Madryt widzi, jak AirBnB wypacza rynek mieszkaniowy i wytacza ciężkie działa przeciwko świetnej usłudze
Z punktu widzenia turysty, AirBnB to najlepsze, co wymyślono od czasu uruchomienia platform pokroju Booking.com. Z oczywistych powodów usługa nie podoba się przemysłowi hotelarskiemu, a coraz częściej do głosu dochodzą krytycy alarmujący o wynaturzeniach rynku mieszkaniowego. Teraz na wojnę z AirBnB idą władze Madrytu.
Od czasu powstawania w 2009 r., AirBnB zgromadził ponad 4 mln ofert wynajmu w 60 tys. miast zlokalizowanych w prawie 200 krajach. Firma na stałe wpisała się w turystyczną rzeczywistość współczesnego świata, a jej oficjalna aplikacja to zaraz obok Booking.com absolutna podstawa planowania każdego wyjazdu. Wzorem Ubera, wraz z rosnącą popularnością AirBnB, usługa znajdowała się na celowniku kolejnych podmiotów, głównie z branży hotelarskiej.
Trudno się dziwić hotelom. Branża nie tylko musi płacić wysokie podatki, ale także spełniać normy prawne oraz posiadać odpowiednie licencje. Dług polskiego przemysłu hotelarskiego stale rośnie, pomimo jednoczesnego wzrostu przychodów. Utrzymanie kompleksu wypoczynkowego z częścią usługową i restauracyjną jest nieporównywalnie bardziej kosztowne od utrzymania mieszkania dla krótkoterminowego turysty. Dlatego oferowanie cen na poziomie zbliżonym do AirBnB to dla wielu podmiotów rezygnacja z zysku oraz pogrążanie się w długu.
Jednak to nie branża hotelarska, a rynek mieszkaniowy jest powodem, dla którego władze samorządowe idą na wojnę z AirBnB.
Wraz z rosnącą popularnością usługi pojawiają się alarmujące raporty dotyczące rynku mieszkaniowego. Okazuje się, że AirBnB ma nie tylko realny i policzalny wpływ na rosnącą cenę metra kwadratowego w obszarach turystycznych, ale również wypacza ofertę. Przez AirBnB mieszkańcy wielkich, popularnych turystycznie miast mają większy problem z długoterminowym wynajęciem mieszkania. Właścicielom bardziej opłaca się kasować krótkoterminowych turystów niż wynajmować dwa pokoje z kuchnią młodemu małżeństwu.
Współcześnie coraz większa liczba mieszkań jest kupowana nie z zamiarem wynajmu lub użytkowania, ale zarabiania na usługach pokroju AirBnB. Oferta długoterminowego wynajmu zaczyna się kurczyć, co jest zmorą wielkich aglomeracji o dużej dynamice ruchu. Dlatego władze kolejnych europejskich stolic wytaczają działa przeciwko krótkoterminowemu wynajmowi. Przykładowo, kilka miesięcy temu w Paryżu wprowadzono obowiązek rejestracji i posiadania licencji dla wynajmu AirBnB, a od 2018 roku francuski ratusz uniemożliwił turystyczny wynajem nowych mieszkań.
Do samorządów dokręcających śrubę AirBnB dołącza madrycki. Stolica Hiszpanii nie będzie już przyjazna dla usługi.
W historyczna części pięknego miasta, czyli dystrykcie Centro, ma obowiązywać zakaz krótkoterminowego wynajmu dla turystów. Władze Hiszpanii chcą w ten sposób odbić centrum stolicy z rąk krótkoterminowych przyjezdnych i oddać je mieszkańcom Madrytu. Ratuszowi zależy również, aby budownictwo mieszkaniowe znowu wróciło do czasów sprzed rewolucji AirBnB, gdzie wynajem będzie przeznaczony głównie dla mieszkańców, nie biznesmenów z pokaźnym kapitałem do inwestycji.
Ciekawym pomysłem, który już obowiązuje w części europejskich stolic, jest ograniczenie turystycznego okienka dla krótkoterminowego wynajmu do 90 dni w roku. Po tym czasie mieszkania z dystryktu Centro nie będą możliwe do komercjalizacji turystycznej. Dzięki temu przynajmniej część z nich wróci jako oferty wynajmu dla mieszkańców, którzy chcą spędzić w Madrycie więcej czasu niż tylko kilka ciepłych dni w roku.
Innym sposobem władz Madrytu na przywrócenie mieszkań klasycznemu rynkowi wynajmu jest wprowadzenie specjalnej licencji. Okres oczekiwania na pozwolenie do turystycznego wynajmu ma wynosić aż rok. Ratusz liczy, że właściciele nie będą chcieli pozostawiać mieszkania przez dwanaście miesięcy bez lokatorów i wrócą z nim na rynek długoterminowego wynajmu.