Google Pixel naprawdę ma najlepszy aparat w świecie mobilnym - recenzja Spider's Web
Jeśli aparat jest dla ciebie najważniejszym kryterium przy wyborze smartfona, mam dla ciebie dobrą wiadomość. Koniec z wybieraniem i porównywaniem. Po prostu kup Google Pixela.
Testerzy serwisu DxO stwierdzili, że Google Pixel ma najlepszy aparat na całym rynku mobilnym. Wszyscy wiemy, że laboratoryjne pomiary nie zawsze przekładają się na świat rzeczywisty, ale tym razem DxO nie przesadza. Aparat Pixela jest zachwycający.
Aparat Google Pixel - garść specyfikacji
Zarówno Pixel jak i Pixel XL są wyposażone w te same aparaty. Mają one rozdzielczość 12,3 Mpx, przy przekątnej matrycy wynoszącej 1/2.3 cala. Matryca jest naprawdę duża (większa niż u bezpośrednich rywali), rozdzielczość jest niewielka, a więc nic dziwnego, że przekłada się to na duży rozmiar pojedynczego piksela, który wynosi 1,55 mikrometra.
Jeśli chodzi o obiektyw, ma on światło f/2.0. Nie jest to zbyt imponująca wartość, bowiem iPhone 7 ma światło f/1.8, a nowe Samsungi zeszły do poziomu f/1.7. Obiektyw Pixela nie ma stabilizacji optycznej, ale Pixel korzysta ze stabilizacji elektronicznej bazującej na żyroskopie.
Pixel nagrywa filmy w 4K przy 30 kl./s lub w Full HD przy 30, 60 lub 120 kl/s. Dodatkowo na pokładzie mamy laserowy autofocus, który ma też detekcję fazy, a zdjęcia doświetlimy podwójną diodą LED. Aparat jest wyposażony w automatyczny tryb HDR+.
Przedni aparat ma 8 Mpx, światło f/2.4, matrycę 1/3.2 cala (piksele 1,4 mikrometra) i nagrywa filmy w Full HD.
Obsługa aparatu Google Pixel jest dokładnie taka, jak być powinna
Przede wszystkim, aparat Pixela jest równie szybki, co sam smartfon. Uruchomienie aplikacji aparatu, ustawianie ostrości, jak i wykonywanie zdjęć jest błyskawiczne. Nie czuć tu żadnych opóźnień.
Aplikację aparatu uruchomimy z dowolnego miejsca systemu (także przy wygaszonym ekranie) poprzez podwójne wciśnięcie przycisku power. Bardzo dobrze, że znalazł się taki skrót.
Aplikacja obsługuje też gest przełączania się z tylnego na przedni obiektyw. Wystarczy tylko przekręcić dwukrotnie nadgarstek trzymając smartfon w dłoni.
Sama aplikacja aparatu jest banalnie prosta w obsłudze. Przytrzymanie przycisku migawki aktywuje tryb burst. Aparat tworzy wtedy serię zdjęć i krótkiego GIF-a. Do tego możemy otrzymać jedno najlepsze zdjęcie z serii.
Jeśli chodzi o manualne nastawy, nie znajdziemy żadnego trybu pro, ale najważniejsze nastawy mamy pod palcem: przytrzymując go na ekranie blokujemy AE/AF (ekspozycję i ostrość), a przesuwając w górę lub w dół regulujemy ekspozycję. Do tego możemy zmieniać balans bieli, tryby HDR+, timer i linie siatki.
Menu wysuwane zza lewej krawędzi daje dostęp do dodatkowych trybów: panoramy, zdjęć sferycznych, rozmycia i nagrań slow-mo.
Google Pixel to pierwszy smartfon, który zdał u mnie „test monitora”.
Przyznajmy, większość zdjęć oglądanych na ekranach smartfonów wygląda rewelacyjnie, ale o klasie aparatu świadczy to, jak zdjęcia będą wyglądać na dużym ekranie monitora.
Większość smartfonów oblewa taki test, bowiem duży, dobry monitor uwypukla sztuczność zdjęć ze smartfonów. Najgorszy jest ten charakterystyczny efekt wyostrzania miękkości. Widać jak na dłoni, że zdjęciom brakuje detali, ale oprogramowanie na siłę podbija ostrość tam, gdzie jej zwyczajnie nie ma. W efekcie powstaje przerysowany potworek.
Tę sztuczność widzę niemal zawsze. Wystarczy, że słońce zajdzie za chmury, a „test monitora” oblewa iPhone 6s i 7, czy Huawei P9. LG G5 nawet w pełnym słońcu daje sztuczny rezultat. Tak naprawdę dopiero Samsungi Galaxy S6 i - zwłaszcza - S7 pokazały, jak powinny wyglądać zdjęcia mobilne. Owszem, często rażą w nich podbite kolory i kontrasty, ale to nieszczęsne wyostrzanie miękkości pojawia się dopiero w zdjęciach nocnych.
A Google Pixel? To pierwszy smartfon, w którym zdjęcia oglądane na monitorze wyglądają dobrze niezależnie od warunków. Ten smartfon zachowuje się tak, jak dedykowane, duże aparaty. Nie ma żadnej „akwareli”, nie ma sztucznego wyostrzania. Nie ma przesyconych kolorów, nie ma sztucznego podbijania kontrastów.
