Google Instant Apps zabije dzisiejsze aplikacje mobilne. Czekam na ruch Apple
Na wczorajszej konferencji Google’a pierwszy raz zabiło mi mocniej serce, gdy pokazano Daydream. Najciekawszą i znacznie bardziej praktyczną funkcję nowego Androida, czyli Instant Apps, zobaczyłem natomiast dopiero pod sam koniec Google I/O.
Urządzenia mobilne aplikacjami stoją. Android i iOS dzielą między siebie rynek, a nawet Microsoft pompując masę gotówki nie był w stanie uczynić ze swojego Windowsa liczącej się trzeciej siły na rynku. Nie mogę się jednak doczekać czasów, gdy szał na osobne aplikacje do każdej najmniejszej pierdoły minie.
Internet na urządzeniach mobilnych różni się fundamentalnie od tego, który znamy z desktopów.
Przeglądając internet na komputerze przeskakujemy pomiędzy ładującymi się błyskawicznie stronami internetowymi. Do cięższych zadań mamy nadal dedykowane oprogramowanie, ale podstawowe usługi otwierają się w przeglądarce.
Serwisy społecznościowe, komunikatory, sklepy internetowe - nikt by nie wpadł na pomysł na to, by instalować aplikację do każdej takiej usługi. Co najwyżej dodajemy zakładki w przeglądarce internetowej, a otrzymane linki otwierają się w ułamku sekundy.
Na urządzeniach mobilnych “na wszystko jest aplikacja”.
Zachłysnęliśmy się tym, że w sklepach takich jak Google Play i App Store są setki tysięcy dostępnych programów. Problem w tym, że nie do wszystkiego potrzebujemy aplikacji. Wiele programów potrzebujemy użyć dosłownie raz - tak samo jak jednorazowo wchodzimy na stronę internetową rezerwując bilet do kina lub stolik w restauracji w obcym mieście.
Instalowanie dziesiątek programów tylko dlatego, że mogą nam się przydać raz w przeciągu najbliższej dekady, nie ma żadnego sensu. Z drugiej strony pobieranie dedykowanej aplikacji np. centrum handlowego po wejściu do niego - w dodatku wiedząc, że tam w przewidywalnej przyszłości nie wrócimy - to niepotrzebne marnowanie czasu.
To tak, jakbyśmy musieli na komputerze pobrać całą bazę danych strony internetowej z serwera zanim przeglądarka uruchomi jedną z podstron. To bez sensu.
Sposobem na skorzystanie z usług na smartfonach bez aplikacji są mobilne strony internetowe, ale w większości wypadków sprawdzają się one gorzej niż dedykowany program. Mamy więc do wyboru korzystanie z danych w mniej wygodny sposób lub marnowanie czasu na instalowanie takich małych programów.
Google na szczęście wymyśliło trzecie rozwiązanie i uważam to za strzał w dziesiątkę. Wczoraj na gorąco po konferencji Google I/O opisał je Karol Kopańko, a im więcej o tym myślę, tym pomysł na stworzenie Instant Apps - natychmiastowych aplikacji - coraz bardziej mi się podoba.
Instant Apps rozwiązuje problem nadmiaru oprogramowania w Google Play.
Mam nadzieję, że deweloperzy rychło podchwycą ten pomysł. Google zrobiło zresztą jeden świetny krok, bo Instants Apps będą wspierały smartfony z Androidem w wersji Jelly Bean lub nowszej - czyli większość urządzeń obecnych teraz na rynku. Ta baza potencjalnych użytkowników i korzyści płynące z natychmiastowych aplikacji mogą zachęcić twórców do pracy.
Nowe rozwiązanie upodobni nieco aplikacje mobilne do… stron internetowych - a system operacyjny do przeglądarki na komputerze osobistym, więc zatoczymy tutaj koło. Znajdując odpowiedni link w wyszukiwarce lub przechodząc do niego z komunikatora internetowe Android pobierze fragment aplikacji i otworzy go natychmiastowo.
Dokładnie tak, jak przeglądarka w komputerze stronę www.
Urządzenia mobilne i usługi online w oderwaniu od programów zamkniętych w kontenerze wydają są rozwiązaniem przyszłościowym. Rozbicie aplikacji na moduły pozwoli też rozwinąć się cyfrowym asystentom, które będą mogły serwować użytkownikom treści bez konieczności uprzedniego pobierania aplikacji.
Aplikacje mobilne sprawdziły się na początku rozwoju smartfonów, ale teraz stały się ograniczeniem. Liczę na to, że w przyszłości będziemy instalować tylko kilka najczęściej używanych aplikacji, a resztę naszych potrzeb zaspokoją asystenci głosowi. Kto wie, może aplikacje będą w całości strumieniowane?
Różnica między programami natywnymi i webowymi powoli się zaciera.
Mówi się o wprowadzeniu aplikacji z Androida na Chromebooki, a z drugiej strony z chęcią zobaczyłbym obok Instant Apps rozszerzenia z desktopowego Chrome’a na urządzeniach przenośnych. Każde z tych rozwiązań, łącznie z natywnymi aplikacjami, sprawdza się w końcu przy innym scenariuszu.
Nowości mogą zresztą ucieszyć nie tylko użytkowników - dając im łatwiejszy i szybszy dostęp do treści, - także twórców usług online. Sklepy internetowe będą mogły jeszcze szybciej sprzedawać nowym klientom produkty, a cały proces zostanie znacznie uproszczony.
A kto wie - może za pięć lat na podobny pomysł do Instant Apps wpadnie też Apple?