Zrobili appkę do czytania dla ludzi, którzy nie czytają. Teraz Squid zdobył pierwsze miejsce na Androidzie i iOS-ie
Squidto agregator newsów z różnych kategorii: od aktualności, przez biznes, e-sport, gry, humor, technologie, czy podróże - każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Aplikacja wyróżnia się niezawodnym działaniem i przejrzystym interfejsem, który wespół z bogatymi źródłami sprawił, że używam jej praktycznie codziennie w tandemie z Feedly. Ta druga aplikacja wygrywa możliwością samodzielnego dodawania źródeł, przez co stanowi moją codzienną "prasówkę". Squida używam zaś do odkrywania rzeczy, na które sam bym nie trafił, a także do pozostawania na bieżąco w tematach poza-technologicznych.
Po kliknięciu w artykuł jesteśmy przenoszeni do klasycznego widoku, takiego jaki przygotował wydawca. Wystarczy jednak przesunąć ekran w prawo, aby włączyć wersję do czytania - ustandaryzowaną i pozbawioną reklam. Dzięki takiemu podejściu Squid zachowuje się w porządku w stosunku do stron internetowych, dla których w przyszłości może się stać ważnym źródłem ruchu.
Squid może się już pochwalić zbudowaniem dość dużej społeczności w Polsce. Aplikacja ma u nas 66 tys. użytkowników. Bardziej miarodajna wydaje się jednak liczba sesji w miesiącu, która wynosi 900 tys. Średni czas jej trwania to nieco ponad 8 minut.
O idei stojącej za Squidem i planach na przyszłość rozmawiam z Pawłem Kozakiem (Growth Manager) i Tomaszem Lisem (Country Manager Poland).
Karol Kopańko, Spider’s Web: Na rynku jest dużo aplikacji podających newsy, jak np. czytnik RSS-ów Feedly, czy nawet Google Now. Dlaczego powstał jeszcze Squid?
Założyciel kierował się dwiema ideami. Po pierwsze, chciał zwiększyć czytelnictwo wśród millenialsów, które coraz bardziej zanikało i po drugie, przybliżyć wartościowe źródła zwykłemu czytelnikowi. Pomyśl, jeśli chcesz zgłębić tajniki e-sportu, to ciężko będzie ci na początku znaleźć 30 źródeł z ciekawymi artykułami. W Squidzie masz to wszystko.
Wpływacie na to, jakie źródła pokazują się na początku albo któreś wyciszacie?
Nie ingerujemy w to, co pokazują media. Nie mamy prawa decydować, które źródła są właściwe, więc mamy wszystkich – od prawa do lewa. Cały czas dostajemy jednak wiadomości od sympatyków tej, czy innej opcji politycznej, że ich konkurentów jest u nas zbyt dużo.
Zdarza się jednak, że korzystając ze Squida podczas jakiegoś ważnego wydarzenia mam kilka newsów o tym samym, ale z różnych serwisów. Nie dałoby się tego naprawić?
Tu nie ma nic do naprawiania, bo taki jest projekt. Jeśli wszyscy piszą o tym samym, to dajemy wybór tego źródła, gdzie chcesz o nim przeczytać. Oczywiście każde źródło możesz też wedle życzenia zablokować.
Staramy się nie tworzyć baniek informacyjnych, bo w postaci Facebooka, czy Google’a mamy już ich pod dostatkiem.
A nie wydaje się wam, że użytkownik oczekuje dziś większej personalizacji?
U nas może ją sobie stworzyć samodzielnie, dobierając listy, które go interesują. Właśnie dlatego promujemy się hasłem „Zostań własnym redaktorem naczelnym”. Używamy jednak pewnej selekcji: patrzymy na to, których artykułów nikt nie udostępnia w mediach społecznościowych i je wycinamy. Gdybyśmy tego nie robili, to nikt nie byłby w stanie przejrzeć wszystkich kategorii.
A jak wybieracie źródła do kategorii – chyba niemożliwe jest, aby jedna osoba mogła właściwie uzupełnić kilkanaście kategorii?
Dlatego m.in. zorganizowaliśmy program studencki. Spośród wielu zgłoszeń wybraliśmy szóstkę studentów, którzy czuwają nad kategoriami, w których sami czujemy się słabsi, jak np. e-sport. Gdyby nie oni nie doszlibyśmy też do wielu pasjonujących źródeł.
A mówi się, że wśród młodych czytelnictwo zanika.
Squid powstał także dla millenialsów. Dziś wydaje się, że to mogła być misja samobójcza – zrobić appkę do czytania dla ludzi, którzy nie czytają. W statystykach widzimy jednak, że młodzi stanowią największą grupę naszych użytkowników. Squid idealnie pasuje do ich życia, w którym artykuł mogą pochłonąć np. jadąc autobusem na uczelnię.
Program dla studentów to niejedyny program, jaki organizujemy. Teraz zaczynamy też współpracę z nauczycielami języków obcych. W aplikacji jednym przyciskiem możesz się przełączyć pomiędzy różnymi wersjami Squida i czytać wyselekcjonowane źródła, np. po francusku.
Jakie jeszcze macie plany na przyszłość?
Chcemy przygotować widget, który umożliwi ludziom przeglądanie źródeł bezpośrednio na pulpicie, dodamy też manewrowanie kategoriami w aplikacji.
A czy zarabianie jest częścią planu na przyszłość?
Mieliśmy łagodny pierwszy rok i dopiero teraz zajmujemy się monetyzacją – niedawno wprowadziliśmy reklamy. Jesteśmy młodą firmą, ale mamy wsparcie inwestorów, dzięki temu wyjście na zero i zarabianie planujemy osiągnąć w 2018 roku.
Mamy na to kilka pomysłów - przede wszystkim kampanie z markami, ale jeszcze za wcześnie o tym mówić. Squid jest szwedzką firmą, skąd wynosimy ogromny szacunek dla użytkowników i nigdy nie wprowadzimy banerów na pełen ekran.
Właśnie - Squid to szwedzka firma, ale kariera aplikacji zaczęła się w Polsce, dlaczego?
Ze względu na duży rynek. Teraz mamy już swoje wersje we Francji, Włoszech, Hiszpanii, Katalonii, Niemczech, Anglii, Rosji i Holandii, ale wciąż Polacy stanowią 40 proc. naszych użytkowników.
To tu tutaj jesteście również na czele rankingów.
Od początku wiedzieliśmy, że aplikacja zasługuje na miejsce w TOP10. Udało się - najpierw TOP10, potem TOP5... TOP3... Pięliśmy się po kolei w górę, aż dotarliśmy za plecy lidera – Twittera. Nawet nie śniliśmy, że go pokonamy. Ale i to się udało, bite 3 tygodnie byliśmy na 1 miejscu zarówno w Play Store jak i App Store.
Teraz nie boimy się już o przyszłość. Widzimy, że Squid zdaje egzamin nawet wśród najbardziej wymagających użytkowników, czyli dziennikarzy. Obserwujemy wiele profili na Twitterze i widzimy, że udostępnienia często pochodzą właśnie od nas.
Na koniec, wyjaśnijcie mi proszę dlaczego Squid (kałamarnica) jest Squidem?
Jest kilka punktów zaczepienia. Przede wszystkim kałamarnica kojarzy się atramentem, a na dodatek jej macki sięgają dosłownie wszędzie. Zupełnie jak nasze źródła.