Miała być rewolucja, ale coś jej nie widać. Zapytaliśmy twórców o przyszłość Essential Phone
Wokół tego produktu było wiele szumu, gdy dwa lata temu Andy Rubin – twórca Androida – zapowiedział, że bierze sprawy we własne ręce. Od premiery Essential Phone minął prawie rok i… no właśnie: i co?
Aż chciałoby się powiedzieć „i nic”. Sprzedaż Essential Phone po pierwszym półroczu osiągnęła mizerne 90 tys. egzemplarzy. Powodów ku temu było kilka:
- Wysoka cena – Essential Phone startował z pułapu około 699 dol., co niestety okazało się strzałem w stopę. Nikt nie chciał kupić telefonu kompletnie nieznanej marki w cenie nowego Google Pixela.
- Fatalny aparat – w początkowym rzucie aparat Essential Phone był dramatycznie zły. Recenzenci na całym świecie jednoznacznie skrytykowali urządzenie za jego możliwości fotograficzne.
- Ograniczona dostępność – Essential Phone był i jest dostępny wyłącznie w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Ba, firma nie rozsyła nawet egzemplarzy recenzenckich poza te terytoria.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Essential jednak odbił się od dna.
Pomogła w tym przede wszystkim zmiana polityki cenowej. W tej chwili Essential Phone można kupić za 399-449 dol. Cena okazała się tak okazyjna, że producent nie nadąża z zaspokajaniem popytu.
Drugi powód poprawy sytuacji to regularne aktualizacje, w tym znaczący update aparatu, który drastycznie zmienił jakość produkowanych fotografii, stawiając Essential Phone w czołówce z najlepszymi. To sprawia, że obecnie telefon Andy'ego Rubina jest jednym z najtańszych smartfonów na rynku o tej specyfikacji, z tak dobrym aparatem i - dodatkowo - oferującym rozszerzenia w formie modułów, choć... od premiery nie przybył żaden ponad kamerkę 360.
Podczas MWC 2018 mieliśmy okazję zamienić kilka słów z twórcami telefonu i dowiedzieliśmy się kilku istotnych rzeczy.
Sprzedaż, choć pozornie wydaje się niska, odpowiada oczekiwaniom firmy a nawet je przewyższa.
Przedstawicielka Essential powiedziała nam, że Essential Phone od początku nie miał być produktem produkowanym w wysokim nakładzie, lecz raczej niszowym, butikowym wręcz urządzeniem o najwyższej jakości wykonania.
I rzeczywiście – po raz pierwszy miałem styczność z Essential Phone i z marszu urzekł mnie on jakością wykonania i designem. Tytanowa ramka i ceramiczna obudowa tworzą naprawdę unikatowe połączenie, które bardzo dobrze leży w dłoni, świetnie wygląda, a jednocześnie nie wyślizguje się z rąk.
Urzekający jest też ekran, który wydaje się być najbliższy idei „bezramkowości”. Wyjąwszy mały dzyndzelek na aparat u szczytu ekranu, wyświetlacz rzeczywiście rozlewa się od krańca do krańca. Sprawia to jeszcze lepsze wrażenie, niż w iPhonie X.
Biorąc pod uwagę to, że Essential Phone napędzają topowe podzespoły (Snapdragon 835, 4 GB RAM-u, 128 GB pamięci na dane) i czyściutki, regularnie aktualizowany Android, mamy wszelkie powody, by żałować braku jego dostępności w Europie. Zwłaszcza teraz, w nowej, niższej cenie.
Przedstawiciele Essential zapewnili nas jednak, że pracują nad zwiększeniem dostępności produktu i współpracują z operatorami, by rozszerzyć dostępność Essential Phone na Europę.
Udało nam się także dowiedzieć, że powstaje już Essential Phone 2, lecz prawdopodobnie nie zobaczymy go na rynku w 2018 roku.
Firma skupia się na zyskaniu większego rozgłosu i trafieniu na większą liczbę rynków przed rozszerzeniem portfolio, co jest rozsądną strategią. I choć nie udało się nam spędzić z Essential Phone’em wiele czasu, mocno liczę na to, że kiedyś będziemy mogli nabyć urządzenie nad Wisłą.