Polskie niebo będzie bardziej otwarte dla dronów. Pomóc ma program Żwirko i Wigura
Do tej pory uregulowania prawne dotyczące bezzałogowych statków powietrznych mocno kuleją. Wedle nich drony bez operatora w ogóle nie mogą latać. Te pod kontrolą zaś owszem, ale nie dalej niż sięga wzrok pilotującego. Teraz ma się to zmienić.
Raport A. T. Kearney wskazuje, że światowy rynek bezzałogowych pojazdów latających wart był 11,9 mld dolarów. Wartość polskiego kawałka tego tortu to 75 mln dolarów z wyraźną tendencją wzrostową.
Z jednej strony chociaż bezzałogowe statki powietrzne już stanowią element naszego otoczenia i nikogo specjalnie nie dziwi, gdy coś niewielkiego przeleci nad głową. Chociaż do powszechnego akceptowania i rozumienia takiego widoku jeszcze daleko.
Gliwicka firma Flytronic należąca do WB Electronics jako jedyny podmiot w Polsce z powodzeniem produkuje bezzałogowce do wykorzystania przez armię. Na tyle efektywnie, że znalazła się na bardzo wysokim, trzecim miejscy w raporcie „Rynek dronów w Polsce 2017”, który przygotowała Fundacja Instytutu Mikromakro. Autorzy opracowania ocenili ok. 400 podmiotów działających i tworzących polski rynek dronów. Dzięki coraz szerzej zakrojonej współpracy gliwickiej spółki z Polską Grupą Zbrojeniową, przychody firmy za 2016 r. oszacowano na ok. 4.3 mln zł.
Warunek podstawowy: dostosować prawo.
Kilka przeszkód na tej drodze jest jednak do pokonania. W pierwszym względzie przepisy, które nie pierwszy raz pokazują, że potrafią skomplikować najprostszą rzecz. Te obowiązujące całkowicie zakazują poruszania się tym pojazdom, które są autonomiczne i żadnego operatora nie potrzebują. Takie maszyny na razie u nas nie polatają. Z kolei zasięg tych sterowanych przez operatora wyznacza jego wzrok.
Przepisy, przynajmniej te dotyczące dronów, mają po pierwsze, stać się logiczne, a po drugie, rzeczywiście być wsparciem dla całego rynku a nie jego najpotężniejszym hamulcem.
Za te podstawową i bardzo istotną modyfikację odpowiada Polski Fundusz Rozwoju, który pokazał światu program „Żwirko i Wigura”. Ten na serio ma otworzyć polskie niebo na drony.
Pewne części przestrzeni powietrznej mają zostać otwarte specjalnie dla bezzałogowców. Dzięki temu drony mają wreszcie szansę stać się bardziej pomocne. Pomogą dostarczyć krew do szpitala, prześlą przesyłkę, czy pomogą samorządom w gospodarce odpadami albo walce ze smogiem.
Piaskownica regulacyjna w Warszawie i Katowicach.
To wszystko ma być możliwe, bo Żwirko i Wigura ma przynieść tzw. piaskownicę regulacyjną (ang. sand box). Pierwsze mają pojawić się w Warszawie i Katowicach - donosi serwis RP.pl. To jedne z najbardziej zurbanizowanych obszarów w Polsce, gdzie wypróbowanie dronów w styczności z różnymi przeszkodami architektonicznymi i instalacyjnymi nie powinno stanowić żadnego kłopotu. Przy okazji nie narażając nikogo na żadne niebezpieczeństwo i wykorzystując do tego celu tereny poprzemysłowe.
Sand Boxy to woda na młyn wszystkich start-upów, które chciały wykorzystywać drony, ale do tej pory w Polsce nie mogły. Przykładem może być chociażby testowanie na początku przesyłania paczek medycznych przez bezzałogowce.
W naszym kraju lata 100 tys. dronów, liczących od 250 gramów do 600 kg. Wynik ten stawia nas w światowej czołówce. 272 podmioty gospodarcze uzyskały przychody dzięki dronom, 25 firm zainwestowało w budowę takich maszyn, dwie uzyskały przychody ze sprzedaży zagranicznej, a jedna firma sprzedaje drony regularnie za granicę.
Przeszkoda do tej pory była tylko tak naprawdę jedna: nieprecyzyjne prawo. Ale wszystko na to wskazuje, że to już powoli pieśń przyszłości. Nie pozostaje nam chyba nic innego, jak nieco przyzwyczajać własne głowy do ruchów górę. Wyjątkowo nie po słoneczne fale, a szukając bezzałogowego pomocnika.
ZapiszZapisz