REKLAMA

Wiem, wiem, zbyt często przypominam wam, że jesteśmy zwierzętami

Nie lubicie tej myśli, często komentujecie w ostry i niewybredny sposób. Próbujecie udowadniać mi, że się mylę, tłumaczycie, dlaczego powinnam uważać ludzi o innym, niż mój kolorze skóry za gorszych, dlaczego homoseksualizm jest zły i dlaczego mylę się twierdząc, że wasz Bóg nie istnieje. Najlepsze jest to, że większość z tych pseudodowodów tylko potwierdza naszą wspólną, dziką zwierzęcość.

Wiem, wiem, zbyt często przypominam wam, że jesteśmy zwierzętami
REKLAMA
REKLAMA

Dziś zobaczyłam wzmiankę o tym, że gadu-gadu zamyka swoje usługi chmurowe. Mój mózg od razu się obudził, krzyknął “gadu-gadu!” i zasypał mnie wieloma wspomnieniami. Gadu-gadu było pierwszym komunikatorem, którego używałam, miałam naście lat i tam odgrywały się wszystkie ówczesne szczenięce dramaty, jak dziś na Snapchacie.

Takie działanie mózgu. Gdy pojawia się określony bodziec, w głowie odświeżają się głęboko schowane wspomnienia i emocje. Te z okresu nastoletniego są niesamowicie mocne, bo nasze mózgi nie są jeszcze do końca ukształtowane, ośrodek odpowiedzialny za poczucie nagradzania i przyjemności działa jak szalony, za to części mózgu odpowiedzialne za ocenę ryzyka i racjonalność nie działają jeszcze tak, jak powinny. Nie bez powodu mówi się, że żadna późniejsza miłość nie jest tak mocna, jak nastoletnia.

W wieku szczenięcym przeżywamy wszystko mocniej, silniej i bardziej bezmyślnie.

Ostatnio ktoś w komentarzach stwierdził, że prezentuję moralną wyższość nad czytelnikami. To nie moralna wyższość, komentator pomylił ją ze świadomością własnej kruchości i zwierzęcości, i chęcią składania człowieka - w tym siebie - z faktów, nauki i wiedzy a nie z romantycznych wyobrażeń.

Może faktycznie jest we mnie jakaś wyższość, bo wciąż nie rozumiem, dlaczego mając tyle wiedzy, takie niesamowite narzędzia do analizy ludzi, zachowań, powodów i przyczynowości powtarzamy wciąż te same schematy, które czasem kończą się tragicznie.

Mój mózg rozpalił się na wspomnienie o gadu-gadu tak samo, jak reaguje za każdym razem, gdy media czy politycy straszą obcymi, czy próbują kultywować strategię dehumanizacji innych i używać ludzi spoza naszej polskiej grupy społecznej do kontrolowania naszych zachowań.

Jestem zwierzęciem. Czasem włącza się we mnie ta pierwotna chęć poddania się narracji patriotycznej, która regularnie zostaje pogłębiana o coraz bardziej nacjonalistyczne wątki. W końcu mam wrodzone skłonności do faworyzowania swoich, do sentymentalnych i nostalgicznych uniesień, do szukania wzorów i znaczeń, które niekoniecznie istnieją, do przerzucania swoich problemów na innych.

Znalazłam świetny artykuł podsumowujący różne wątki, które znajduję w wielu miejscach.

Artykuł opowiada o tym, skąd bierze się nasz patriotyzm, czym różni się od nacjonalizmu i jak cienka linia dzieli te dwa stanowiska. Podsumowuje też to, dlaczego zwracamy się do grupy - czy są nią fani jakiejś drużyny, mieszkańcy miasteczka czy kraju. Okazuje się, że od patriotyzmu do nacjonalizmu jest blisko, wystarczy zmienić narrację z “MY jesteśmy wspaniali” do “ONI są naszym wrogiem”.

Przypomina wam to coś?

Istnieją też jeszcze dalej idące, wcale nie wykluczające się teorie. Na przykład ta o tym, że patriotyzm czy nawet ksenofobia to mechanizmy pozwalające unikać chorób. Jest w tym jakiś sens.

To smutne, że jesteśmy predestynowani do takich zachowań. Jeszcze smutniejsze jest to, że mając tę wiedzę i każdego dnia ją doskonaląc poddajemy się manipulacjom i naszym najniższym instynktom.

Wszystko dlatego, że tak jest wygodniej i… bardziej satysfakcjonująco. Bliżej naszym zwierzęcym instynktom.

Za każdym razem gdy czytam, że przyjdą obcy i przyniosą choroby, że trzeba bronić naszej ojczyzny przed bliżej nieokreślonymi najeźdźcami, że wrogów mamy też wewnątrz i nasza kultura upadnie, przypominam sobie tragedie z historii powodowane takim myśleniem i dehumanizowaniem obcych, i komentarze twierdzące, że nie jesteśmy zwierzętami.

REKLAMA

My. Tu, w naszej grupie. Inni są.

Nie ma lepszego dowodu na to, że wszyscy jesteśmy zwierzętami. Groźnymi, bo wypierającymi się swojej natury.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA