Każdy chce mieć swojego Slacka. Konkurenci wyrastają jak grzyby po deszczu
Slack nie wprowadził przesadnie innowacyjnego rozwiązania na rynek firm i organizacji. Odświeżył ideę niewiele młodszą od samego Internetu. To jednak wystarczyło, by największe firmy zrozumiały geniusz i prostotę tego pomysłu.
Czym jest Slack? Jeżeli prowadzisz firmę, w której istotna jest praca zespołowa, to zapewne już to wiesz. Używasz go, lub chociaż o nim słyszałeś. Slack to usługa, pozwalająca firmom i organizacjom na założenie własnego serwera czatów. Można go następnie dzielić na poszczególne kanały tematyczne i wprowadzać integracje z popularnymi usługami dla biznesu. Odpowiednio rozplanowany znacząco usprawnia komunikację w organizacji.
Ci starsi internauci znają Slacka jeszcze lepiej od użytkowników firmowych, mimo że może nawet o nim nie słyszeli. Slack jest bowiem zamkniętą wersją czegoś, co znaliśmy jako IRC. Zasada jego działania – poza brakiem możliwości wykorzystania innego klienta niż oficjalny – jest w zasadzie identyczna. Różnica polega w zasadzie głównie na możliwości integracji ze Slackiem użytecznych usług, takich jak Trello, e-mail, OneDrive i wiele innych.
Slack szybko zdobył swoją popularność w małych organizacjach, stając się najszybciej rozwijającym się startupem 2016 r. na całym świecie. A ktoś to zauważył.
Tym kimś była firma Microsoft, która zrozumiała zagrożenie ze strony Slacka i zaproponowała swoją alternatywę.
Samozwańczy królowie popularności zrozumieli, że obcy byt zaczyna się rozpychać na zdominowanym do tej pory przez nich rynku. Na swoje szczęście, zareagowali bardzo szybko. Microsoft Teams był określany przez firmę z Redmond jako sztandarowa nowość ubiegłego roku, zastępując Skype dla Firm. Poza byciem kopią Slacka, miał dwa unikalne atuty w ręku.
Pierwszym z nich jest głęboka integracja z pozostałymi usługami Office 365 dla firm, w tym z SharePoint, OneNote, PowerBI, Graphem czy Plannerem. Drugim była jego darmowość dla firmowych abonentów Office 365. Innymi słowy, nie trzeba było nic mieszać w księgowości, by kupić subskrypcję na Teams. A że Office 365 w zasadzie i tak jest w każdej firmie, Teams błyskawicznie zyskał popularność.
Rynek podzielił się na dwie części. Małe organizacje i firmy, które nie potrzebują zaawansowanego i kosztownego Office’a 365 wybrały Slacka. Duże firmy i korporacje - Microsoft Teams. I tym w zasadzie można byłoby zakończyć tę historię. Sęk w tym, że nie tylko Slack i Microsoft mają apetyt na klienta firmowego.
Do Teams i Slacka dołączyły Evernote Spaces i Google Hangouts Chat.
Pierwsza z usług pojawiła się w ofercie dla użytkowników Evernote Business. To akurat dość odmienne podejście od pozostałych. Sercem Spaces pozostaje to, co w Evernote najważniejsze, a więc notesy. Usługa pozwala jednak na ich wygodne współdzielenie w środowisku wieloosobowym i wspólną pracę nad zawartymi w nich treściami.
Google Hangous Chat – który nie ma nic wspólnego z Google Hangouts – to bardziej konserwatywne podejście. To usługa przeznaczona dla użytkowników G Suite i która działa w zasadzie na podobnej zasadzie, co Slack czy Teams. Jej wyróżnikami, poza integracją z pozostałymi usługami G Suite, są inteligentne chatboty, które będą mogły za nas wykonywać przeróżne czynności, jak rezerwowanie pokoi konferencyjnych czy odgadywanie które pliki z Dysku Google czy wpisy z Kalendarza Google są istotne w danym kontekście.
Czekamy na kolejnych usługodawców.
Możemy być pewni, że już niedługo inni popularni dostawcy rozwiązań komunikacyjnych dla firm wystosują swoje propozycje. Będą nimi kusić zarówno nowych użytkowników, jak i starać się odebrać Microsoftowi i Slackowi to, co już zdobyły. Czy im się uda? Na pewno nie będzie to łatwe. Ciężko zmienić już raz wdrożone do firmy rozwiązanie na inne, różniące się głównie niuansami i ceną.
My jako Spider’s Web już z takiego korzystamy. I bez wątpienia znacząco usprawniło to komunikację wewnątrz naszego zespołu. Czy wykorzystujemy najlepsze z możliwych? Trudno powiedzieć, bez przetestowania w praktyce alternatyw. I to wydaje mi się największym problemem dla nowych graczy. Która firma zdecyduje się podmienić pracownikom rozwiązanie na inne, tak na próbę?
Nie ma jednak żadnej wątpliwości, że wybór i konkurencja to pożyteczne zjawiska. Dlatego kibicuję Evernote’owi i Google’owi, tak dla zasady. Bo nie zapominajmy, że wiele firm i organizacji dopiero odkrywa tego typu narzędzia.