NASA będzie szukać życia na Marsie. Poznaliśmy szczegóły nadchodzącej misji bezzałogowej
Jak pewnie wiecie, NASA zaplanowała kolejną, bezzałogową misję na Marsa na 2020 r. Do Curiosity dołączy trochę nowszy łazik, który zajmie się m.in. pobraniem próbek z powierzchni Czerwonej Planety. Problem polega na tym, że NASA nie ma pojęcia, jak sprowadzić te próbki na Ziemię.
W celu wytypowania najbardziej optymalnego rozwiązania, NASA powołała komisję Returned Sample Science Board. Czasu na poszukiwanie rozwiązania, biorąc pod uwagę stopień skomplikowania całego zadania nie zostało zbyt wiele.
Kolejna misja na Marsa rozpocznie się w 2020 r.
A konkretniej: w lipcu, bądź w sierpniu 2020 r. Wtedy to w kierunku Czerwonej Planety zostanie wystrzelony nowy, nieco mniejszy od Curiosity łazik. Podróż na Marsa trwa trochę czasu, więc jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nowa maszyna wyląduje na powierzchni czwartej planety od Słońca dopiero w styczniu 2021 r. Jeśli chodzi o miejsce lądowania, aktualnie rozpatrywane są trzy lokalizacje. Naukowcy wierzą, że wszystkie trzy miejsca lądowania mogą skrywać dowody na to, że kiedyś na Marsie istniało życie.
Mars 2020: w poszukiwaniu marsjańskich skamielin.
Naukowcy z NASA liczą na to, że dzięki misji Mars 2020 uda im się odnaleźć jakiekolwiek ślady życia z czasów, gdy na Marsie panowały odpowiednie warunki do jego zaistnienia. Nowy łazik zostanie wyposażony w instrumenty, które pozwolą mu na pobranie 37 „naukowo atrakcyjnych”, marsjańskich próbek. Jeśli ta liczba wydaje się wam mało imponująca, to zmartwię was jeszcze bardziej.
Główną misją nowej maszyny będzie zebranie jeszcze mniejszej liczby próbek pochodzących z odwiertów. Konkretniej: nowy łazik ma zebrać 20 próbek w przeciągu 1,5 roku od wylądowania na Marsie.
Naukowcy z NASA (i nie tylko) po cichu liczą, że nowej maszynie uda się znaleźć jakiekolwiek oznaki dawnego życia na Marsie. Konsekwencje takiego odkrycia, z naukowego punktu widzenia, byłyby ogromne. Chociażby dlatego, że przestalibyśmy traktować Ziemię jako unikalną i jedyną w swoim rodzaju planetę we wszechświecie. Ciekawy też jestem tego, jak na taką marsjańską rewelację zareagowaliby religijni przywódcy.
No dobrze, ale jak wysłać próbki z Marsa na Ziemię?
Koncepcji jest kilka i jak na razie są one dość mocno teoretyczne. Przesłanie próbek z planety „zamieszkałej” przez dwa, zdalnie sterowane roboty na Ziemię nie jest w końcu łatwym zadaniem.
Joe Parrish, wicedyrektor Mars Program Formulation Office przedstawił kilka z nich podczas prezentacji, która odbyła się w laboratorium NASA, w Kalifonii. Większość z nich zakłada wysłanie na Marsa dodatkowej maszyny o nazwie Mars Ascent Vehicle (MAV). MAV byłby w stanie wystartować z powierzchni Marsa samodzielnie i wznieść się na marsjańską orbitę.
Stamtąd próbki zostałyby przekazane na pokład kolejnego, bezzałogowego pojazdu, który dostarczyłby je bezpośrednio na Ziemię (lądując na którejś pustyni) lub na stację kosmiczną, na orbicie Księżyca. Zapewne pamiętacie, że NASA już wkrótce planuje rozpocząć jej budowę.
Jedno jest pewne: na przesyłkę z Marsa poczekamy jeszcze sporo czasu. Na końcu może okazać się też, że marsjańskie próbki nie zawierają w sobie ani grama dowodu na to, że na Czerwonej Planecie istniało kiedykolwiek jakieś życie.