REKLAMA

Właśnie mija 15 lat od premiery THPS2 - gry, która odpowiada za miliony wytartych klawiatur

Dzisiaj mija równo 15 lat od premiery gry THPS2. Gry, którą wiele osób uznaje za kultową i bardzo dobrze wspomina.

Właśnie mija 15 lat od premiery THPS2 – gry, która odpowiada za miliony wytartych klawiatur
REKLAMA
REKLAMA
grabiec nowe

Piotr Grabiec: Kogo nie spytać, to oceni Tony Hawk's Pro Skater 2 jako jedną z najmilej kojarzących się gier wideo. Do dzisiaj wspomina się z rozrzewnieniem ciekawe mapy, tricki, sekrety, masę możliwości grywalność i... ten epicki soundtrack. Przyznam jednak, że literki c, v i b na klawiaturze to niemal zajechałem dopiero przy kolejnej odsłonie.

Mnie dopiero THPS3 mnie wciągnęło na tyle, że jeśli w tamtych latach byłyby w grach pecetowych liczone osiągnięcia, to w tej miałbym platynkę. Do dzisiaj pamiętam układ planszy na lotnisku, którą przechodziłem z zamkniętymi oczami. THPS2 cieszy się jednak znacznie większą estymą u graczy.

Nie mam jednak zamiaru teraz tej gry uruchamiać, niech piękne wspomnienia pozostaną wspomnieniami.

szymon radzewicz

Szymon Radzewicz: Zgaduję, że moi redakcyjni koledzy napiszą o tym, jak kapitalne i kultowe było THPS2. Przypomną o wytartych padach, startych klawiszach, wykręconych kombinacjach i magii dawnych, wymagających i znacznie bardziej grywalnych produkcji. Wszystko prawda, pod wszystkim się podpisuję. Dla mnie jednak Tony Hawk’s Pro Skater 2 było fenomenem z zupełnie innego powodu.

Zderzenie subkultur. Nastolatkowie wpatrzeni w rozmaitych muzycznych idoli, od Kalibra i 2Paca, przez Limb Bizkit i Linkin Park, na Kornie i Nirvanie kończąc. Wszyscy jak jeden mąż graliśmy w THPS2. Wykręcaliśmy kolejne rekordy w ciągu tych zawsze zbyt krótkich dwóch minut. Spotykaliśmy się u szczęśliwych posiadaczy PSX’a i nie ważne było, czy masz glany, spodnie z krokiem w kolanach, flanelową koszulę w kratę – to była jedna z tych gier, która przyciągała wszystkich. Starszych, młodszych, grających, nie grających, fanów rocka, metalu, rapu, reggae – pad od „szaraka” wędrował z jednych rąk do drugich, co każde 120 sekund.

Świetna sprawa. Dopełnienie czasów, kiedy w MTV puszczano muzykę, na kasetach do walkmana królował Eminem, ze znajomymi spotykało się pod trzepakiem, nie na czacie, a „online” były co najwyżej kafejki internetowe. Cudowny, zręcznościowy duch, którego w ogóle nie czuć przy okazji nadchodzącego, nowego Tony Hawk’s Pro Skater 5.

połowianiuk

Marcin Połowianiuk: THPS2… gra mojego dzieciństwa. Tytuł wyszedł, kiedy byłem w podstawówce i w pewnym momencie w Tony’ego grali dosłownie wszyscy chłopcy. Zawsze bawiły nas recenzje, w których redaktorzy przekonywali, że bez pada nie ma sensu podchodzić do gry. My potrafiliśmy zrobić wszystko tylko przy użyciu c, v, b i spacji.

Każdy z nas marzył o kręceniu flipów i robieniu efektownych grabów. Niektórzy to marzenie zrealizowali, a deska pochłonęła ich do tego stopnia, że do dziś budują nowe miejscówki i całe skateparki w moim rodzinnym Białymstoku.

THPS2 to także najdłużej ogrywane demo w moim życiu. Przez dobry rok nie było dnia, kiedy nie poprawiałbym wyniku na zawodach w Marsylii. Odkrycie sekretnej lokacji na planszy było jednym z największych przełomów dzieciństwa.

W pełną wersję THPS2 zagrywałem się do końca podstawówki. Grę przeszedłem wszystkimi postaciami na pełne 100%. Do dziś pamiętam, że sekretna kaseta na jednej planszy nie dawała mi spokoju… do czasu aż przyśniło mi się jak ją zdobyć. Jeśli śni ci się gra komputerowa to wiedz, że coś jest na rzeczy.

karol kopańko

Karol Kopańko: Przygodę z „jastrzębiem deskorolki” zacząłem od „czwórki”, która na PC wyszła w sierpniu 2003 roku, co idealnie zgrało się z pierwszym komputerem jaki zagościł w moim domu. Jako świeżak nie orientowałem się za mocno w co na tej klawiaturze można „pocinać”, bo zwyciężała siła przyzwyczajeń do joysticka jeszcze z czasów Commodere 64.

Jak zdobyć grę? Można było albo kupić jakąś w sklepie, albo w kiosku – razem z gazetą (piractwo leżało naówczas poza moim wszechświatem). Wybrałem drugą opcję i za kilka złotych kieszonkowego dostałem… demo THPS4.

Nie przypominam sobie drugiego takiego demo, z którym spędziłbym tak wiele czasu – całe miesiące po szkole wypełnione były odkrywaniem tajników małego wycinka miasta. Nie posiadałem się z radości, kiedy przypadkowo udało mi się windą wjechać na sam dach wieżowca i pojeździć w nowej lokalizacji. Odkryciem tego sekretu brylowałem później wśród znajomych.

Później przyszła pełna wersja zakupiona z CDA i magia jakoś uleciała, bo grafika już po 3 latach trąciła myszką, a i było tyle innych rzeczy do ogrania. Może po kilku latach powrócę do Tony’ego w piątej części? Na razie próbuję podstawowych tricków w realu.

Łukasz Kotkowski

Łukasz Kotkowski: Podobnie jak u Marcina, demo THPS2 było jedną z tych gier, w które zagrywałem się jak nienormalny i chyba tylko w reedycji Sid Meyer’s Pirates! oraz GTA: San Andreas spędziłem więcej godzin. Oraz - oczywiście - w THPS 4, do którego wspominany dzisiaj THPS2 stanowił dla mnie idealne preludium. Niewiele było w tym czasie gier, które dawały mi więcej satysfakcji. Tym bardziej, gdy koledzy konsolowcy patrzyli z niedowierzaniem, jak używając klawiatury numerycznej wykręcałem wyższe combosy niż oni na padach swoich Playstation.

Gdy próbuję dzisiaj zagrać w THPS2 to mimo wszystko czuję upływ czasu, który nie oszczędził tej produkcji. Niemniej jednak do dziś mam do niej ogromny sentyment, bo choć nie potrafię nazwać jej najlepszą częścią z serii, to była TĄ PIERWSZĄ, która naprawdę mnie pochłonęła swoim niesamowitym klimatem, oprawą i piekielnie wymagającą rozgrywką, która satysfakcjonowała jak żadna inna.

REKLAMA

Szczęśliwcy grający mobilnie na iOS doczekali się portów tej legendarnej produkcji, jednak wciąż bardzo bym chciał zobaczyć oficjalną konwersję także na Androida. Możliwości współczesnych smartfonów to idealna okazja, by wskrzeszać legendy i dawać nowe życie starym grom. A w moim odczuciu THPS2 zdecydowanie zasługuje na nowe życie, w kieszeniach użytkowników.

* Zdjęcie: Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA