REKLAMA

Innowacyjnie, ale czy bez kompromisów? Lenovo Moto Z - recenzja Spider's Web

Chyba żaden ze smartfonów, które miały premierę w tym roku, nie wzbudził we mnie tak mieszanych uczuć i nie musiał tak długo do siebie przekonywać. Czy jednak ostatecznie polubiłem się z Lenovo Moto Z?

Lenovo Moto Z - czy inne jest lepsze?
REKLAMA
REKLAMA

Na to pytanie nie mam niestety jednoznacznej odpowiedzi. Z Lenovo Moto Z spędziłem ponad miesiąc, czyli znacznie więcej czasu, niż zazwyczaj mamy na przeprowadzenie testów. Dlaczego? Bo chciałem ten produkt poznać jak najlepiej i ocenić go „na chłodno”, gdy już przeminie pierwsza faza zauroczenia produktem.

Bo Lenovo Moto Z potrafi zauroczyć.

Nowa Moto Z to jeden z najbardziej innowacyjnych smartfonów, jakie pojawiły się w tym roku na rynku. Nie tylko jest to urządzenie niezwykle smukłe, mierzące raptem 5,2 mm grubości. Nie tylko jest to urządzenie odważne, zrywające z gniazdem słuchawkowym i zastępujące je portem USB-C.

Przede wszystkim, Moto Z to smartfon modułowy, do którego możemy podczepiać dodatkowe elementy Moto Mods.

O modułach przygotowałem dla was oddzielne materiały, więc jeśli chcecie wiedzieć więcej, odsyłam właśnie do nich.

Te wszystkie innowacje sprawiły, że Lenovo Moto Z przykuwa uwagę. Jest inna. Jest ciekawa. Chciałem więc zatem dać sobie czas, by opadło zaciekawienie nowinkami i bym mógł ocenić, jaka jest Moto Z w codziennym użyciu.

Smukła, lekka i solidna. Lenovo Moto Z w dłoni sprawia fantastyczne wrażenie.

Pisałem już o tym przy okazji pierwszych wrażeń kilka miesięcy temu, ale powtórzę się - Moto Z, pomimo sporej powierzchni, na której musiał zmieścić się 5,5” ekran i czytnik linii papilarnych, zaskakująco dobrze leży w dłoni.

lenovo-moto-z-recenzja-2 class="wp-image-528912"

Momentami jest wręcz zbyt cienka, a jej metalowe plecki wyślizgują się z dłoni, ale wystarczy podłączyć dowolny moduł stylistyczny, by pewność chwytu wzrosła, a urządzenie przestało się wyślizgiwać.

Ergonomicznie niestety daleko jej do Moto X Style, która była jeszcze większa, niemal dwukrotnie grubsza i znacznie cięższa, a mimo to obsługiwało się ją bardzo komfortowo, nawet jedną dłonią.

Nawet po miesiącu nie przywykłem do tego, jak wysoko umieszczone są przyciski głośności i blokady w Moto Z - ich naciśnięcie wymaga niemałej gimnastyki kciuka. Trudno też przy takich gabarytach sięgnąć do czytnika linii papilarnych.

lenovo-moto-z-recenzja-4 class="wp-image-528914"

Podoba mi się jednak to, że czytnik nie tylko odblokowuje smartfon, ale również blokuje jego ekran. Na początku wydawało mi się, że to zbędny bajer, ale po krótkim czasie złapałem się na tym, że to naprawdę super-wygodne rozwiązanie.

Ekran w Moto Z nie ma się czego wstydzić na tle rywali.

W Lenovo Moto Z zastosowano panel AMOLED o rozdzielczości QHD. I jak łatwo się domyślić - jest on prześliczny. Kolory są żywe i nasycone, obraz cudownie ostry, a kąty widzenia doskonałe. Jest on też dostatecznie jasny, by przezwyciężyć światło słoneczne, jeśli chcemy używać smartfona w ciągu dnia na zewnątrz.

lenovo-moto-z-recenzja-3 class="wp-image-528913"

A skoro o ekranie mowa, to nie można nie wspomnieć o funkcji Moto Display, czyli pokazywaniu powiadomień na wygaszonym ekranie. Miałem rację pisząc w recenzji Moto X Style, że ta technologia o wiele lepiej spisuje się przy panelach AMOLED, gdzie podświetlane są tylko niezbędne piksele.

I faktycznie - wystarczy przeciągnąć ręką nad Moto Z, by podświetliły się tylko wyświetlane informacje, a nie cały panel. W ten sposób możemy podejrzeć ostatnie powiadomienia i w prosty sposób je anulować, bądź na nie zareagować.

Moto-Z-vs-Moto-X-Style-3 class="wp-image-505834"

To jedna z moich ulubionych funkcji w smartfonach Lenovo Moto. Do tego stopnia ulubiona, że macham rękami nad swoim prywatnym smartfonem i tylko się frustruję, gdy nic się nie dzieje.

Wydajności również nie sposób czegokolwiek zarzucić.

Pod maską Moto Z znajdziemy topowe podzespoły - Snapdragona 820, 4 GB RAM-u i 32 GB pamięci flash, rozszerzalnej dodatkowo o kartę microSD (gdy nie korzystamy z funkcji dual-SIM).

Przez cały miesiąc korzystania z Moto Z ani razu nie zdarzyło się, by smartfon się zaciął, zawiesił, czy choćby na dłużej zamyślił. Wszystko działa tu szybko, płynnie i bez zająknięcia.

lenovo-moto-z-recenzja-5 class="wp-image-528915"

Niestety, jak można się było spodziewać po tak smukłej obudowie, Moto Z potrafi się nagrzać przy intensywnym użytkowaniu. Nie jest to niekomfortowe i nie zaburza pracy urządzenia, ale z pewnością da się to odczuć.

Da się też odczuć kompromis w czasie pracy na jednym ładowaniu.

Jako że Lenovo Moto Z jest tak niebywale cienka, w środku naturalnie nie zmieściło się potężne ogniwo akumulatora. 2700 mAh w połączeniu z ekranem o wysokiej rozdzielczości i wydajnymi podzespołami wystarcza co najwyżej na jeden dzień średnio intensywnego użycia.

Nie udało mi się wycisnąć z Moto Z więcej, niż 3,5h SoT i to przy umiarkowanym katowaniu sprzętu.

lenovo-moto-z-recenzja-1 class="wp-image-528911"

Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy doczepić do Moto Z moduł akumulatora - Incipio OffGrid Powerpack. Dodaje on Moto Z dodatkowe 2200 mAh i nie przydaje jej zbyt wiele grubości. Nadal więc mamy smukły smartfon, ale wytrzymujący z dala od gniazdka nawet 48 intensywnych godzin.

lenovo-moto-z-mods-2 class="wp-image-528210"

Na szczęście ten niewielki akumulator można bardzo szybko napełnić, dzięki dołączonej do zestawu szybkiej ładowarce. Z sobie tylko wiadomych względów Lenovo Moto nadal dołącza ładowarkę jednoczęściową, bez odczepianego przewodu, ale trzeba przyznać, że jest ona wykonana lepiej, a przewód ma grubszy oplot niż przy 90% urządzeń, które trafiły do mnie w tym roku.

A co z multimediami? Cóż… zależy.

Po stronie oglądania filmów i grania w gry Moto Z po prostu błyszczy. Zwłaszcza gdy dołączymy moduł JBL SoudBoost, który dodatkowo podnosi jakość wrażeń odsłuchowych.

lenovo-moto-z-mods-4 class="wp-image-528212"

Nieco gorzej sytuacja wygląda, gdy chcemy posłuchać muzyki bez dodatkowego modułu.

Moto Z wypada tu niestety dość blado, szczególnie na tle Moto X Style, wyposażonej w cudnie grające głośniki stereo. W Moto Z głośniczek jest tylko jeden i gra co prawda głośno, ale dość cienko, i potrafi przesterować przy wyższych poziomach. To kolejny kompromis wynikający ze smukłej obudowy - przetwornik zwyczajnie nie ma miejsca, by przesuwać powietrze. W nieco grubszej Moto Z Play jakość głośnika jest o wiele lepsza.

Moto-Z-vs-Moto-X-Style-6 class="wp-image-505837"

Szkoda też, że - podobnie jak Apple w iPhonie 7 - Lenovo Moto nie wykorzystało tym razem szansy płynącej z zastąpienia gniazda słuchawkowego gniazdem USB C.

Nie mam pojęcia, czy w dołączonej do zestawu przejściówce jest wbudowany dodatkowy DAC (jak w adapterze Apple), czy też nie, ale muzyka płynąca z owego adaptera brzmi co najwyżej poprawnie. Jest lepiej, niż u wielu rywali, ale do czołówki sporo brakuje.

Do czołówki brakuje też sporo w przypadku aparatu.

Lenovo Moto Z ma najlepszy aparat spośród wszystkich smartfonów Moto, jakie ukazały się do tej pory na rynku.

lenovo-moto-z-recenzja-8 class="wp-image-528918"

To jednak wciąż za mało, by rzucić wyzwanie najlepszym. W dobrym i przeciętnym świetle Moto Z radzi sobie naprawdę dobrze - efekty końcowe z 13-megpiskelowej matrycy są miłe dla oka, ostre, wyraźne, a autofocus i tryb HDR działają jak należy.

Kiedy jednak brakuje światła, autofocus ma ogromne problemy z łapaniem ostrości. Dość szybko dochodzi też do degradacji kolorów na skutek agresywnego odszumiania obrazka.

A jak ktoś lubi sobie robić zdjęcia sam - przedni aparat również nie należy do ścisłej czołówki, ale robi dobre „autoportrety”, a do tego wspiera go doświetlająca dioda LED.

Na co dzień Lenovo Moto Z spisuje się jednak znakomicie.

Pomimo kilku wad, o których trzeba sobie otwarcie powiedzieć, Lenovo Moto Z w codziennym użyciu sprawia wiele przyjemności. Głównie dlatego, że jest po prostu bezproblemowa. Oprogramowanie to niemal czysty Android, który działa szybko i bardzo płynnie. Do tego mamy kilka usprawnień od Lenovo Moto, jak choćby wspomniany już Moto Display, czy gesty szybkiego uruchamiania aparatu (szybkie obrócenie telefonu) oraz latarki (podwójne „machnięcie” telefonem).

lenovo-moto-z-recenzja-7 class="wp-image-528917"

Nie zapominajmy też o modułach, które dają Moto Z opcje rozbudowy, jakich nie spotkamy u konkurencji. Jeśli więc któryś z aspektów smartfona jest niewystarczający (akumulator, głośnik, aparat) możemy zrekompensować to dołączając zewnętrzne Moto Mods.

Największą wadą Lenovo Moto Z jest jednak jej… cena. 2999 zł to bardzo dużo pieniędzy za telefon. Wydając taką kwotę oczekujemy urządzenia kompletnie bezkompromisowego, a Moto Z niestety taka nie jest.

Jest za to sprzętem innowacyjnym, ciekawym, świeżym i przy tym bardzo przyjemnym w użyciu. Oferuje też doskonałą wydajność i najsmuklejszą w klasie, solidną obudowę.

Jest po prostu inna. Ale czy za tę „inność” warto jest zapłacić 2999 zł - to już pozostawiam wam do oceny.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA