Są media społecznościowe "o niczym". I jest Filmweb
Zakładając, że Facebook i Messenger to jedna usługa, no i jest jeszcze YouTube, Filmweb byłby na trzecim miejscu wśród portali społecznościowych w moim bezpośrednim otoczeniu.
Moje bezpośrednie otoczenie to zapewne w oczach socjologów żadna wartościowa grupa badanych, ale rozejrzyjcie się dookoła. Facebook albo YouTube to niekwestionowani liderzy. Trochę trudno zmierzyć, który jest popularniejszy wśród znajomych, ponieważ na Facebooku ich kolekcjonujemy, możemy śledzić ich aktywności. Google też miał takie ambicje i niestety szkoda, że im się to nie udało. Z Google+ korzysta już tylko garstka "entuzjastów", a sam YouTube to raczej zbieranina wolnych elektronów skupionych wokół subskrypcji swoich idoli.
No i wreszcie na trzecim miejscu jest Filmweb, choć oczywiście nie odważyłbym się z tego robić reguły na skalę krajową. Ale kiedy spojrzę na Instagrama - to jest tam ledwie połowa moich facebookowych znajomych, z czego połowa tej połowy nie korzysta. Na twitterze - jest 20 osób z mojego Facebooka, z czego 18 nie korzysta. Snapchat wyświetla mi pięcioro wspólnych znajomych, co też niejako tłumaczy, dlaczego tak drastycznie odbiłem się od tej usługi. I wreszcie Filmweb - prawie 200 osób, wszyscy mniej lub bardziej aktywni.
Filmwebowa nerwica natręctw - uczucie, kiedy musisz ocenić film zaraz po jego obejrzeniu.
Ktoś mógłby powiedzieć, że Filmweb to serwis - w tej naszej internetowej nowomowie - "contentowy". I nawet nie próbowałbym się z nim kłócić. Ale mam poważne wątpliwości czy kiedyś przeczytałem jakąś redakcyjną recenzję na łamach Filmwebu, może obejrzałem z jeden film.
Moim zdaniem - i nie odkrywam tutaj żadnej wielkiej tajemnicy - siłą Filmwebu jest gigantyczna baza danych oraz opcje społecznościowe. A jeśli jeszcze dodamy, że za tę bazę danych w większości odpowiada... właśnie społeczność, coraz bardziej zaczynam się zastanawiać czy o Filmwebie nie powinniśmy zacząć mówić w osobnej kategorii tematycznych mediów społecznościowych.
Jemu przydałby się drobny lifting, ta większość genialnych funkcji została wprowadzona gdzieś w 2010 roku. Tam można jeszcze trochę pokombinować jak zrobić to "bardziej" i "lepiej". Ale już teraz jest dobrze, o czym świadczy fakt, jak tłumnie korzystają z niego moi znajomi. Tak, w moim otoczeniu serwis o filmach jest popularniejszy od Instagrama, który jest przecież serwisem o wszystkim.
My go uwielbiamy. Nie raz i nie dwa nasze oceny filmów stają się następnie przedmiotem debat i polemik na Facebooku oraz w prawdziwym życiu, a najbardziej ekscentryczni w swoich poglądach są wywoływani do składania wyjaśnień i daleko idącej argumentacji. Nie przypominam sobie żeby ktoś kiedyś wywoływał kogoś do dyskusji dlatego, że jego pierś z kurczaka wrzucona na Instagrama dziwnie wygląda.
Ta społecznościowość Filmwebu to postulat oczywiście czysto ideowy.
Nie spodziewam się, by pod wpływem mojego manifestu Gemius zaczął traktować ich jako bezpośredniego rywala facebooków - co nie znaczy, że by nie mógł, oglądalność ma co najmniej znakomitą. Na pewno jest to jednak sygnał, że obok tradycyjnych mediów społecznościowych "o niczym", warto pomyśleć o kategorii społecznościowych mediów tematycznych - niestety z dość lichą reprezentacją. Pozostaje też mieć nadzieję, że Filmweb pamiętając o tym nadal będzie unowocześniał portal i rozwijał opcje społecznościowe, gdyż Gustomierz i Gustopodobni nadal cieszą, ale wydają się trochę zaniedbywani.
Oni mają swoje statystyki, więc wiedzą najlepiej, ale ja wchodzę na Filmweb z powodu swoich znajomych, a nie ich redakcji. Zresztą, pewnie wiedzą o tym doskonale, w końcu filmweb.pl wpisane w oknie przeglądarki przenosi na mój newsfeed, a nie na newsy.