Wielki dzień dla fanów Canona. Oto nowy EOS 6D mk II EOS 200D - najlżejsza lustrzanka
Nadszedł wielki dzień dla fanów Canona. Właśnie zadebiutował zapowiadany od dawna EOS 6D mk II, czyli najtańsza pełna klatka w ofercie. Wraz z nim pojawi się nowy maluszek, czyli EOS 200D.
Pierwszy Canon EOS 6D kończy niebawem pięć lat, a więc najwyższy czas na zaprezentowanie jego następcy. Mimo tak długiej obecności na rynku, pierwsza generacja EOS-a 6D cały czas jest bardzo popularnym i polecanym aparatem. Bierze się to z faktu, że jest to najtańsza pełnoklatkowa lustrzanka Canona. Dość niska cena sprawia, że aparat jest mocno okrojony z funkcji, ale zalety płynące z dużej matrycy są niebagatelne.
Canon EOS 6D u profesjonalistów często pełnił rolę korpusu zapasowego, a w polskich realiach u wielu osób służył za główny aparat do pracy. Znam kilka takich fotografów (a właściwie fotografek) i wszystkie są bardzo zadowolono ze swojego wyboru.
Canon EOS 6D mk II to połączenie najlepszych cech poprzednika i nowych technologii rodem z EOS-a 80D.
Sercem EOS-a 6D mk II jest nowa pełnoklatkowa matryca Dual Pixel CMOS o rozdzielczości 26,2 megapikseli. Zakres czułości to ISO 100–40.000 i można go rozszerzyć do do wartości 50–102.400. Procesor obrazu to najnowszy Digic 7, a szybkość w serii wynosi 6,5 kl/s.
Bardzo ważnym elementem jest system autufocusu zapożyczony wprost z modelu 80D. Aparat ma 45 punktów detekcji fazowej, z których wszystkie są punktami krzyżowymi, o wyższej czułości. Niestety zapożyczenie z EOS-a 80D powoduje, że na pełnoklatkowej matrycy EOS-a 6D mk II punktu autofocusu nie sięgają krawędzi kadru.
Tradycyjny autofocus jest wspierany przez wspomnianą technologię Dual Pixel, która jest dobrze znana m.in. z EOS-a 80D. Są to komórki detekcji fazy wbudowane w matrycę (tak jak w bezlusterkowcach), dzięki czemu szybki fazowy AF jest dostępny także przy podglądzie na żywo i przy filmowaniu.
Jeśli chodzi o samą konstrukcję aparatu, nowy korpus wygląda bardzo podobnie do poprzednika, ale dużą różnicą jest ekran.
Różnice widać z tyłu, gdzie pojawił się odchylany o 180 stopni, obracany, dotykowy ekran LCD. Tym samym Canon EOS 6D mk II jest pierwszą pełnoklatkową lustrzanką, w której można odchylić ekran do przodu, co jest ważnym elementem przy nagrywaniu filmów.
A jeśli jesteśmy już przy filmowaniu, aparat nagrywa obraz 1080p w 60 kl/s. Szkoda, że Canon nie zdecydował się na rozdzielczość 4K. Niedrogi korpus z 4K i Dual-Pixel mógłby być świetnym narzędziem do filmowania, ale widocznie dla producenta takie rozwiązanie byłoby nieopłacalne. Na osłodę dostajemy tryb timelapse w 4K.
Na pokładzie mamy też duet Wi-Fi i NFC, a do tego mamy wbudowany odbiornik GPS. Bardzo miły dodatek.
EOS 6D mk II to duży krok naprzód względem poprzednika, ale Canon stawia wyraźną granicę między serią 6 a profesjonalnymi konstrukcjami.
W nowym Canonie 6D mk II zabrakło m.in. joystika do zmiany aktywnego punktu AF, choć w pewnym stopniu można to zrekompensować dotykowym ekranem. Dla fanów fizycznych przycisków pozostaje ośmiokierunkowy wybierak.
W EOS-ie 6D mk II nie znajdziemy też podwójnego gniazda na karty SD. Różnicą względem profesjonalnych modeli jest też brak stuprocentowego pokrycia kadru w wizjerze. Canon uciął ten parametr do… 98 proc.
Żałuję też, że Canona EOS 6D mk II jest klasyczną lustrzanką. Pojawiały się plotki o tym, że producent zrezygnuje w tej serii z lustra, co uprościłoby konstrukcję i byłoby technologicznym krokiem naprzód. Nic takiego nie ma miejsca.
Nowy Canon EOS 6D mk II został wyceniony na 2 tys. dol., co jest bardzo rozsądnym poziomem cenowym. Poprzednik w momencie debiutu kosztował 2100 dol., a dziś można go kupić za 5700 zł.
Pojawił się także nowy Canon EOS 200D, czyli najlżejsza lustrzanka świata.
EOS 100D był najmniejszą lustrzanką na świecie. Bardzo polubiłem ten model, zwłaszcza w połączeniu z małym obiektywem 40mm f/2.8, z którym tworzył bardzo kompaktowy zestaw.
Jego następca, Canon EOS 200D, zachowuje niewielkie wymiary. Lustrzanka ma matrycę APS-C o rozdzielczości 24 MP i system Dual Pixel AF, lecz niestety jest to dość stary układ zawierający tylko 9 klasycznych punktów ostrości. Z tyłu znajdziemy odchylany o 180 stopni, dotykowy ekran LCD.
Szybkość serii to 5 kl/s przy zablokowanym AF i 3,5 kl/s ze śledzeniem ostrości. Niewiele, ale nie jest to przecież lustrzanka do fotografowania sportu, a raczej małe, wakacyjne narzędzie. Na wakacjach z pomocą przyjdzie Wi-Fi i NFC służące do łączności ze światem, a także wbudowany GPS do oznaczania lokalizacji zdjęć.
Cena? 550 dol. za korpus lub 700 dol za zestaw z obiektywem 18–55 mm f/4–5.6 IS STM. Bardzo rozsądny poziom cenowy za naprawdę przyjemny, amatorski aparat.
Podsumowując, nie ma większych niespodzianek, ale jest rozwój w dobrym kierunku.
Trudno nazwać nowe lustrzanki Canona przełomowymi, ale wydaje mi się, że przełom w tym przypadku nie był potrzebny. Canon uaktualnił dwie tanie konstrukcje z półki pełnoklatkowej i APS-C, a w takim modelach trudno o przełom. W praktyce jest raczej odwrotnie, bo technologie spływają z reguły z wyższych modeli do niższych.
Świetną nowością w obu konstrukcjach są odchylane (i do tego dotykowe) ekrany. Canon jako jeden z nielicznych producentów stosuje genialne rozwiązanie, w którym przy korzystaniu z wizjera ekran jest wyłączony, ale pełni rolę dużego touchpada do przesuwania aktywnego punktu AF. Dzięki temu dotyk sprawdza się nie tylko w filmowaniu, ale też w fotografowaniu.
Jestem przekonany, że EOS 6D mk II osiągnie przynajmniej tak duży sukces, jak jego poprzednik. Jestem też bardzo ciekawy osiągów nowej matrycy. Pierwsze wrażenia amerykańskich testerów są bardzo obiecujące.