Ludzie mogą niebawem powrócić na księżyc. Wszystko po to, by... zbudować stację paliw
Prawie pół wieku po naszym pierwszym lądowaniu na Księżycu ponownie zainteresowaliśmy się naszym naturalnym satelitą. Okazuje się bowiem, że Księżyc jest doskonałą lokalizacją na kosmiczną stację benzynową.
Po pierwsze, na Księżycu znajdują się złoża lodu, które jesteśmy w stanie przerobić na paliwo rakietowe. Po drugie, grawitacja na Księżycu jest sześciokrotnie mniejsza, niż ziemska. Oznacza to, że do wystrzelenia rakiety z powierzchni naszego naturalnego satelity potrzebujemy mniej energii. Po trzecie w końcu: Księżyc jest dostatecznie blisko naszej planety, a więc założenie tam bazy kosmicznej nie będzie aż tak dużym problemem.
Stacją na Księżycu interesuje się nie tylko NASA.
Amerykańska Agencja Kosmiczna chce do 2027 r. wybudować stację kosmiczną na orbicie Księżyca. Rządowa agencja nie jest jedynym podmiotem zainteresowanym naszym satelitą. W kierunku Księżyca patrzą również tacy miliarderzy, jak Elon Musk, Jeff Bezos czy Robert Bigelow.
The United Launch Alliance – spółka założona przez firmy Boeing i Lockheed Martin chce w przeciągu 30 najbliższych lat zbudować stację na jego powierzchni. Projekt ten jest o tyle ciekawy, że Boeing i Lockheed Martin chcą zbudować tam obiekt o całkiem pokaźnych rozmiarach.
Plan zakłada, że stacja pomieści 1000 osób i skupiać się będzie na produkcji paliwa rakietowego, przetwarzanego z lodu wydobywanego na Księżycu. Jest tylko jeden haczyk.
Samo wydobycie księżycowego lodu może nie być takie proste.
Lunar Reconnaissance Orbiter i Lunar Crater Observation and Sensing Satellite to dwie sondy NASA, które potwierdziły istnienie lodu na Księżycu. Problem polega na tym, że zamrożona woda znajduje się w wiecznie zacienionych, księżycowych kraterach.
Oznacza to, że wykorzystanie maszyn zasilanych energią słoneczną nie będzie takie proste. Jak na razie najpopularniejszym rozwiązaniem wśród inżynierów zajmujących się opracowywaniem planów wydobycia lodu z powierzchni Księżyca jest skorzystanie z systemu zwierciadeł.
Plan ten ma sens, o ile cały system zasilania uda się zaprojektować w taki sposób, żeby był on najbardziej mobilny. Wiecie, tych kraterów z zamarzniętą wodą w środku trochę jest.
Jakich maszyn będziemy potrzebować do wydobywania lodu?
Wstępny plan zakłada wykorzystanie trzech rodzajów maszyn: poszukiwawczych, konstrukcyjnych i wydobywczych. Nie wiadomo jak na razie, czy będą to łaziki w pełni autonomiczne, czy obsługiwane przez ludzkich operatorów. Wszak przez ten czas, który został do startu całego przedsięwzięcia, rozwój badań nad autonomicznymi systemami i sztuczną inteligencją na pewno pójdzie znacząco do przodu.
Podstawowe założenia jednak się nie zmienią. Po wybudowaniu podstawowej infrastruktury na Księżycu, wyślemy pierwsze łaziki na poszukiwania najbardziej obiecujących złóż lodu. Następnie, w te miejsca zostaną wysłane maszyny konstrukcyjne, których zadaniem będzie przygotowanie księżycowych kopalni lodu. Potem zostaje już samo wydobycie, którym zajmie się trzeci typ maszyn.
A samo tankowanie?
Zasada działania jest w miarę prosta. Wydobyty lód będzie transportowany do księżycowej stacji kosmicznej, gdzie zamieniany będzie w paliwo rakietowe. Po przetworzeniu odpowiednio dużej ilości paliwa, będzie ono transportowane na orbitalną stację kosmiczną, gdzie zostanie wykorzystane do tankowania statków.
Sama stacja orbitalna powstanie prawdopodobnie w punkcie libracyjnym L1, w którym siła przyciągania ziemskiego równoważona jest przez siłę przyciągania księżycowego. Dzięki temu start w kierunku Marsa kosztować nas będzie najmniej energii.
To wszystko brzmi jak science-fiction.
Kopalnie księżycowego lodu, z których produkować będziemy paliwo rakietowe. Stacje orbitalne, misje na Marsa – zawsze marzyłem, żeby ludzkość poszła w tym kierunku, jednak od dłuższego czasu miałem wrażenie, że spoczęliśmy na laurach i wystarczy nam wysyłanie misji bezzałogowych w przestrzeń kosmiczną.
Na szczęście na przestrzeni ostatnich lat zmiana tego podejścia jest coraz bardziej zauważalna. Szkoda tylko, że zapewne nie dożyję momentu, w którym ludzkość stanie się gatunkiem zamieszkującym więcej, niż jedną planetę. Jednak nadal cieszy mnie to, że zaczęliśmy przybliżać się do tego momentu.