Sprzedawcy żywności nie boją się handlować strachem. Lidl rozpowszechnia bzdury o GMO
W 1943 roku Meksyk borykał się z rosnącą populacją, której groził głód. W niespotykanym dotąd w historii geście poprosił o pomoc - i uzyskał ją. Finansowane przez międzynarodowe fundacje badania stworzyły m.in. nową odmianę ryżu IR8, dającą pięciokrotnie więcej pożywienia z uprawianej powierzchni i nie potrzebującej nawozu. Rozpoczęła się Zielona Rewolucja.
IR8 jest sztucznie zmodyfikowanym gatunkiem: dobierano i krzyżowano rośliny tak, by uzyskać najlepszy rezultat. Ludzkość robiła to od lat, ale dopiero zrozumienie genetyki i zasad dziedziczenia pozwoliło uzyskać takie rezultaty. Ta "naturalna" metoda jest najbardziej niebezpieczna - nie jesteśmy w stanie przewidzieć jakie, oprócz pożądanych, cechy zostaną przekazane potomstwu. Pojawienie się możliwości inżynierii genetycznej spowodowało powstanie bezpiecznych i jeszcze wydajniejszych odmian: w 1980 roku IR36 była odporna na pasożyty i rosła tak szybko, że można było zebrać plon dwukrotnie w ciągu roku.
Ojcem inżynierii genetycznej w agronomii był Norman Borlaug, laureat Nagrody Nobla w 1970 roku, o którym komitet Noblowski powiedział w uzasadnieniu przyznania nagrody:
GMO jest bezpieczniejsze od "naturalnego" krzyżowania - bo wiemy dokładnie jaki będzie wynik. Między bajki należy włożyć opowieści o losowych toksynach tworzonych w trakcie modyfikacji. Podobnie jest z innym efektem wspominanym przez przeciwników GMO: zanieczyszczeniem sąsiednich plonów. Zjawisko zwane zapylaniem krzyżowym nie powstało wraz z GMO, lecz jest zjawiskiem naturalnym. GMO może mu zapobiegać poprzez tworzenie plonów, które są jadalne, lecz bezpłodne - nie będących w stanie zapylić innych roślin.
Lidl przyłącza się do handlu strachem
To wszystko nie powstrzymuje producentów i sprzedawców żywności od handlowania strachem: przedstawiania żywności wolnej od GMO jako czegoś lepszego i bezpieczniejszego.
Książka z przepisami wydana niedawno przez Lidl jest tego przykładem. Czytamy tam m.in. że "wciąż nie ma wiarygodnych badań dotyczących wpływu spożywania żywności GMO na organizm człowieka". To wierutna bzdura.
To nie jest tak, że istnieje mechanizm przejmowania genów zjadanych organizmów. My ich tkanki w procesie trawienia rozkładamy na prostsze związki chemiczne, podobnie dzieje się z ich DNA. Tak samo "kurczaki karmione karmą bez GMO" to kolejne pustosłowie - kurczak również strawi ten pokarm, zamiast przejmować jego właściwości. Gdyby świat wyglądał w ten sposób (inspirowany chyba grą Spore), to zjadając dużo tuńczyka zyskiwalibyśmy umiejętność oddychania pod wodą.
Czy rozpowszechnianie takich treści jest uczciwe?
Nie ma wątpliwości, że rozpowszechniana przez Lidl książka jest de facto ich materiałem reklamowym. Czy szerzenie strachu przez GMO jest aktem nieuczciwej konkurencji? O opinię poprosiłem redaktora naczelnego i współwłaściciela serwisu Bezprawnik, Jakuba Kralkę.