Tydzień z Google Pixel XL - czy to faktycznie najlepszy smartfon z Androidem?
Google Pixel XL jest ze mną już od około tygodnia. To jeden z najlepszych - jeśli nie najlepszy - smartfon z Androidem. Tylko tak właściwie, co go wyróżnia na tle Nexusów i innych smartfonów?
Google Pixel i Pixel XL to dwa nowe smartfony, które mają być wyznacznikiem tego, jak powinien działać i wyglądać Android. Dotychczas taką rolę pełniły urządzenia linii Nexus, ale Google porzuciło tę linię.
O ile w Nexusach Google sprawowało pieczę tylko nad dostarczeniem czystego, niezmodyfikowanego Androida, tak w Pixelach posuwa się o krok dalej i dba również o sprzęt. Pixele to pierwsze smartfony stworzone w całości przez Google. Powstały one w fabrykach HTC, ale tym razem projekt został wykonany pod nadzorem i kontrolą Google’a.
To podejście bardzo przypomina to, co Apple robi z iPhone’em. Tym razem Google też mogło w pełni zoptymalizować warstwę sprzętową i programową. Jak to wyszło w praktyce?
Co wyróżnia Pixela na tle Nexusów i innych smartfonów?
Pierwszy wyróżnik - a jednocześnie, z naszego punktu widzenia, wielka wada - to dostępność. Pixeli nie kupimy w Polsce. Egzemplarz, który testuję, jest jedynym (!), którym dysponuje polski oddział Google’a. Dystrybucja w Europie obejmuje tylko dwa rynki: Wielką Brytanię i Niemcy.
Kiedy (i czy w ogóle?) możemy spodziewać się Pixeli w Polsce? Jak mówi Piotr Zalewski z Google Polska:
Czym wyróżnia się Pixel w warstwie sprzętowej?
Google Pixel jest dostępny w dwóch rozmiarach. Mniejszy Pixel ma ekran o przekątnej 5 cali, a większy Pixel XL ma 5,5 cala. Oba ekrany to AMOLED-y.
Niespotykanym rozwiązaniem jest to, że oba rozmiary mają tę samą konfigurację sprzętową, a nawet ten sam wygląd. Jedyną różnicą są tylko ekrany i baterie. To nowość w stosunku do Nexusów.
Obie wersje Pixela mają obudowy wykonane z metalu i szkła. Oba są wyposażone w czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 821, 4 GB RAM, 32 lub 128 GB pamięci wbudowanej (bez możliwości rozszerzenia o karty pamięci), czytnik linii papilarnych i złącze jack 3,5 mm.
Pixel XL z ekranem 5,5 cala ma rozdzielczość 2560x1440, a pięciocalowy Pixel ma 1920x1080 px. Ekrany są przykryte szkłem Gorilla Glass 4. Większy smartfon ma baterię o pojemności 3450 mAh, a mniejszy - 2770 mAh. Naładujemy je przez złączę USB-C, oczywiście z zastosowaniem szybkiego ładowania.
Obie wersje Pixela mają nawet ten sam aparat. Według DxO Mark jest to najlepszy aparat na rynku mobilnym. Ma on rozdzielczość 12,3 Mpx, przy czym wielkość pojedynczego piksela to aż 1,55 mikrometra. Jasność obiektywu to f/2.0.
Jak Google Pixel wygląda na żywo?
Bardzo liczyłem na to, że Pixel na żywo zyska w stosunku do oficjalnych renderów. Niestety, przeliczyłem się. Już dawno nie widziałem smartfona, w którym nie podobałby mi się ani przód, ani tył, ani nawet boczne ramki.
Z przodu mamy pełną symetrię, przez co pod ekranem dostajemy pustą przestrzeń. Nie ma na niej fizycznych przycisków, więc nie pełni ona żadnej roli. Z kolei na bocznej ramce znajdziemy dwa przełamania. Tworzą one płaską powierzchnię, która poprawia pewność chwytu, ale niestety wizualnie wygląda to niezbyt ładnie.
A z tyłu… O rany. Coś tu poszło nie tak. W górnej części mamy małą taflę szkła, wewnątrz której znajduje się wycięty okrąg, który jest czytnikiem linii papilarnych. Niżej mamy powierzchnię metalową.
Google Pixel XL nie jest smartfonem, który byłoby wstyd położyć obok siebie na stoliku. Jest on bardzo charakterystyczny i bardzo dobrze wykonany, a więc sprawia wrażenie produktu klasy premium. Tyle tylko, że jest niezbyt urodziwy.
A jak to wszystko działa w praktyce?
Przede wszystkim - piekielnie szybko. Pixel XL to demon wydajności. W teście AnTuTu uzyskał bez mała 140 tys. punktów, ale to nie cyferki liczą się najbardziej.
System działa niewyobrażalnie płynnie. Czasem mam wrażenie, że Google’owi udało się wejść na poziom, który nie jest dostępny nawet w najdroższych Samsungach.
Czas reakcji na dotknięcie ekranu jest wręcz zerowy. Tak właściwie każdy element systemu imponuje szybkością: uruchamianie i przełączanie aplikacji, czy włączenie aparatu. Taki poziom kultury pracy to nowość w Androidzie. Pytanie tylko, czy Pixelom uda się utrzymać tę kulturę po kilku miesiącach używania.
Do tego bateria. W testowanym przeze mnie Pixelu XL jest ona kapitalna. Przy standardowym wykorzystaniu smartfona ładowałem go co 2,5 dnia. To rewelacyjny wynik. Z kolei podczas intensywnych dni, kiedy smartfon był stale w użyciu, a do tego przez 3 godz. był włączony mobilny hotspot, a przez 1 godz. nawigacja, energii wystarczyło od godz. 7 rano do 19. Ponownie - przy tak intensywnym użyciu to rewelacyjne osiągi!
Baterię naładujemy do pełna w niespełna dwie godziny. Już po ok. 35 minutach poziom naładowania dobije do 50 proc. To świetne rezultaty.
Osobną kwestią jest aparat. Zasługuje on na cały osobny wpis, który oczywiście pojawi się na Spider’s Web. Dziś napisze tylko tyle, że to DxO może mieć rację. Jakość zdjęć (a zwłaszcza nocnych!) jest uderzająco dobra.
Znacznie więcej unikalnych funkcji kryje oprogramowanie. Nowości widać od momentu włączenia telefonu.
Pixel jest wyjątkowym smartfonem dla Google’a, co widać w podejściu do systemu operacyjnego. Smartfony Pixel i Pixel XL zadebiutowały z systemem Android 7.1, natomiast Nexusy dostaną go dopiero w grudniu.
Co więcej, Pixele są traktowane na innych zasadach i otrzymają funkcje, które nie będą dostępnie nigdzie indziej. Oto najciekawsze z nich.
Pixel Launcher to poezja!
Pixel i Pixel XL są wyposażone w specjalną nakładkę Pixel Launcher, która nie będzie oficjalnie dostępna na innych smartfonach. To oznacza, że Android Nougat wygląda na Pixelu nieco inaczej, niż na Nexusach.
Zmiany wizualne widać na pierwszy rzut oka. U dołu znajdziemy nowy wygląd przycisków ekranowych, które teraz mają wypełnienie. Widać też nowy widżet pogody, który wyświetla również datę. Niestety nie wyświetla godziny - tę można sprawdzić w prawej części paska powiadomień.
Kompletną nowością jest usunięcie przycisku szuflady aplikacji. Teraz dostajemy się do niej gestem przesunięcia docka w górę. To świetne ułatwienie, które dodatkowo nie zabiera jednej ikony w przypiętych aplikacjach w docku.
W górnej części szuflady mamy wyszukiwarkę, pod nią znajdziemy sugerowane aplikacje, a jeszcze niżej są aplikacje umieszczone w kolejności alfabetycznej. Szufladę zamykamy gestem w dół wykonanym na dowolnym miejscu ekranu.
Pixel Launcher wykorzystuje też okrągłe ikony systemowe i nowe ikony folderów. Niestety, nadal mamy chaos: część ikon systemowych jest wklejona na biały okrąg (Zdjęcia Google, Aparat), część została ładnie wykadrowana do okręgu (Mapy), część w ogóle nie jest okrągła (Inbox), a aplikacje firm trzecich to już wolna amerykanka.
Google Assistant - świetnie, że jest, tylko szkoda, że nie zna polskiego
W Pixelu nie uświadczymy Google Now. Zamiast tego mamy Google Assistant, czyli odpowiednik Siri. Ta funkcja również będzie dostępna na wyłączność dla Plxeli.
Zauważyliście ten dziwny przycisk po lewej stronie ekranu głównego? Jeśli przesuniemy go w prawo, zobaczymy karty Google Assistant (w stosunku do Google Now zmieniło się niewiele). Z kolei jeśli dotkniemy kolorowej ikonki „G”, otworzymy wyszukiwarkę Google.
Główny asystent ukrył się pod przyciskiem „home”. Jeśli go przytrzymamy, na ekranie pojawi się czat. Z asystentem rozmawiamy głosowo. Porównywałem to rozwiązanie z Siri i Google Assistant wydaje się być znacznie bardziej ludzki. Przede wszystkim, rozumie kontekst. A ponadto może opowiadać kawały i prowadzić… gry słowne dla wielu osób. Kapitalna funkcja!
Jeśli chodzi o podstawowe możliwości, Google Assistant potrafi m.in. ustawić budzik, przypomnienie, podać prognozę pogody, dostarczyć newsy, tłumaczyć słowa na inne języki, wykonywać telefony, czy przeszukiwać dla nas Google. Możemy też podyktować treść SMS-a, czy maila, po czym go wysłać do wybranej osoby. Wszystko bez dotykania telefonu.
Rozpoznawanie mowy działa kapitalnie, ale niestety, nie w języku polskim. Aby skorzystać z Google Assistent, cały smartfon musi być ustawiony na język angielski.
Nielimitowany backup w Zdjęciach Google
Kolejną funkcją na wyłączność jest bezstratny backup w Zdjęciach Google. Właściciele Pixeli mogą archiwizować wszystkie swoje zdjęcia i filmy w oryginalnej jakości, bez żadnej kompresji i bez limitów pojemności. Tak, nawet filmy 4K!
Do tego Pixele dostały unikalną funkcję Smart Storage, która potrafi automatycznie usunąć zsynchronizowane z chmurą zdjęcia i filmy, jeśli pamięć w smartfonie będzie się kończyć.
Kilka mniejszych dodatków w oprogramowaniu
Pixele wyróżniają się też niebieskim akcentem kolorystycznym w menu. Obok menu znajduje się zakładka pozwalająca połączyć się z obsługą techniczną Google, działającą 24 godziny na dobę. Niestety funkcja nie działa w Polsce, nawet po zmianie języka na angielski.
A co mnie rozczarowało?
Poza dość dyskusyjnym wyglądem, Pixel ma zaskakująco mało wad. Przykładowo, rozczarowała mnie implementacja Always on display, czyli podświetlenia ekranu AMOLED na ekranie blokady. Przykładowo, Samsungi przez cały czas wyświetlają godzinę i np. dane z wybranych aplikacji. Z kolei Pixel uruchamia ekran tylko kiedy dostaniemy powiadomienie (tryb Ambient Display). Na stałe możemy go włączyć tylko wtedy, gdy smartfon jest podpięty do ładowarki (tryb wygaszacza ekranu). Szkoda.
Jeśli chodzi o szybkość działania, przyczepić mogę się tylko do czytnika linii papilarnych. Owszem, jest on bardzo szybki, ale nie aż tak imponująco szybko, jak pozostałe elementy systemu. Mam wrażenie, że w najnowszych Samsungach i Huaweiach czytnik działa odrobinkę szybciej.
Trzecim drobnym mankamentem jest umiejscowienie jacka 3,5 mm na górnej ściance obudowy. Wolałbym, by znalazł się on na dole, tak jak w większości smartfonów. Cóż, dobrze, że ten element w ogóle jest. Dziś nie jest to taką oczywistością.
Podsumowując: Pixel to piekielnie dobry smartfon z najlepszą wersją Androida, jaka kiedykolwiek powstała.
Największym zaskoczeniem jest… styl Pixela. Przykładowo, podczas testowania Samsunga Galaxy Note 7 na każdym kroku czułem, że to smartfon biznesowy, lekko niedostępny. To jak znajomy prawnik, w garniturze, z aktówką i z harmonogramem wypchanym tak, że możesz z nim wyskoczyć na lunch dopiero na wiosnę 2017 roku.
Z kolei Pixel XL jest jak świetny kumpel ze studiów. Taki, z którym zawsze można wyskoczyć na piwo. Może ta jego bluza z kapturem nie wygląda najlepiej, ale co z tego? Najważniejsze, że kiedy przychodzi co do czego, naprawdę możesz na nim polegać. A to wszystko beż żadnego zadęcia. Od tego są kumple.
Pixel XL po prostu robi to, co powinien robić smartfon. I robi to cholernie dobrze. Ten telefon naprawdę ma w sobie coś z iPhone’a. Jest do bólu prosty w obsłudze, a jednocześnie oferuje tak wiele, że mógłbym go polecić… właściwie każdemu. To wielka sztuka stworzyć taki telefon. Google’owi się to w pełni udało.
Zapał stygnie, kiedy faktycznie chcesz kupić Pixela. Po pierwsze, telefon nie jest dostępny w Polsce, a po drugie, u naszych zachodnich sąsiadów Pixel XL 32 GB kosztuje aż 899 euro (wersja 128 GB - 1009 euro). Mniejszy Pixel kosztuje 759 euro (869 za wersję 128 GB). Jeśli nie przeraża cię taka kwota, zdecydowanie warto.