Mam dość dyktatury Nvidii. Dobrze, że AMD wstał z kolan i wymierzył jej policzek
Posuń się Nvidio, bo „good guy AMD” w końcu wziął swój zadek w troki i zaprezentował kartę graficzną, która nie wymaga oszczędzania przez graczy kupy pieniędzy po to, by móc doświadczyć wirtualnej rzeczywistości.
Na rynku kart graficznych AMD radzi sobie niewiele lepiej, niż na rynku CPU. Niby nadal jest istotną siłą, ale wszystkie oczy i tak skierowane są na Nvidię. A to spowodowało, że firma ta zaczęła wykorzystywać swoją przewagę. Nie miejmy żadnych wątpliwości, karty graficzne GeForce to nadal, niezależnie od tego co robi AMD, kawał znakomitej, inżynieryjnej roboty. To innowacyjne, potężne mikroprocesory graficzne, które was raczej nie rozczarują. Tyle że, niestety, kosztują kupę kasy.
Jeżeli chcemy nadal trzymać się Nvidii, korzystać z wirtualnej rzeczywistości i nie sprzedawać swoich organów na czarnym rynku by to osiągnąć, musimy zaopatrzyć się w układ wydany przez Nvidię ponad 1,5 roku temu o nazwie GTX 970. I wydać na niego od 1300 zł do 1800 zł. Układ, który jeśli chodzi o przewidywanie rozwoju techniki generowania grafiki, jest już o wyżej wspomniane 1,5 roku do tyłu za prezentowaną przez Nvidię aktualną serię kart 1060, która, jak możemy się spodziewać, będzie znacząco droższa.
Tymczasem Radeon RX 480 to karta graficzna, która stała się nadzieją wielu graczy na zdobycie sprzętu, na jaki nigdy dotąd nie mogli sobie pozwolić. Taka wydajność, technologie i możliwości nigdy nie były dostępne w takiej cenie. Jest to też najtańsza karta graficzna spełniająca wymagania Oculus Rift i HTC Vive, pierwsza karta wykonana w 14-nanometrowym procesie FinFET, a także pierwsza w swojej klasie z 8 GB pamięci oraz zaawansowaną obsługą ekranów o 10- i 12-bitowym kolorze, a także HDR. Sugerowana cena karty Radeon RX 480 w wersji 4 GB to 199 USD (1005 zł), zaś modelu w wersji 8 GB to 239 USD (1170 zł).
Cenowy próg wejścia do wirtualnej rzeczywistości właśnie stał się niższy
Przystępna cena komputerów z kartami graficznymi Polaris (rodzina kart, do której należy RX 480) istotnie przyspieszy rynkowy rozwój VR, wpływając pozytywnie na szybkość upowszechniania się tej technologii, dalszy wzrost zainteresowania pośród deweloperów i produkcji zestawów VR. To wszystko powinno przełożyć się na stopniowe obniżanie się progu wejścia, ponieważ ceny będą coraz niższe.
Zresztą, wystarczy spojrzeć na to od strony gracza. Według badań AMD, jakie zostały nam udostępnione z okazji promowania nowych kart graficznych tej firmy, większość graczy (84 proc.) posiada karty graficzne w przedziale od stu do trzystu dolarów. Z kolei 68 proc. zainteresowanych wirtualną rzeczywistością nie kupi gogli z uwagi na wysoką cenę podzespołów koniecznych do tego, by to działało.
Na dodatek znikać zacznie przewaga Nvidii jeśli chodzi o nawiązywanie bezpośredniej współpracy z twórcami gier i silników graficznych. PlayStation 4, PlayStation 4 Neo, Xbox One, Xbox One S i Xbox Scorpio korzystają lub będą korzystać z układów AMD, a wymienione wyżej Neo i Scorpio najprawdopodobniej z układu graficznego Polaris. Jakby tego było mało, DirectX 12 był mocno inspirowany techniką Mantle. Również od AMD.
AMD ma więc odpowiednią cenę, otwarte technologie i odpowiednią wydajność. Do VR i nie tylko.
I powiem wam: rany, rany, jak bardzo się cieszę. Nie dlatego, że jestem jakoś specjalnie przywiązany do firmy AMD. Mam w domu dużo elektroniki, a jedyny ślad bytności tej firmy w moim domu to konsola Xbox One. Mam jednak szczerze dość dyktatury Nvidii na rynku pecetowych GPU i intelowskiej na rynku pecetowych CPU. AMD w żadnym razie nie wypuściło absolutnego killera, posyłającego wszystkich do piachu. Układy Nvidii oferują dokładnie tak wiele, jak do tej pory, a więc bardzo dużo, a w segmencie układów dla wymagających i entuzjastów jest nadal nie do ruszenia.
Pojawiła się jednak sensowna alternatywa. Nie układ „trochę gorszy i trochę tańszy”, a układ, który jest co najmniej równie dobry (a nawet ciut lepszy) od konkurencji i znacząco tańszy. AMD, po latach przygotowań i eksperymentowania, w końcu wstał w kolan i dumnie wymierzył policzek Nvidii. Ta oczywiście nie pozostanie dłużna i się firmie AMD na pewno wkrótce czymś odgryzie.
Ale to AMD zapoczątkowało wojnę, która, miejmy nadzieję, prędko się nie zakończy. Powstanie przeciwwagi dla Nvidii oznacza bowiem tylko jedno: będziemy mogli pozwolić sobie na komfortowe i relatywnie niedrogie doświadczanie wirtualnej rzeczywistości dużo szybciej, niż ktokolwiek przewidywał. Wydajność sprzętu będzie rosła znacznie szybciej, a jego ceny będą maleć. AMD oczywiście robi to tylko po to, by móc na nas zarobić więcej od Nvidii, ale i tak: super, że im się to udało. Będę kibicował dalej!
Czytaj również: