Twierdził, że jest twórcą bitcoina. Internet błyskawicznie go zweryfikował
Jakie są największe tajemnice współczesności? Czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Gdzie jest Atlantyda? I kto stworzył bitcoina? Dziś rano kolejny człowiek próbował przekonać świat, że to właśnie on jest twórca największej innowacji świata finansów tego wieku. Niestety okazał się tylko hochsztaplerem…
Mowa o Craigu Wrightcie, który w przeszłości publicznie podawał się już za Satshiego Nakamoto, czyli twórcę bitcoina. Niestety za każdym razem społeczność wystawiała jego słowa na próbę i okazywało się, że Wrigth kłamał. Tym razem miało być inaczej.
Niedoszły Nakamoto postanowił spotkać się z dziennikarzami BBC i The Economist, którym udzielił obfitych wywiadów, w których mówił, że chce wieść spokojne życie i nie obchodzi go Nagroda Nobla (sic!).
Jak Wright potwierdzał swoją tożsamość?
Wszystkie transakcje bitcoina zapisane są w blockchainie. Można to porównać do ogromnego arkusza kalkulacyjnego, w którym co chwila dopisujemy nowe transakcje: „A przesłał tyle a tyle bitcoinów do B”.i Arkusz podzielony jest na mniejsze części zwane blokami.
Każdy z bloków podpisywany jest adresem użytkownika, który potwierdził prawidłowość wszystkich jego transakcji. Na samym początku istnienia bitcoina korzystał z niego tylko sam twórca (lub grupa twórców). Jeśli ktoś może potwierdzić, że posiada klucze prywatne łączące się z tymi adresami, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że jest twórcą krypto-waluty.
Aby odpowiednio wyobrazić sobie relację pomiędzy adresem, a kluczem prywatnym można użyć analogii do konta bankowego. Adres bitcoinowy to nr naszego konta, a klucz prywatny to kod PIN.
Przy pomocy tych dwóch liczb Wright miał zakodować list francuskiego pisarza Jeana-Paula Sartre, w którym odmawiał on przyjęcia nagrody Nobla.
Co więcej Wright swoimi kluczami (inna nazwa na te właśnie liczby) zweryfikował, że to właśnie on podpisał blok 9 bitcoinowych transakcji. Dlaczego akurat blok 9 jest tak ważny? Ponieważ to z niego wyszła pierwsza transakcja z konta Nakamoto.
Tyle Wright, a teraz prawda
Po pierwsze to, że posiada się konkretne klucze nie oznacza, że używało się ich w pierwszej kolejności. Jeśli numer i hasło do konta bankowego podam w tym miejscu publicznie, to w teorii każdy będzie mógł podać się za właściciela tego konta.
Prawdziwą jego tożsamość (czyli mnie - prawowitego właściciela) zweryfikować będzie mógł dopiero bank, ale w bitcoinie takiej instytucji nie ma… A przecież prawdziwy Nakamoto mógł rozdać swoje klucze jak chciał.
Po drugie, nie udostępnił publicznie żadnego potwierdzenia dotyczącego bloku 1. Skoro jest twórcą krypto-waluty, to powinien mieć dostęp do samych jej początków, a nie tylko bloku 9.
Po trzecie, podpisany cytat z Jeana-Paula Sartre nie pochodzi od Wrighta. Na reddicie namierzono prawdziwe źródło podpisu, transakcję pochodzącą ze stycznia 2009 roku.
Pozostaje kilka „ale”…
Wedle The Economist Wright miał przedstawić dowód na posiadanie kluczy do bloku 1 w prywatnym gronie złożonym m.in. z Gavina Andresena, czyli jednej z najważniejszych osób, decydujących o kierunku rozwoju bitcoina. Andresen napisał na swoim blogu, że wierzy Wrightowi…
Jak to się stało, że człowiek nazywany następcą Nakamoto dał się tak łatwo zwieść w pole?
A może cała akcja była zaplanowana, jako odwrócenie uwagi, aby prawdziwym twórcom w jakiś sposób udało się ukryć? Wright może zostać postawiony przed sądem za przestępstwa podatkowe, więc policja ma już na niego oko. Być może poświęcił się, aby uratować zespół, którego był częścią, a Andresen zgodził się pomóc mu swoją rekomendacją.
Dzisiejszy epizod na pewno nie pomoże w odnalezieniu twórcy bitcoina, a jedynie spowoduje powstanie jeszcze większej liczby teorii spiskowych.
Czytaj również: Co właściwie dzieje się z bitcoinem?