Nie o taki oldschool nam chodziło - Nintendo Switch jest w pewnej kwestii zacofany
Nintendo znów nam pokazał, że w konsolach do gier jest miejsce na innowacje poza zwiększaniem ich mocy obliczeniowej. Switch, prawdziwie hybrydowa konsola, ma jednak swoja piętę achillesową. Chodzi o obsługę chmury.
Najciekawsza konsola ostatnich lat nie jest produktem dla mnie przeznaczonym. Nie jest mi po drodze z Mario czy Zeldą, nie przepadam za graniem mobilnym, a na dodatek ja z tych, co lubią podłączyć konsolę do wyświetlacza wysokiej klasy z 4K i HDR i cieszyć się piękną oprawą audiowizualną, pomagającą bardziej wczuć się w świat gry.
Nie mogę jednak odmówić Switchowi innowacyjności i klasy. Oto bowiem konsola hybrydowa, która zarówno świetnie się sprawdzi jako przenośne urządzenie, a także w każdej chwili możemy ją w łatwy sposób przełączyć na tryb wyświetlania na dużym ekranie. No i legendarne serie Nintendo… sprzęt marzenie, prawda? Dla niektórych, na pewno. Choć wstrzymajmy się jeszcze chwileczkę z zachwytami do pełnej recenzji od Szymona.
Mogą uwagę przykuło jednak coś innego. Pominięcie funkcji, która w konsolach całej konkurencji jest standardem. A chodzi mi o:
Synchronizowanie danych gracza z chmurą na Nintendo Switch.
Jeżeli jesteś graczem posiadającym PlayStation lub Xboksa, to masz swoje konto użytkownika w chmurze, na którym znajdują się wszystkie dla ciebie najistotniejsze dane. W tym zapisane stany gier. Dzięki temu niezależnie na której konsoli się zalogujesz, możesz od razu kontynuować grę od momentu, w którym skończyłeś.
Jest to przydatne w wielu sytuacjach. Na przykład jak wymienimy sprzęt na nowszy (PS4 na PS4 Pro, Xbox One na Xbox One S, i tak dalej), tudzież jak kogoś odwiedzamy i chcemy wspólnie pograć czy wreszcie jak zepsuje się nam konsola i otrzymamy z serwisu nowy egzemplarz.
Jak jest na Nintendo Switch? Nie tylko zapisane stany gry nie synchronizują się z chmurą, ale i tych stanów gier nie można nawet ręcznie gdziekolwiek skopiować celem wykonania kopii zapasowej.
Czy to gra kupiona elektronicznie, czy tez z kartridża, jeżeli zgubimy konsolę lub coś się z nią stanie, to musimy wszystkie gry przechodzić od nowa. A jak nam się skończy pamięć w konsoli, pozostaje nam usunięcie bezpowrotne wybranych przez nas save’ów, choć to akurat, biorąc pod uwagę rozmiar pamięci Switcha, chyba nie będzie problemem.
Nie o taki oldschool nam chodziło.
Ja rozumiem, stara szkoła Nintendo, kiedyś to w ogóle na save’y były karty pamięci albo nawet i tego nie było. To jednak jest przesada. Zresztą, jak sobie życzeniowo myślę, niezamierzona. Mam szczerą nadzieję, że usługa chmurowa nie została ukończona na czas premiery konsoli, a któraś z aktualizacji systemu konsoli ją wprowadzi.
Jeżeli nie, to… no cóż, świat się nie zawali i znacząco to na ocenę Switcha wpłynąć nie powinno. Byłoby to jednak strasznie głupie i frustrujące ograniczenie z którego nie zdawalibyśmy sobie sprawy aż do momentu, w którym by go nam szczególnie zabrakło.