii zdać na zdanie bardziej doświadczonych kolegów. Dla seryjnych przedsiębiorców najważniejsze jest dobre wrażenie podczas prezentacji i obetnice jakie składa dany fundusz.

 class="wp-image-733053"

Gdyby polskie startupy, które współpracują z funduszami VC mogły cofnąć czas, tylko połowa z nich po raz kolejny wybrałaby tego samego partnera. Choć startupowcy doceniają rozwój branży inwestorskiej, to 65 proc. przedsiębiorców twierdzi, że większość funduszy VC w Polsce nie ma kompetencji do doradzania startupom.

Wątłe inwestycje.

Fundusze inwestują skromnie także jeśli chodzi o wielkość rund. 79 proc. z inwestycji to rundy typu seed, czyli zalążkowe, często pierwsze w historii firmy. 37 proc. transakcji nie przekracza 500 tys. zł.

W kwestii finansów odjeżdża nam nie tylko Dolina Krzemowa i Izrael, ale i zachód Europy. Liczebnościowo polscy venture capitaliści stanowią tylko 3 proc. wszystkich europejskich. Dodatkowo średnia runda seed w Europie to 0,7 mln euro, czyli 6 razy więcej niż w Polsce. W Dolinie Krzemowej zaś już w rundzie zalążkowej inwestują dwa razy więcej niż przeciętnie w całej Europie.

Inwestycje za publiczne pieniądze.

W powyższym stwierdzeniu nie ma oczywiście niczego złego, bo na wielu rynkach inwestycje typu venture są lewarowane środkami publicznymi. W Polsce jest to jednak aż 81 proc. transakcji.

Piotr Wilam (CEO Innovation Nest), zapytany przez Spider's Web, odpowiedział, że bez publicznych pieniędzy nadal inwestowałby w startupy.

 class="wp-image-733056"

Środki pochodzą głównie z Krajowego Funduszu Kapitałowego, Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości i Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.

Zaczynaliśmy później niż inni, ale czy mamy jeszcze szansę ich dogonić?

Wolnorynkowa gospodarka ma u nas o wiele krótszą historię niż na Zachodzie. Pod względem PKB per capita czy zarobków jesteśmy biedniejsi niż większość krajów Unii Europejskiej. Niższy poziom inwestycji można wytłumaczyć wieloma czynnikami, także większą awersją do ryzyka.

Raport Startup Poland sugeruje jednak, że w naszym rodzącym się ekosystemie VC może istnieć luka. Mamy bowiem wiele podmiotów świadczących pomoc młodym firmom. To m.in. parki technologiczne, inkubatory przedsiębiorczości i programy akceleracyjne. W końcu przychodzi jednak taki moment, że nawet najlepszy co-work nie zastąpi porządnej rundy inwestycyjnej czy szerokiej bazy networkingowej.

Bez tego polskie startupy będą uciekały za granicę w poszukiwaniu pieniędzy większych niż 500 tys. zł. To niestety już się dzieje.

REKLAMA

Chcesz poznać więcej ciekawostek o startupach i posłuchać doświadczonych przedsiębiorców - zobacz stream live z European Stream Days od ING.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA