Jest Sony SRS-XB40, jest impreza – recenzja Spider’s Web
Jaki powinien być głośnik Bluetooth? Niektórzy twierdzą, że jak najmniejszy. Inni, że jak najgłośniejszy. Jeszcze inni, że powinien przede wszystkim dobrze wyglądać. Kto inny powie, że musi w pierwszej kolejności długo grać z dala od gniazdka. A jak wygląda głośnik Bluetooth zdaniem Sony?
Przez ostatnie tygodnie głównym źródłem dźwięku w moim mieszkaniu jest głośnik Bluetooth Sony SRS-XB40. Korzystam z niego pracując przy komputerze, zabieram do kuchni, by słuchać podcastów podczas mycia naczyń tudzież gotowania, stawiam na szafce w salonie, gdy idę w spokoju poczytać książkę.
Ba, gdyby bardzo mi na tym zależało, mógłbym go nawet zabrać ze sobą pod prysznic, bo jest wodoodporny. Innymi słowy, miałem dość okazji, by dowiedzieć się, jaki – zdaniem Sony – powinien być głośnik Bluetooth. I przyznaję, że – z jednym wyjątkiem – kupuję tę wizję.
Po pierwsze – musi być głośno.
Sony SRS-XB40 jest nieco większy od większości głośniczków Bluetooth. Firma ma też w ofercie mniejsze gabarytowo konstrukcje (m.in. XB30 i XB20), ale największy ze zgrai to już 279 x 100 x 105 mm i 1,5 kg masy.
Do tego w środku znajdziemy dwie membrany o średnicy 61 mm wspierane przez dwa pasywne radiatory. Kombinacja takich gabarytów i przetworników sprawia, że SRS-XB40 ma potężny „wygar” jak na mobilny głośnik Bluetooth. Z powodzeniem „przekrzyczy” mieszkanie pełne ludzi i wypełni je dźwiękiem. A jeśli jeden głośnik z jakiegoś powodu byłby niewystarczający, to głośniki Sony możemy ze sobą łączyć. Wtedy będzie jeszcze głośniej, zwłaszcza że w „łańcuch” możemy połączyć aż 10 głośników.
Co istotne, nawet przy maksymalnej głośności dźwięk nie ulega zniekształceniom i nie przesterowuje. Nawet na najwyższych poziomach XB40 gra bardzo czysto. To samo dotyczy też poziomów najniższych. Wiele głośników grając cicho traci klarowność brzmienia. Sony SRS-XB40 zachowuje wyraźny dźwięk i mocny, selektywny bas nawet na najniższych poziomach głośności. A skoro o basie mowa…
Po drugie – musi być potężnie.
Bas w Sony SRS-XB40 po prostu miażdży. Nie ma na to lepszego określenia. Nie wiem, jakie czary odprawili inżynierowie Sony nad tą konstrukcją, ale efekt jest taki, że SRS-XB40 ma lepsze niskie tony, niż niejeden subwoofer dołączany do komputerowych zestawów 2.1.
Na papierze nic na to nie wskazuje – głośnik reprodukuje pasmo częstotliwości od 20 do 20 tys. Hz, czyli teoretycznie: standard. Jednak autorska technologia Sony, Extra Bass, aktywowana guzikiem u szczytu obudowy, to drzwi do iście magicznej podróży do krainy basu.
Zarówno w gatunkach muzycznych, gdzie masowanie czaszki basem jest celem samym w sobie (dubstep, R&B, house, etc.), jak i w utworach, gdzie gitara basowa czy kontrabas jest integralnym elementem kompozycji, SRS-XB40 daje sobie radę nadspodziewanie dobrze.
Mój osobisty „flagowy” utwór do sprawdzania jakości brzmienia, czyli „All is Hell that ends well” Thomasa Bergersena, zabrzmiał na XB40 niemniej miażdżąco, niż na zestawach z dedykowanym głośnikiem niskotonowym. Pozostałe utwory z biblioteki testowej, czyli albumy RHCP, Poets of the Fall, Alter Bridge i gro albumów ze spectrum szeroko pojętego rocka również nie pozostawiły mi nic do życzenia.
Dopiero przy muzyce klasycznej zaczęło mi nieco brakować szerszej sceny. Utwory klasyczne czy filmowe brzmiały nieco za „ciasno” płynąc z SRS-XB40, ale a) ten problem można rozwiązać łącząc dwa głośniki w parę b) XB40 zdecydowanie nie jest dedykowany miłośnikom muzyki klasycznej.
Podsumowując, miłośnicy muzyki popularnej, a szczególnie rytmów klubowych, będą zachwyceni możliwościami audio i potężnym basem głośnika SRS-XB40.
Dodatkowo wrażenia dźwiękowe wspomaga kodek LDAC, transmitujący przez Bluetooth audio z jakością do 990 kbps, o ile oczywiście posiadamy kompatybilne źródło dźwięku, takie jak np. Sony Xperia XZ Premium i bezstratnie skompresowane pliki.
Po trzecie – musi być kolorowo.
I nie mówię tu wcale o kolorze obudowy, chociaż SRS-XB40 dostępny jest w trzech różnych wersjach – fikuśnym niebieskim lub czerwonym, albo stonowanej czerni. Za to wystarczy głośnik włączyć i nawet nudna czerń robi się kolorowa i ciekawa.
Sony SRS-XB40 wyposażono w LED-y RGB, które nie tylko świecą pełną paletą barw, ale też… tańczą w rytm muzyki. Jak możecie zobaczyć na osadzonym we wstępie do tekstu wideo, głośnik Bluetooth od Sony sam w sobie rozkręca imprezę.
Przy pierwszym kontakcie wrażenie jest niesamowite. Kombinacja stroboskopowych mrygnięć, pulsującej obwódki głośnika i zmieniających się kolorów robi kosmiczne wrażenie. Całością podświetlenia możemy sterować z poziomu aplikacji Sony Music Center, a dłuższe przytrzymanie przycisku na obudowie umożliwia szybkie wyłączenie podświetlenia.
Po czwarte – musi być imprezowo.
Tutaj dochodzimy do tego jednego elementu Sony SRS-XB40, którego totalnie nie rozumiem i bez którego ten głośnik mógłby się z powodzeniem obyć. Otóż wewnątrz aplikacji Sony Music Center znajdziemy dodatek o nazwie Fiestable, a w nim… narzędzia do szpanowania przed znajomymi.
Aplikacja daje możliwość nakładania w czasie rzeczywistym rozmaitych efektów audio na odtwarzaną ścieżkę, takich jak szum, notch czy isolator oraz wygrywania rytmów na wirtualnej perkusji. Efekty kontrolujemy dotykając palcem ekranu, albo… ruchami smartfona.
Nie potrafię na to spojrzeć inaczej, niż jak na tzw. „party trick”, czyli coś, czym możemy zaskoczyć znajomych na imprezie. Dla mnie jest to dodatek totalnie zbyteczny i niepotrzebny, ale też nie mam natury imprezowicza, więc może po prostu nie rozumiem czegoś bardzo oczywistego.
Po piąte – musi grać zawsze i wszędzie.
Sony deklaruje do 24 godzin czasu pracy dla SRS-XB40, a ja nie śmiem się z tą deklaracją nie zgodzić. Odkąd głośnik przyjechał do mnie na testy ładowałem go jak dotąd tylko raz, po 10 dniach słuchania muzyki przez średnio 2 godziny dziennie, z włączonymi wszystkimi efektami świetlnymi i funkcją Extra Bass. Zdarzyło mi się też w tym czasie przeprowadzić dwie długie rozmowy telefoniczne – nijak nie wpłynęło to na akumulator urządzenia.
Ba, SRS-XB40 ma tyle zapasu energii, że... może się nią podzielić ze smartfonem. Pod klapką z tyłu obudowy obok złącza do ładowania i gniazda 3,5 mm znajdziemy też pełnowymiarowe USB, przez które możemy naładować telefon. Głośnik może więc pełnić funkcję powerbanka w sytuacji, kiedy akumulator naszego telefonu jest na wyczerpaniu.
Sony SRS-XB40 jest też konstrukcją wodoodporną. Nie polecam oczywiście wrzucać jej do basenu, by to sprawdzić, ale jeśli w trakcie imprezy ktoś nieopatrznie rozleje coś na głośnik, albo z nieba spadnie nagle ulewny deszcz podczas rodzinnego grilla, XB40 absolutnie nic się nie stanie.
Sony SRS-XB40 to niemałe zaskoczenie.
Biorąc się za testy konstrukcji Sony spodziewałem się po prostu kolejnego głośnika Bluetooth, a tymczasem dostałem głośnik, który z powodzeniem dostarcza mi muzycznej przyjemności na co dzień, jednocześnie ciesząc oko roztańczonymi światłami.
Nie jest to głośnik bez wad. W czasie mojego użytkowania zwróciłem szczególną uwagę na jeden problem, a mianowicie łączność, gdy podłączymy więcej, niż jedno urządzenie. Teoretycznie do Sony SRS-XB40 możemy podłączyć do trzech źródeł audio i przełączać się płynnie między nimi.
W praktyce, jeśli do głośnika docierało więcej sygnałów, miał on tendencję do przerywania transmisji. Przy podłączeniu wyłącznie smartfona taki problem nie występował, nawet gdy równocześnie podłączony był do niego komputer przez złącze AUX.
Dla potencjalnego nabywcy pewną wadą może też być dość wysoka cena. Sony za SRS-XB40 liczy sobie blisko 1000 zł, a to więcej, niż Bose liczy sobie za Soundlinka Mini 2, czy Razer za swojego Leviathana Mini.
Wspomniane głośniki oferują równie dobrą jakość brzmienia będąc jednocześnie dużo mniejsze, ale z drugiej strony… żaden z nich nie jest wodoodporny i definitywnie żaden z nich nie oferuje tak potężnego, pełnego basu, jak XB40.
Jeśli jednak zdecydujesz się wydać 1000 zł na głośnik Bluetooth od Sony, w zamian dostaniesz świetnie wykonaną, pokrytą przyjemnym w dotyku materiałem konstrukcję, głębokie, głośne, pełne brzmienie, fantastyczny zestaw głośnomówiący i urządzenie, którym spokojnie nagłośnisz domową imprezę; czy to w mieszkaniu, czy na ogrodzie.
To całkiem sporo, jak na mobilny głośnik, nieprawdaż?