Jest detal, detal, detal i jeszcze raz detal!
Aparat Pixela jest zoptymalizowany pod dostarczenie maksymalnej ilości detalu. Idą za tym kompromisy, ale inaczej w świecie mobilnym być nie może.
Przykładowo, kiedy fotografujemy nocą, możemy spodziewać się widocznych szumów, bowiem Pixel bardzo delikatnie odszumia zdjęcia. Według mnie to bardzo dobra wiadomość. Osobiście nieporównywalnie bardziej wolę mieć zaszumiony, lecz pełny detalu obrazek, niż wymuskaną papkę, która co prawda nie ma szumu, ale wygląda, jakby cały świat był z wosku, który zaczął się lekko nadtapiać.
W zdjęciach nocnych... co tu dużo mówić, zobaczcie sami.
No dobrze, tyle tych zachwytów, ale aparat Pixela ma też wady
Przede wszystkim, nadal jest to tylko aparat w smartfonie. Nie zapewni on jakości, która może konkurować z lustrzanką. Do tego jeszcze długa droga.
Mała matryca Pixela nie jest z gumy jeśli chodzi o dynamikę. Jeśli fotografujesz ciemną scenę, w której jest mocne źródło światła, będzie ono przepalone. Tutaj nie ma cudów, fizyki nie da się przeskoczyć. Tam gdzie lustrzanka zachowa szczegóły w światłach i cieniach, Pixel będzie musiał wybrać jedne lub drugie. Warto jednak podkreślić, że jak na smartfona, matryca Pixela i tak dobrze radzi sobie z dynamiką.
Drugi zarzut to jakość odwzorowania kolorów. Pixel czasami podbija kolory (tak jak każdy smartfon), ale robi to mniej ostentacyjnie od konkurencji. Dobrze to, czy źle? Zależy od sytuacji. Czasami zdjęcia wychodzą zbyt szare.
Dodatkowo Pixel nie zawsze potrafi dobrać odpowiedni balans bieli. Mam wrażenie, że czasem obrazek jest troszkę za zimny.
Ostatnim minusem jest czas przetwarzania plików HDR+. Po zarejestrowaniu zdjęcia możemy bez żadnej przerwy wykonywać kolejne, ale podgląd HDR+ ukazuje się dopiero po kilku sekundach. Przez ten czas widać zdjęcie bez HDR. Sam tryb HDR+ jest jednak zaskakująco dobry i polecam mieć go włączonego przez cały czas. Pixel poniekąd to wymusza, ponieważ po każdym wyłączeniu aplikacji aparatu ignoruje ona nasze ustawienia HDR+ i po prostu włącza ten tryb.
A co z flarami? W sieci można znaleźć wiele negatywnych opinii na temat flar, jakie łapie obiektyw. Niestety podczas moich testów smartfona słońca było jak na lekarstwo, więc nie doświadczyłem jakiegoś specjalnego nasilenia tego problemu. Być może jednak coś jest na rzeczy. Na kilku kadrach widać było charakterystyczną okrągłą flarę. Dwa przykłady powyżej, w obu przypadkach efekt widać w prawym dolnym rogu.
Wideo - jest dobrze
Jak sprawdzają się nagrania z Google Pixela? Tutaj też nie można mieć większych uwag. Przede wszystkim, jestem zaskoczony jak dobrze mikrofon zbiera audio! Na poniższym nagraniu zobaczycie nagranie koncertu w 4K. Dźwięk został nagrany bez żadnych zewnętrznych mikrofonów.
A co ze stabilizacją? Ta działa dobrze, ale widać, że jest cyfrowa. Mimo wszystko warto z niej korzystać. Poniżej nagranie, na którym szedłem trzymając Pixela XL w ręce.
Podsumowując - chapeau bas, Google.
Dziś mogę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością. Google Pixel XL ma najlepszy aparat mobilny, z jakiego korzystałem. Jestem nim oczarowany i czekam z niecierpliwością, aż aparaty tej klasy zaczną pojawiać się w tańszych urządzeniach. Bo cena za Pixela, zwłaszcza w wersji XL, jest niestety zaporowa.
Zdjęcia z Pixela wyglądają dobrze w każdych warunkach, nawet nocą. Co więcej, fotografie są ładne nie tylko na ekranie smartfona, ale także na dużym monitorze, a to naprawdę rzadkość. Do tego świetne efekty uzyskujemy bez grzebania w ustawieniach. Wystarczy korzystać z domyślnego trybu HDR+, a aparat zapewni rewelacyjne rezultaty.
Dodatkowo Google daje właścicielom Pixela nielimitowane miejsce na przechowywanie zdjęć i filmów w pełnej rozdzielczości i bez żadnej kompresji w usłudze Zdjęcia Google. To naprawdę działa. Usługa przechowuje wszystko, łącznie z nazwami plików i metadanymi.
Chapeau bas, Google! Na taki aparat czekaliśmy!
Zdjęcia w pełnej rozdzielczości można obejrzeć w moim udostępnionym albumie w Zdjęciach Google. Sugeruję pobrać zdjęcia i oglądać je w przeglądarce grafik. Mam wrażenie, że Zdjęcia Google przy wyświetlaniu online ucinają część jakości.