„Make photography easier” Katarzyny Tusk, czyli fotografia w dobie Instagramu - recenzja Spider’s Web
„Make photography easier” to prawdopodobnie najbardziej przystępna książka o fotografii. Rozmawiam o niej z autorką, Katarzyną Tusk.
Katarzyna Tusk jest autorką bloga Make Life Easier. Jak sama pisze o sobie:
„Make photography easier” kusi obietnicą „odczarowania” fotografii. Już tytuł zapowiada, że fotografowanie nie musi być skomplikowane. Czy autorce udało się spełnić tę obietnicę?
Fotografia w dobie Instagramu.
Książka Katarzyny Tusk jest lekturą bardzo lekką. Nie trzeba mieć żadnej wiedzy fotograficznej, by do niej podejść. „Make photography easier” czyta się jak wpis na blogu, w którym autorka zdradza swoje sprawdzone sztuczki na ładne zdjęcia. Mamy tu pokaźny zestaw porad, który od razu można wdrożyć we własnym zakresie.
To wszystko sprawia, że książka jest bardzo przystępna w odbiorze. Nie znajdziesz w niej żadnej technicznej terminologii. Nie dowiesz się, czym jest trójkąt ekspozycji, jak czułość ISO wpływa na ziarno, jak przysłona wpływa na rozmycie tła. Ba, nawet warstwa sprzętowa nie jest tu szerzej poruszana. Przesłanie jest inne: fotografuj aparatem, który już masz.
„Make photography easier” czyta się bardzo szybko. 192 strony można pochłonąć w jeden wieczór, tym bardziej, że przeszło połowę z nich zapełniają zdjęcia. Niestety nie prezentują się one najlepiej, ponieważ książka jest wydana na nielakierowanym, dość tanim papierze. Rozumiem chęć zapewnienia jak najniższej ceny, ale w mojej opinii oszczędności poszły za daleko.
Jeśli portret, to pod kątem 30 stopni. Wtedy wyglądasz szczuplej. Jeśli fotografia produktowa, to na parapecie, przy oknie. Najlepiej z flakonem gipsówki.
Katarzyna Tusk nie mówi, jak poradzić sobie z aparatem w warunkach zastanych. Zamiast tego podpowiada, jak samemu wykreować warunki do zrobienia ładnego ujęcia.
Autorka podpowiada jak zrobić klimatyczne zdjęcie, które będzie ładną ilustracją wpisu na blogu. Jak zrobić zdjęcie, które zbierze dużo polubień na Instagramie.
Tym samym „Make photography easier” prześlizguje się po najbardziej powierzchownej warstwie fotografii. Tutaj nie liczy się moment, błyskotliwe zestawianie kontrastów, zabawa kadrem. Zamiast tego autorka skupia się właściwie wyłącznie na warstwie wizualnej, estetycznej. To oczywiście bardzo ważne w fotografii, ale nie można zapomnieć, że dobre zdjęcie to coś więcej, niż ładny obrazek.
I właśnie tego „czegoś więcej” zabrakło mi w „Make photography easier”. Książka z pewnością pomoże osobom rozpoczynającym przygodę z fotografią lifestyle’ową, ale w żaden sposób nie pokazuje, że warto sięgnąć głebiej.
O niełatwą sztukę pisania o fotografii zapytałem autorkę „Make photography easier”, Katarzynę Tusk.
Marcin Połowianiuk, Spider’s Web: Jaki jest ulubiony aparat Katarzyny Tusk?
Katarzyna Tusk: Najczęściej pracuję na Canonie 6D, ale moim ukochanym aparatem na zawsze pozostanie Nikon D90 – to był mój pierwszy „profesjonalny” sprzęt (a przynajmniej takim mi się wtedy wydawał) i gdybym miała polecić amatorowi fajną lustrzankę, to byłby to właśnie ten model.
Będąc w domu możemy przebierać w obiektywach i dobrać dokładnie taki, jakiego potrzebujemy. A co w przypadku wyjazdów? Chcemy przywieźć z nich jak najlepsze zdjęcia, ale nie chcemy nosić na plecach kilogramów sprzętu. Gdybyś mogła zabrać na wakacje tylko jeden aparat i jeden obiektyw, jaki zestaw byś wybrała?
Jestem fanką obiektywów stałoogniskowych i tylko takie posiadam, więc z oczywistych względów ciężko jest któryś z nich wyeliminować. Gdybym jednak musiała dokonać takiego wyboru, to zdecydowałabym się na mojego Canona i pięćdziesiątkę f/1.2. Na samą myśl zaczyna mi jednak drgać powieka, bo widzę już oczami wyobraźni wymarzoną scenerię do użycia osiemdziesiątki piątki, której akurat nie wzięłam.
Czy byłabyś w stanie zrezygnować z dedykowanego aparatu na rzecz smartfona?
Często zdarza mi się korzystać z aparatu w telefonie i nie widzę w tym niczego złego. Ale nie wyobrażam sobie całkowitej rezygnacji z lustrzanki – wiele z moich fotografii trafia później do druku, a CMYK bywa złośliwy w przypadku zdjęć robionych telefonem. Obróbka jest męczarnią, a efekt i tak w pełni nas nie zadowoli.
Co poradziłabyś osobie, która chce się rozwinąć fotograficznie i szuka pierwszego „poważniejszego” aparatu?
Uważałabym z najnowszymi modelami – dają mnóstwo możliwości, ale ich zaawansowana technologia czasem uprzykrza życie. Najnowszy model 5D mark IV może robić zdjęcia bez ziarna w katakumbach, ale trzeba mieć świadomość tego, że karty SD zwalniają w trakcie sesji, bo nie nadążają z zapisem, a zdjęcia błyskawicznie zapełniają zewnętrzne dyski, bo pliki są tak ciężkie. „Najnowocześniejsze” nie zawsze znaczy „najlepsze”, przynajmniej nie w każdym przypadku.
Pisanie o fotografii nie jest łatwym zadaniem. Na co dzień prowadzę dział foto i dobrze wiem, że trudno znaleźć balans pomiędzy banałem, a zbytnim wchodzeniem w szczegóły. Jak podeszłaś do tego problemu pisząc „Make Photography Easier”?
Tak jak powiedziałeś – fotografia to taka dziedzina, którą najlepiej poznawać przez doświadczenie, trudno jest napisać tekst, który będzie pomocny, a jednocześnie nie będzie przypominał instrukcji obsługi aparatu. Dlatego wyszłam z założenia, że trzeba przekazać czytelnikowi takie sugestie, które dla mnie byłyby pomocne kilka lat temu, które od razu można wprowadzić w życie i, co najważniejsze, działają niezależnie od tego, jaki sprzęt trzymamy w dłoniach.
Aby uniknąć zbyt ogólnych rad podzieliłam książkę na siedem rozdziałów dotyczących różnych tematów. Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć, jak robić ładniejsze zdjęcia bliskim czy na wakacjach albo jak przysposobić swoje mieszkanie, aby dobrze sprawdzało się jako tło, to dostaje od razu szereg sprawdzonych informacji.
„Make Photography Easier” wydaje się być pozycją dla osoby początkującej. Czy po książkę powinny też sięgnąć osoby bardziej zaawansowane, które fotograficzne początki mają już za sobą?
Znam kilku profesjonalistów, którzy robią świetne zdjęcia pod względem technicznym, ale sami przyznają, że trochę brakuje w nich klimatu. Jeden z moich znajomych jest pasjonatem fotografii miejskiej i zrealizował nawet kilka kampanii reklamowych. Ale szczerze powiedział mi, że gdy chce zrobić nastrojowe zdjęcie swojej żonie i dziecku albo portret rodzinny w trakcie świątecznego spotkania, to mu to niespecjalnie wychodzi. Myślę, że książka pomogłaby tym, którzy chcieliby wprowadzić do swoich fotografii więcej romantyzmu i emocji.
W swojej książce zdradzasz wiele sztuczek dotyczących fotografii lifestyle’owej. Rozumiem to jako połączenie fotografii produktowej, kulinarnej i portretowej. Gdybyś miała wybrać jeden ulubiony typ zdjęć, który by to był i dlaczego?
Myślę, że byłaby to fotografia kulinarna, ale nie w rozumieniu jednego zdjęcia gotowego dania. Wolę gdy pokazany jest cały proces, od przygotowywania potrawy, przez zaprezentowanie gotowego efektu, aż po zastawiony stół, który czeka na gości. Najlepiej, jeśli pod koniec pojawią się przy nim roześmiani ludzie.
Oczywiście, to poszerza trochę temat, ciężko nazwać taką fotografię stricte kulinarną, ale przecież zdjęcia poruszają i wprowadzają w dobry nastrój tylko wtedy, jeśli opowiadają jakąś historię, pozwalają nam poczuć się tak, jakbyśmy sami uczestniczyli w tym uwiecznionym przez aparat obrazie. Aby tak się stało nie można stawiać sobie sztywnych granic.
Dziękuję za rozmowę.