Apple idzie na swoje. Poznaliśmy datę możliwego rozstania z procesorami Intela w MacBookach
Apple idzie na swoje. Niczym bumerang powróciła plotka mówiąca o tym, że kolejne generacje MacBooków będą napędzać autorskie układy zbudowane w oparciu o architekturę ARM.
Najnowsze informacje na ten temat podał Bloomberg. Wynika z nich, że pierwsze MacBooki wyposażone w procesory Apple’a powinny pojawić się na rynku już w 2020 roku. Oznacza to, że prace nad nimi są na bardzo zaawansowanym etapie.
Wiele osób może zastanawiać się, dlaczego firma z Cupertino w ogóle rozważa taką rewolucję. Powodem są oczywiście pieniądze. W ten sposób Apple chce uniezależnić się od podmiotów zewnętrznych. Dzięki przesiadce na własne procesory Apple będzie mógł albo obniżyć ceny swoich komputerów, albo więcej na nich zarabiać. Możemy domniemywać, że firma Tima Cooka wybierze tę drugą opcję.
Nie da się ukryć, że Apple wykorzystuje tu problemy Intela.
Jeden z największych twórców półprzewodników na świecie ma coraz większe trudności w tworzeniu nowych generacji podzespołów. Przejście z procesu technologicznego 14 nm do 10 nm zajęło cztery, zamiast planowanych dwóch lat, a przeskok na jeszcze mniejszą litografię może być jeszcze trudniejszy. Z tego powodu przez długi czas kolejne generacji chipów Intela były bardzo do siebie podobne, żeby nie powiedzieć, że stały w miejscu.
W tym samym czasie procesory ARM ciągle się rozwijały. Obecnie dostępne najszybsze układy mobilne dorównują już wybranym procesorom dostępnym w laptopach. Apple nie musi się więc bać o wydajność MacBooków napędzanych przez własne chipy. Dodatkowo, układy ARM są bardziej energooszczędne i mogą znacznie wydłużyć czas pracy bez ładowania kolejnych generacji MacBooków, a to jest jeden z najważniejszych aspektów mobilnych komputerów.
Stosowanie jednej architektury chipów jest też bardzo istotne z punktu tworzenia własnego ekosystemu. Jeżeli MacBooki oraz iPady będą wyposażone w te same układy, będą na nich działać te same programy. Dzięki temu możliwe stanie się płynna praca przy wykorzystaniu różnych urządzeń. W ten sposób Apple sprawi też, że iPady staną się pełnoprawnymi sprzętami do pracy. W końcu jeżeli deweloperzy przepiszą swoje aplikacje tak, by działały na nowych MacBookach, będzie można korzystać z nich także na iPadach. Zresztą od jakiegoś czasu pojawiają się doniesienia mówiące, że już trwają prace nad takim środowiskiem. Nosi ono roboczą nazwę "Marcepan".
Transformacja nie będzie jednak bezbolesna.
Zdajemy sobie z tego sprawę, ponieważ Apple już raz dokonał podobnej rewolucji i porzucił procesory PowerPC na rzecz modeli x86 tworzonych przez Intela. Firma musiała kompilować swoje systemy na dwie architektury i posiłkować się funkcją Carbon, która pozwalała na uruchamianie aplikacji na starszych i nowszych systemach. Konieczne było też wprowadzenie środowiska Classic, w którym można było uruchamiać starszą wersją systemu operacyjnego i kompatybilne z nią programy. To wszystko powodowało chaos, trwający kilka lat.
Sam proces jednak się opłacił, ponieważ Apple dostał dostęp do bardziej energooszczędnych i bardziej nowoczesnych podzespołów. Jako że inżynierom z Cupertino już raz udało się zmienić architekturę procesorów, jestem przekonany, że ponownie zdecydują się na podobny krok. Nie jestem jednak pewien, czy stanie się to już w 2020 roku. Gdybym miał przewidywać dokładną datę tej transformacji, dodałbym do przewidywanego przez Bloomberga terminu jeszcze dwa, może trzy lata.