REKLAMA

Nie zostanę trenerem Pokemonów

Gra Pokemon GO przebojem zdobyła świat. Wielu z moich znajomych również chwyciło za smartfony i ruszyło w teren łapać wirtualne stworki. Sam nie potrafię się przemóc.

Pokemon Go Pokemony
REKLAMA
REKLAMA

Pokemon GO to globalny fenomen, na który patrzę z mieszaniną zdziwienia i fascynacji. Dziwię się, bo sam się nie wciągnąłem. Pobrałem grę, przeszedłem kilkaset metrów i stwierdziłem, że nie jest to rozrywka dla mnie. Dlaczego nie zostanę trenerem Pokemonów? Z co najmniej trzech powodów.

Jestem za stary. Pokemony to nie mój klimat

Pokemony kojarzą mi się przede wszystkim z kreskówką, która trafiła na ekrany w połowie lat 90., a w Polsce zadebiutowała na przełomie XX i XXI wieku. Miałem koło dwudziestki, gdy pierwsza fala pokemonomanii zalała nasz kraj. Nie byłem również posiadaczem Game Boya i Nintendo, nie korzystałem z emulatora. Dlatego nie poruszyła mnie seria gier, którą wielu uważa za kultową. Nie wspominając już o tazosach z chipsów. W tamtym czasie grałem w pierwsze edycje FIFA, Medal of Honor czy doskonały RPG, „Baldur’s Gate” z Piotrem Fronczewskim w roli narratora w polskiej wersji gry. Klimat tych produkcji, jak i innych rozrywek, które mnie wówczas poruszały był daleki od kolorowych Pokemonów. „Radosna sztuka mnie przygnębia” – miał powiedzieć kiedyś Nick Holmes z mojego ulubionego zespołu Paradise Lost. Zdaję sobie sprawę, że znajdą się i tacy, którzy w pstrokaciźnie Pokemonów odnajdą mrok. Nawet gdyby, nie potrafię się przekonać do tej estetyki również dziś.

Czuję się trochę nieswojo

Grę Pokemon GO pobrałem kilka tygodni po tym, jak wybuchła światowa gorączka. Szybko przeszedłem przez konfigurację i ruszyłem w teren. Oczywiście udało mi się zdobyć pierwszego Pokemona. W zasadzie na tym koniec. Nie poczułem zewu, mięty, instynktu łowczego. Nie pomógł tryb rozszerzonej rzeczywistości. Nie rozbawił mnie Pokestop „urządzony” w pobliskiej kapliczce. Innymi słowy znów wracamy do punktu pierwszego. Nie ten klimat. Być może, gdyby zamiast Pokemonów polowało się na strzygi czy kikimory byłoby mi łatwiej. Niestety, Bulbasaur czy Vileplume wywołują wyłącznie mój szyderczy uśmiech. A przecież nie mogę być trenerem stworzenia, do którego nie mam szacunku.

Alienacja w tłumie ludzi

Ktoś (niestety nie potrafię teraz zlokalizować tego wpisu) niedawno wyraził na Facebooku zdumienie, że ludzie uganiają się za nieistniejącymi stworkami zamiast uprawiać przygodny seks. Zapewne nie postawiłbym sprawy w ten sposób, ale ta wypowiedź jest kwintesencją zjawiska. Oto bowiem setki tysięcy, jeżeli nie miliony ludzi ruszyło w pogoń za dziwnymi, kolorowymi stworzeniami, czasem zostawiając na boku wszystko co realne. Gra popularna wśród tylu osób wprowadza w stan alienacji. Oczywiście można przywołać argumenty o tym, że gracze spotykają się w kolejnych lokalizacjach, by poszukiwać rzadkich Pokemonów, integrują się itp.

Prawda jest taka, że w Go jesteśmy my i wirtualny świat nałożony na nasz własny. I wiecie co? Nie przeszkadza mi to w zasadzie, bo mnóstwo gier sprowadza się do tego samego. Czytanie książek również w jakimś sensie nas alienuje. Tu rzecz tkwi w drobnym, ale bardzo istotnym szczególe. Zostajemy sami w środku własnego świata opakowanego w wirtualną nakładkę. Trochę to niepokojące. Nie przychodzimy bowiem do sztucznie wykreowanych lokacji, jak choćby w Wiedźminie. Zamieniamy naszą rzeczywistość w jedną z nich. Największy chyba paradoks polega na tym, że to też jeden z głównych atutów gry.

Jak już pisałem na początku przyglądam się fenomenowi Pokemon GO z fascynacją. Ba, gdy wokół słyszę krytyczne głosy znajomych, którzy mówią o całkowitym bezsensie polowania na wirtualne stworki, przypominam im, że to rozrywka, jak każda inna. Ani gorsza, ani lepsza. Pod wieloma względami nowatorska, pod innymi wtórna (Ingress?), nie można jej jednak odmówić świeżości i siły.

Sam grał nie będę, ale też nikogo nie wyśmieję i nie potępię, dlatego, że znalazł w Pokemon GO świetną zabawę.

Jeżeli nadal nie wiecie o co chodzi z tymi Pokemonami zobaczcie film Mateusza:

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA