Amerykańska marynarka wojenna wraca do „kamienia łupanego”, nie ufa już GPS-owi
System nawigacji satelitarnej GPS, choć wykorzystywany przez prawie każde przenośne urządzenie elektroniczne, nie jest rozwiązaniem opracowanym z myślą o konsumentach. To projekt wojskowy, a amerykańskie siły morskie tracą do niego zaufanie.
GPS to jeden z wynalazków, który zmienił świat na zawsze. Dziś każdy może łatwo określić swoje położenie na mapie wykorzystując do tego nawet niedrogi telefon komórkowy. Swego czasu ów system był jednak zarezerwowany wyłącznie dla celów militarnych. Coraz częściej mówi się jednak od odejściu od GPS-u, z bardzo prostej przyczyny: stanowiące go satelity zaczynają się psuć i spadać z orbity.
Jednak zanim ów system zawiedzie może on zostać porzucony z innych względów. Czysto informatycznych.
Jak czytamy na łamach serwisu Defence 24, amerykańska marynarka wojenna coraz chętniej wykorzystuje tradycyjne formy nawigacji. Obawia się bowiem cyberataków na systemy informatyczne wykorzystywane do kierowania okrętami. Cyberataki nigdy dotąd nie były przeprowadzane z taką precyzją i skutecznością, a włamywaczem-sabotażystą może okazać się nawet nastolatek siedzący w swoim domu przed komputerem.
Co zamiast GPS-u? Dokładnie to, co wykorzystywane jest od stuleci, a więc astronawigacja, czyli ustalanie swojej pozycji na podstawie obserwacji nieba.
Co prawda metoda ta cechuje się niską dokładnością (do 185 metrów), ale za to nie może zostać sabotowana czy „zhackowana”.
Utrzymanie GPS kosztuje amerykańskiego podatnika około miliarda dolarów rocznie. Sekstant kosztuje około 150 dolarów za sztukę.