To już oficjalne - streaming wygrał
W niesprawiedliwym cieniu wczorajszej konferencji Apple’a znalazła się informacja szefa Spotify, Daniela Eka, o tym, że jego serwis ma już 30 mln płacących subskrybentów.
Miesiąc temu Ek pokusił się o dość odważne stwierdzenie: - Bez nas przemysł muzyczny już dawno by padł - wypalił Szwed w sesji Q&A w serwisie Quora. Pewnie nie mówił tego tylko o Spotify, lecz o całym przemyśle muzycznego streamingu. Tyle że to właśnie szwedzki serwis rozpoczął streamingową rewolucję i w zasadzie wciąż stoi na jej czele.
Bo choć do gry wszedł Apple - największy gigant z możliwych, którego sklep muzyczny iTunes był (i wciąż jest) największym sklepem z muzyką na świecie - to Spotify wciąż pozostaje serwisem z największą bazą płacących za muzykę klientów.
30 mln to duża liczba.
Szczególnie jak się ją skonfrontuje z poprzednimi wynikami Spotify oraz wynikami konkurentów.
10 mln płacących za serwis klientów serwis zaraportował w maju 2014 r., a 20 mln z czerwcu 2015 r. 30 mln przychodzi z marcu 2016 r., czyli widać, że trajektoria przyrostu jest więcej niż obiecująca.
To tym bardziej godny uwagi wynik, że przecież wystartował serwis Apple Music, który przy zasięgowej potędze Apple’a powinien szybko prześcignąć Szwedów. Tymczasem dotychczas Apple zdobył 10 mln płacących subskrybentów swojej usługi. To dużo w niewielkim czasie, ale za mało, by powstrzymać Spotify.
Jedno jest pewne - od streamingu nie ma już ucieczki.
I myślę, że zdają sobie z tego sprawę wszyscy, którzy na rynku muzycznym działają: i wydawcy, i muzycy, i zarządcy praw do wizerunku artystów. Teraz walka zaczyna iść o to, kto przetrwa. Każdy chce tu teraz być - Google z YouTube'em, Amazon ze swoim nowym serwisem, Pandora i SoundCloud, którzy zmieniają profil swojej działalności na bliższy klasycznemu streamingowi.
Dziś rządzą Spotify i Apple Music. Inni są mniejsi, dużo mniejsi. Tidal ma około miliona użytkowników (tyle miał na koniec 2015 r.), a francuski Deezer ok 3 mln.
Nikt nie chce jednak odpuszczać. W ostatnich miesiącach nasila się walka związana z prawami do poszczególnych nowych wydawnictw. Artyści skupieni wokół Tidala Jaya-Z próbują dyskredytować Spotify i Apple Music, by promować własny serwis.
Nie jest to komfortowa sytuacja dla klientów serwisów streamingowych, które w zamian za opłacanie miesięcznego abonamentu obiecują przecież dostęp do nielimitowanej biblioteki muzycznej. Dopóki jednak sytuacja na rynku streamingu się nie wykrystalizuje - nie odpadną najsłabsi, nie dokona się konsolidacja, a najwięksi się nie okopią - niewiele się zmieni.
Warto jednak wytrwać, bo jak mówi sam Jay-Z: Streaming to najprawdopodobniej ostatni model sprzedaży muzyki za naszego życia.