REKLAMA

9 nowych aplikacji dla iPhone'a, które zainstalowałem w 2017 roku i zostały ze mną na dobre

Ponad 100 aplikacji - tyle nowości przyjął w 2017 mój iPhone. Ale tylko 9 z nich przetrwało próbę czasu i zostało ze mną na dłużej. 

iphone
REKLAMA
REKLAMA
 class="wp-image-556864"

Chwaliłem tę aplikację już raz, ale będę ją chwalił, cóż, aż do momentu, kiedy ktoś jej przypadkiem nie zepsuje. Po części dlatego, że wydane na nią 20 zł uchroniło mnie przed wydatkami - tak na oko - 200-krotnie większymi.

Od dawna bowiem marzył mi się zegarek turystyczny z wbudowanymi mapami. Kiedy jednak pojawił się na rynku, w standardowej, garminowej cenie, nie mogłem nawet siebie przekonać do jego zakupu, o drugiej połówce, akceptującej takie wydatki nawet nie wspominając.

Dlaczego? Bo dokładnie to samo, ba, nawet w lepszym wydaniu, mam w telefonie, właśnie w postaci aplikacji Mapa Turystyczna. Wyznaczenie trasy? Wygodne, z poziomu przeglądarki na komputerze, z profilem wysokościowym i prognozowanym czasem przejścia (niesamowicie istotne teraz, kiedy dzień szybko się kończy). Jedno kliknięcie i rozpiska zapisuje się na moim koncie, tym samym trafiając do pamięci telefonu. W terenie pozostaje mi tylko wyjęcie telefonu od czasu do czasu i sprawdzenie, czy na pewno idę dobrą trasą. Często już nawet nie bawię się w zgrywanie śladu na zegarek - służy mi tylko i wyłącznie do rejestracji wyprawy (co potrafi też aplikacja...).

Mapę Turystyczną mógłbym chwalić i chwalić, ale napiszę tylko, że jeśli ktoś wybiera się w góry, to te drobne, które trzeba na nią wydać, szybko potraktujemy jako jedną z lepszych inwestycji w życiu.

 class="wp-image-611446"

Prosta kalkulacja kosztów - dojazd ode mnie na lotnisko kosztuje taksówką prawie 50 zł, Uberem Select około 35 zł, natomiast Vozillą około... 10 zł. Gigantyczna różnica.

Problem z wrocławską wypożyczalnią samochodów elektrycznych jest tylko jeden. Działa ona w systemie free float, co oznacza, że auto możemy porzucić gdziekolwiek. Z jednej strony to zaleta, kiedy już w nim siedzimy, ale kiedy jest nam akurat potrzebne, może się okazać, że w promieniu kilku kilometrów nie ma żadnego. Bo akurat np. wszyscy pojechali do pracy.

Nie mogę więc całkowicie pozbyć się aplikacji Ubera, nie mogę też zawsze zakładać, że na lotnisko czy do sklepu dojadę właśnie elektrycznym Nissanem. Ale że przeważnie nie muszę się nigdzie spieszyć, to jeśli mogę, podróżuję po Wrocławiu właśnie w ten sposób. Choć niestety wielkim fanem pierwszej generacji Leafa nie jestem...

 class="wp-image-656749"

Nigdy specjalnie nie przejmowałem się obróbką zdjęć z telefonu - ot, takie tam fotki, nie ma co w nich poprawiać. Ale kiedy zauważyłem, że niektóre mogłyby być jeszcze ładniejsze (a iPhone X akurat potrafi ustrzelić naprawdę piękne zdjęcia), zaczęły się poszukiwania odpowiedniego oprogramowania.

Padło na Lighrooma CC z kilku powodów. Po pierwsze, korzystam z jego desktopowej wersji bez poważniejszych zastrzeżeń. Po drugie, nie przytłoczył mnie na starcie ani zbyt wielką liczbą opcji, ani ich niedostatkiem. Po trzecie, tryb Auto potrafi czasem zdziałać cuda.

 class="wp-image-656755"

Mam już nawigację pieszą, więc niezbędna była mi do kompletu nawigacja rowerowa. I choć żadna z tych, które testowałem, nie była idealna, zdecydowałem się pozostać przy Naviki.

Program ma w zasadzie wszystko, czego można oczekiwać po nawigacji na dwa kółka, wliczając w to też całkiem niezły algorytm wyznaczania tras, który pozwolił mi odkryć kilka ciekawych ścieżek w okolicach Wrocławia. Kiedy tylko pogoda będzie bardziej rowerowa, na pewno Naviki wróci na pierwszą stronę listy aplikacji na moim telefonie.

Jedyne, co tak naprawdę boli, to sposób opłacania dostępu do poszczególnych funkcji. Absolutnie każda z nich jest płatna oddzielnie. Brak reklam? Jeden zakup. Mapy offline? Drugi zakup. Nawigacja? Osobny zakup. Wyznaczanie tras? Oczywiście płatne i to rozbite na cztery osobne zakupy. Nawet za podłączenie czujnika tętna trzeba zapłacić.

Cóż, chyba będzie trzeba wyskoczyć z pieniędzy za kilka miesięcy.

Za tą aplikacją nie stoi akurat żadna większa filozofia. Ot, po prostu po jakimś czasie zorientowałem się, że po co siadać do komputera, żeby zamówić zakupy do domu, skoro mogę dokładnie to samo zrobić z poziomu telefonu.

Koniec poruszającej historii.

 class="wp-image-656752"

Chyba najdroższy i najśmieszniej uzasadniony zakup 2017 roku. Dlaczego zdecydowałem się na wydanie kilkudziesięciu złotych na aplikację do nagrywania filmów?

Żeby... nie zapychać pamięci iCloud. Z niektórych wyjazdów przywożę kilka lub kilkanaście gigabajtów krótkich filmów, z których potem do publikacji trafia kilka, a czasem żaden. Filmic Pro zrzuca natomiast wszystko do pamięci telefonu z pominięciem aplikacji Zdjęcia.

Oczywiście główną motywacją przy zakupie była chęć nagrywania ładniejszych materiałów wideo telefonem, ale że jeszcze nic ładnego nie udało mi się faktycznie nagrać, to niech powód z pamięcią i iCloudem będzie tym decydującym o fakcie pozostawienia tej aplikacji w moim telefonie.

 class="wp-image-656758"

Długo zakładałem, że nie warto wydawać pieniędzy na nawigację, skoro jest Google Maps. Tygodniowy okres testowy NaviExperta szybko jednak zmienił moje podejście do tematu, czego efekt jest dość prosty - Mapy Google trafiły do jednego z rzadziej otwieranych folderów, a ich miejsce zajął NaviExpert.

Z głosem Geralta, oczywiście.

 class="wp-image-656764"

Remonty są do bani, ale meblowanie jest super. Zdarza mi się więc spędzić sporo czasu siedząc na kanapie i układając w salonie meble z Ikei tak, jak chciałbym, żeby były ułożone po zakończeniu remontu.

Oczywiście wszystko z poziomu aplikacji, ale nie tak w dwóch wymiarach, tylko z wykorzystaniem AR. Kiedy już wszystko jest poukładane jak trzeba, wstaję, podchodzę i patrzę, jak wyglądają efekty moich prac.

Po czym uznaję, że stworzyłem meblowy koszmar i zaczynam od nowa.

 class="wp-image-656761"

Kosztująca złotówkę aplikacja, którą kupiłem wprawdzie w 2016 roku, ale intensywnie zacząłem użytkować dopiero w 2017.

Co robi? Potęguje moje lenistwo. Zamiast bowiem ręcznie sprawdzać, kiedy będzie optymalna pogoda do biegania w najbliższych dniach, po prostu zadałem przy pierwszym uruchomieniu moje ulubione zakresy różnych parametrów (temperatura, wiatr, godziny odpoczynku). Od tego czasu godziny, kiedy warto biegać, wyświetlane są na widgecie. Czyli np. od razu widzę, że jeśli chcę dzisiaj pobiegać, to najlepiej o 17, bo jeśli nie, to dopiero jutro od 7.

Proste.

Coś jeszcze?

REKLAMA

W sumie w zeszłym roku pobrałem na swój telefon 106 nowych aplikacji, z czego zdecydowana większość wyleciała. Nie znalazłem w końcu powodu, żeby kupić system oświetlenia Tradfri, więc oprogramowanie do niego okazało się zbyteczne. Oficjalna aplikacja Alfy Romeo - uwaga - przestała działać (a szkoda, bo były w niej instrukcje). Notatnik Bear jakoś mnie do siebie nie przekonał. Fitplan, Stryve i Freeletics przegrały z moim ulubionym Nike Training. I tak dalej, i tak dalej.

Regularnie przy tym zaglądam do App Store, w poszukiwaniu nowych aplikacji, które ułatwią albo uprzyjemnią mi życie, ale cóż - na razie mam w tej kwestii mniej więcej 10 proc. skuteczność w skali roku. Może 2018 okaże się w tej kwestii ciekawszy?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA